46.

1.8K 112 4
                                    

TOMI
-Co!!!??? Czy ja się przesłyszałem? Powiedż że żartues? Po cholere ci dziecko, będziesz miała swoje.- zaóważyłam strach, złość, raczej furję,  niezrozumienie w oczach męzczyzny.

MARTYNA
-A po co, ty mnie adoptowałeś? Po cholere zostałeś moją rodziną zastępcza? Zamiast być ze mnie dumny, że chcę pomóc jakiemuś dziecku. TO, drzesz się na mnie. Sam mnie przygarnołeś, bym nie trafiła do domu dziecka. Ale jak a , chcę pomóc , dziewięcio letniej dziewczynce, która potrzebuje, trochę ciepłychuczuć, wsparcia i zinteresowania. A nie, odepchniecia przez rodziców, tylko dla tego , że może za kilka lat, będzie potrzebny przeszczep serca.

TOMI
- O czym , ty mówisz? Martyna , jaki przeszczep, jaka rodzina, jaka dziewięcio letnia dziewczynka? Proszę, powiec mi.

Popatrzałam się na wua Tomiego, usiadłam i z nim postanowiłam porozmawiać.

MARTYNA
- Wujku usiądż i posłuchaj. Jechałam do Knoksting, zadzwonił Ben,ten ordynator z oddziału dziecięcego,pozałeś go na owarciu. Przekazał mi, że troje dzieci są zdrowe i wychodzą...-wujek mi przerwał wypowiedż

TOMI
-No i, bo nie rozumiem?

MARTYNA
-Z łaski swoej, nieprzerywaj to ci powiem. Dakota, dziewięcio letnią dziewczynke, jej rodzice zostawili ją. Po prostu, zrzekli się praw rodzicielskich do niej, po tym jak Ben, powiedział im , że w przeszłości będzie potrzebny przeszczep serca. PonieważDakota, ma żadką chorobę skurczenia, czy zwęrzenia komory serca.

TOM
-Jezu, przecież to tylko mała dziewczynka. Jak można zrzec się własnego dziecka? W obawie o to że może mieć przeszczep? To nie możlie ?

MARTYNA
-A teraz pomyśl wujku. Jak Dakota będzie się z tym czuła.Sama, z myślami o tym że może umrzeć, a nie wie kiedy. Rodzice ją nie chcą , bo jest chora. Może trafić, w obce ręce. Ja chce zapewnic jej, stablnośc, beztroske życie dziecka. Moge, mam do tego, warunki i niezbędne środki,mogę szukać lekarzy, sposoby na leczenie, terapie, zabiegi. I chcem to zrobić, i nic , i nikt mi w tym nie przszkodzi.

Popatrzałam z determinacją i pewnością, w nosie mam to, czy wuja mi pomorze i mnie wesprze.Pomoge Dakocie i już.

TOM
-Teraz rozumiem ten twój wybuch. Pomogę tobie, ale możecie mieszkać tutaj. Przecież się pomieścimy. A teraz powiedz, jak poszło twoje spotkanie?

MARTYNA
-Straciłam na giełdzie , piętnaście tysięcy euro. To nic, b zyskałam dużo więcej na spólce *ZKB 170 tys. euro, a inwestuca na import zagraniczny i zakup przez mojego maklera 30 % udziałow, w pewnej firmie. Dało mi 25 mil. euro i fotel w zarządzie.

TOMI
-Żartujesz,prawda?

MARTYNA
-Nie. Też nie byłam zadowolona ze Timon, kupił te udziiały. Ale obiecał że mi pomoże.

TOMI
-A jaka to firma znaszjej prezesa?

MARTYNA
-Zajmują sie importem zagranicznym, produkcją materjałów budowlanych, ma klka sieci domów mody. A prezesa, mam poznać za tydzień. Pojedziesz ze mną. Proszę znasz się mniej więcej , na ineresach. Bardzo byś mi pomógł.

TOMI
-Pojadę, ale dobrze by było gdybyś zabrała jeszcze kogoś. Może Zacharego, on bardziej jest kumaty w biznesie.

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now