34.

2K 134 1
                                    

JANE
-Witam Państwa serdecznie, na reście ukończono zostały prace nad, pierwszym takim oddziałem dziecięcym w naszym Hrabstwie. Zdołaliśmy zakupić odpowiednie sprzęty , rendgenowskie. A wszystko , zawdzięczamy dzięki tej młodej ofiarodawczyni. Martynie Anastazji Norynberg, która po śmierci rodziców, odziedziczyła , bardzo wiele milionów. Lecz jej dobroc chojność, graniczy w tych czasach z cudem. Bo ta oto, młoda dziewczyna, nie myśli o sobie,a woli ofiarować część innym. Dlatego, zrobiłaby nam ogromny za szczyt przecinając tą oto wstęgę.

Szczerz , to takiej przemowy się nie spodziewłem.

DZIENNIKARZ
-Mogę zapytać, ile masz lat?

MARTYNA
-A po co, komu wiedzieć ile mam lat? To nie jest istotne, nawet dziecko,może pomócinnemu dziecku. Jeśli ma , taką ochotę. A mam chęci i możliwości , do tego by pomóc , więc to robię. A jeżel chce Pan wiedzieć, to mam 17 lat, uczę się jeszcze i pomagam jak mogę.

II DZIENNIKARZ
- Co sprawiło? Co przyczyniło się do tego, że postanowłaś pomóc?

MARTYNA
-Widział Pan, czy slyszał kiedy kolwiek, by bogaty dzieciak , ofiarował coś komuś. Bez interesownie , tak bez niczego. Jak już powiedziałam, mam możliwości , chcę odgonić stereotypy, że bogate dzieciaki to sknery . Teraz jestem wyjatkiem, a pomagam bo tego nauczył mnie mój wujek. Który , przygarnoł mnie , gdy jako mały dzieciak straciłam rodziców. To dzięki niemu, jestem tym kim jestem, a mogłam skączyć gorzej. Teraz państwo wybaczą, ale czas najwyższy przeciąć wstęgę, nie pozwólmy dłużej czekać potrzebującym, najmłodszym , dzieciom. Bo każda minuta, przybliżać może, do jakiegoś zgonu.

III DZIENNIKARZ
-A, masz chłopaka?

MARTYNA
-Swery osobiste, z życia prywatnego, zostawie utajnione. I tak, już za wiele powiedziałam o sobie. To że, udzielam sę tak jakby harytatywnie. Nie znaczy że chcę koniecznie być na stronach pierwszych. I proszę, o uszanowanie mojej decyzjii.

Moja mała miśka, wyrosła na wspaniałą kobietę. I kto by pomyślał, niby taka cicha myszka.No i, co ja mam ,teraz powiedzieć , normalnie pękam z dumy , nic więcej.
Po przecięciu wstęg, Martyna poszła na chwilę na sielice, przywitac się z dziećmi. Poszedłem z nią i to, co zobaczyłem, nie mogłem uwieżyć. Dzieci na wózkach inwalidzkich, nie które z chustami na głowę , z przypiętymi kroplówkami, ne które w bandarzach, poparzone. Już wiem, jakim dzieciom ,postanowiła pomóc Martyna. Przygladałem się ''BILLY'' uśmiechała się donich, śmiała i tuliła , nie które, a dzieci były szczęśliwe że przyszła do nich.

MY PASSION, MY LIFE.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz