ROZDZIAŁ.58.

561 35 2
                                    

Retrospekcja

Pov. Zahary

    Wychodziłem z biura ojca, w klubie bokserskim, który był własnością mojego taty. Kazał mi dzisiaj przyjść. Nasza rozmowa nie była długa. Bo jak zwykle...ojciec miał do mnie pretensję za moje od pały. Przyznajmy, mój staruszek nie ma ze mną lekko. Teraz nie było inaczej, wczoraj zabalowaliśmy z Mattem i porozwalaliśmy, no to delikatnie powiedziane. Porozbijaliśmy, kilka witryn sklepowych. Więc ojciec powiedział, że sam, zarobię na spłatę odszkodowań. I jeszcze od dzisiaj mam, chodzić na treningi by pozbyć się agresji, i nadmiaru adrenaliny. Nie powiem że, to najlepszy pomysł, ale również nie najgorszy. Wchodziłem właśnie na salę, nakładając rękawice, by po boksować w worek. I gdzieś, ze środka sali, gdzie znajduje się ring do sparingów, usłyszałem głos kumpla. Pewno znowu ojciec, kazał mu kogoś podszkolić.

Win

- Tylko, na tyle cię stać? Rusz tą swoją dupę, i zadaj porządny cios. Inaczej...

Dziewczyna

- Inaczej co, krowi bobku. Możesz mi na skoczyć frajerze.

Win

- Żebyś sprzedawała ciosy, tak jak walisz słowami...jak trąca brzytwa, to było by zajebiście.

   Co? Zadałem sobie, takie pytanie, musiałem podejść bliżej, by upewnić się czy dobrze kojarzę. Podszedłem więc do linek i rzeczywiście...na ringu w ochraniaczach, i rękawicach, stała dziewczyna. No może nastolatka, na oko góra 16 lat. Przyglądam się jej przez, dłuższą chwilę, niskiej filigranowej dzierlatce. W leginsach i bokserce, z zacięciem i chaotycznie zadawała, niecelnie ciosy. Ot chrząknołem , i w tym momencie Win i ta małolata, popatrzeli na mnie. Spojrzałem w jej oczy, i zamarłem na chwilę. Ten prześliczny blask, ogień, gniew i złość aż paliły. Zaciekawienie, zaraz rozpłynęło się w nicość, a  zastąpiła ją irytacja.

Win

- Co tam ''Tax''. Postanowiłeś trochę po boksować?

''Tax''

- Ojciec, mnie zmusił...

    Na moje słowa, dziewczyna rykła śmiechem, więc popatrzeliśmy w jej kierunku.

Dziewczyna

- Taki z ciebie facet...hahahaha, bo i sz się tatusia. Siusiu majtek. Win, może ja...pójdę na worek a ty...zajmij się tą panienką?

''Tax''

-Uważaj sobie ''mała''.

Dziewczyna

- Mała, to twoja pała!

''Tax''

- Chcesz zobaczyć? Jeszcze byś się zdziwiła.

Dziewczyna

- Masz...za wysokie ego i mniemanie o sobie, by mieć penisa, wielkiego jak pyton. A patrzeć nie chcę, bo tak jakby...nie wzięłam lupy i pen sety. A teraz, albo włazisz na ring albo rozmyj się...jak mydło w płynie, bo przeszkadzasz panieneczko.

   Zacisnąłem szczękę i pięści, już miałem wchodzić na ring. Bo ta gówniara, mnie zjechała jak psa, a ja sobie na to nie pozwolę. Co, ona sobie myśli? Nikt, nie będzie sie tak odzywał do ''Taxa''. Ale moje zamiary, skopania jej dupy, przerwał mi ojciec.

Teo

-Martyna! Chodź na chwilę.

Martyna

- Teo, do jasnej ciasnej...mówiłam że, masz mnie nie wołać imieniem...tylko''Billy''! Napisać Ci to, markerem na czole?

Teo

- ''Tax'', miałeś trenować synu. A nie, się lenić.

Martyna

- A!....więc to jest, twój tatuś panienko? Trzymaj garde i wal mocno, nie przerośniesz swojego ego, laleczko.

   I, tak jak Win, tak samo mój ojciec rykli śmiechem. Martyna, więc tak nazywa się...ta mała zadziorna pchła, na której się zemszczę.

Win
- Wygadana co? Wygadana i zadziorna ale zagłubiona. Tylko buntowniczym stosunkiem i zadziornością, potrafi pogodzić się, po stracie matki.

  Odrazu, odwróciłem się w stronę kumpla. Jego wyraz twarzy, okazywał wspułczucie, a puste oczy były przygnębione.

Win
- Sam, powinieneś wiedzieć...jak to jest...stracić matkę. Tylko że jej matka, należała do gatunku, razem z ojcem. Wychowuje ją wujek, jest przyjacielem twojego ojca.

"Tax"
- To, jak nazywali się...jej rodzice?

Win
- Znam tylko ksywę, " Biała i Czarny".

  O, cholera jasna! Nie spodziewałem się tego, ale szczerze mówiąc. Win ma rację, że wiem jak to jest kiedy traci się matkę. Ale ja, swoją rodzicielkę straciłem w inny sposób, co ta mała. Zastanawia mnie tylko, dlaczego mój stary, i Win pozwalają jej na takie swobodne zachowanie. Jakby byli jej kumplami.

"Tax"
- Ej, Win...dlaczego, pozwalasz tej gówniarze na taką swobodę...no na to, by się tak odzywała.

Win
- Bo jej, jest to potrzebne. Pozwalam jej się wyładować...ty też, nie jesteś lepszy. Jak ty "Tax", będziesz zwracał się do mnie, per Pan...to wtedy będę wymagał od "Billy", tego samego.

Martyna
- A, tylko sprubój mnie, do tego zmusić. Dziadku.

"Tax"
- Czy rodzice...- cholera po co to mówiłem- nie nauczyli cię, że gdy dorośli rozmawiają, nie należy podsłuchiwać?

  Spojrzałem triumfalnym i wyższym spojrzeniem na kumpla, który kiwnął głową w negatywny sposób i popatrzał z naganą. Ale słowa, tej dziewczynki zbiły mnie z tropu.

Martyna
- Wiesz...jakoś nie zdążyli. Oby dwoje zginęli od kulki...więc to trochę trudne, by mogli nauczyć mnie...manier dobrego wychowania. A, po za tym...ja tu widzę, jedną dorosłą osobę. Ale nie stety, ty nią nie jesteś...ah, bym zapomniała...tatuś prosi ciebie, na chwilę do gabinetu " Lalusiu".

   Wkurwiła mnie, chciałem zprzedać jej ciosa, ale zrobiła unik i walnęła mnie z prawej strony, w żebra. Zacisnąłem szczękę i złapałem za dość bolące miejsce. Ciosa to ma mocnego.

Win
- Ej, spokuj tu...chcecie się bić, to zapraszam na ring. Lepiej " Tax", idź do ojca. A my, " Billy" wracamy do treningu, co?

Martyna
- Jasne. Żegnaj Laleczko!

   Kiedyś ją ukatrupię, normalnie stłukę ją i tyle. Ale, to na ringu. Teraz to idę do ojca.

Koniec Retrospekcji.

Pov. Zahary

  Siedzę już od półgodziny, w sali mojej Martyśki. Towarzyszy mi, jej babcia. Która o czymś zawzięcie myśli, ale od razu gdy o tym pomyślałem, kobieta mnie zapytała.

Eleonora
- Myślisz chłopcze, że ona...gdy się obudzi, polubi mnie. I będę mogła was odwiedzać?

Zahary
- Napewno tak. Martyna, jest bardzo rodzinna, mimo iż w młodym wieku straciła mamę i wujka, którego traktowała i uważała za ojca. To dzięki niej, znaleźliśmy Panią. To Martyna, podała nam trop.

Eleonora
- Ale, skąd ona wiedziała o mnie? I dlaczego, powiedziałeś że traktowała wujka jak ojca.

Zahary
- Z tym, drugim pytaniem, ja babci nie pomogę. Martyna musi sama tobie babciu, to wytłumaczyć...to długa historia. A, wiedziała o tobie od Maxa i Erica.

Eleonora
- Aha, rozumiem. Zahary, ja już będę wracała do siebie, daj znać jakby coś, muszę odpocząć.

Zahary
- Oczywiście. Poczekaj babciu, poproszę teścia by ciebie odwiózł, jemu też przyda się odpoczynek. Ja tu zostanę, a jutro zastąpią mnie dziewczyny.

Eleonora
- Zgoda.

  Wyszedłem przed salę, i akurat w naszą stronę, zmirrzali Tomi i Karina z kawą dla mnie.

Zahary
- Tato, Karino odwieziecie babcie do domu. Musi odpocząć, wy też jedźcie jakby co dam znać.

Tomi
- Zgoda, nie na problemu. Tylkodzwoń na tych miast.

Zahary
- Zrozumia£e.

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now