48.

1.9K 111 5
                                    

POV. ZACHARY

Była nadzieja i po nadzieji, po wyjściu "Billy". Rozmawiałem z Tomim, powiedział m wszystko. O planach Martyny, o tym że zasiądzie w zarządzie, że adoptuje dziewczynkę, że może się przeprowadzi. Byłem dumny z małej, szybkiej "Billy". Tym bardziej kochałem ją mocniej. Ta dziewczyna pobja, wszystko i wszystkich, jej pomysły graniczą z cudem. A wszystko robi spontanicznie, ma wspaniałe serce. Boże, co mam robić by ją odzyskać? "Walcz o nią", " Pomóż , jej", " Bądż przy niej".Podpowiadało mi serce i rozum.
Szłem właśnie krytarzem, zamyślony i wpadłem na kogoś. O przytomniałem, i spojrzałem kogo mam, przed sobą.

MARTYNA
-Przepraszam najmocniej trenerze. Zamyśliłam się i nie , zauważyłam Pana. Dzisiaj mamy zajęcia ,prawda?

ZACHARY
-Nic , nie szkodzi. Gdybym ne myślał o pięknej, mądrej i szalonej dziewczynie, również nie wpadł bym na ciebie.-powiedziałem cicho, tak by ona usłyszała, a w jej oczach ujrzałem smutek, ból i tęsknote, gdy patrzała na moje wargi. Nagle poczułem jak ktoś kładzie mi, dłoń na tyłk i usłyszałem ten piskliwy głosik Mirandy. Boże czego ta baba chce.

MIRANDA
-O przepraszam, ale nie zaóważyłam ciebie, Martyno.

MARTYNA
-Wie Pani, ale do szkoły wolę ubierać się należycie i stosownie, a nie jak kurwa z autostrady.- prychnołem, poprostu się śmiałem .

MIRANDA
-Czy to, jakiś pod tekst?! Wypraszam sobie, młoda panno. Nauczycel od Chemii, mówił wszystkim że jesteś, nie wychowana i zdemoralizowana.

Miałem już coś powiedzieć, ale nie było mi dane ponieważ, Martyna się odezwała.

MARTYNA
-Na Pani miejscu, uważałabym do kogo i co mówię. Bo znając, zdemoralizowane i nie wychoane osoby, stojące przedemna. Wiem co potrafią, a nie chciała by Pani, stracić zębów Spierdalaj mi z oczu, plastikowa pindzu, bo ci trzepne zaraz. - Miranda pisneła i schowała się za moimi plecami. No takiej Martyny, to ja nie znałem.- I radziłabym, trzymać łapy przy sobie, chociażby na korytarzu. Bo daje Pani, zły przykład młodzieży. Nie dziwota, że jestem zdemoralizowana. A Pan, Panie trenerze, zabierze tą PPanią do swojego kantorka , i da possać swojego fiuta, to się odczepi. - Ooooooo, cholera Martyna przegieła. Popatrzałem na nią i zamarłem, a ona odwróciła się na ięcie i poszła, a mi , totalnie kopara opadła.

MIRADNA
-Zachary widziałeś, widziałeś ona mi groziła. Trzeba do nieść na nią.

ZACHARY
-Nie!!! Mirando. Ona miała rację, mij więcej taktu i nie łap mnie za tyłek. Ona tylko się bronła. Nikt jej nie zna osobiście, i źle ją oceniacie.

MIRANDA
-A ty ją znasz , Tak? Niby z kąd?

ZACHARY
-Z klubu mojego ojca, Martyna tam trenuje. I uwież mi, jakby cciała. Leżałabyś na ziemi ze śniakiem pod okie. I zaczni się ubiierać skromniej, wszystko masz na wieszku. Szanujesz się chociaż? Nie lataj za mną, bo tak nic z tego, nie będzie.- Odszedłem, nie wytrzymałem nagadałem jej i odchodziłem jeszcze dalej, gdy usłyszałem słowa, ypowiedziane przez blond tapetę.

MIRANDA
-Bronisz jej? A może wy...?

ZACHARY
-Posłuchaj Mirando. Martyna ma trudny charakter, więcej przeżyła niż ty, w swoim zasranym życiu. Jest mądrzejsza i uczynna, udziela się harytatymnie jest...a z resztą, co ja będę mówił.

MRANDA
-No kim ? Kim jest dla ciebe?!

KARINA
-Znajomą z toru motocyklowego, który prowadzi z wujem. To najwspanialsza i naj skromniejsza osoba , jaką znam. Ale wiedziałabyś o tym, gdybyś , oglądała więcej wiadomości , a mniej biegała po sklepach. Zachary, możemy porozmawiać?

ZACHARY
-Oczywiście.- odeszliśmy dalej-C, się stało?

KARINA
-Na mów, "Billy' by jechała z klasą , do Paryża.

ZACHARY
-Z tym, będzie problem. "Billy'' ze mną nie rozmawia. Po tym, co zaszło wtedy. Unika mnie , raz rozmawiałem z nią i powiedziała, bym zapomniał i traktował ten pocałunek, jak piękny sen, który nie miał racji, w realnym życiu.

KARINA
-Dlaczego, co ię stało?

ZACHARY
-W klubie bokserskim, zdażył się wypadek. I powiedziałem, że Martynę tratuję jak młodszą siostrę, przy niej. Palnołem , taką głupotę że szok.

KARINA
-To, żeczywiście palnołeś samo bója.

ZACHARY
-A po drugie, iem żenie pojedze. Bo zajeła się , adopcją pewnej dziewczynki.

KARINA
-Wiem od Tomiego. Jest z niej cholernie dumny. Zupełnie jakby był jej ojcem.

Nie wiem dla czego, ale po wypowiedzeniu słów przez Lolw, przed oczami staneły mi, obrazy i słowa, które słyszałem w klubie przez uchylone drzwi bióra mojego ojca. ''Musisz ...powiedzieć'', '' Ty czarny i Biała... błąd, znienawidzi cię''. Muszę się dowiedzieć. Na w-fie wpatrywałem się , co jakiś czas w ''Billy''. Wykonywała polecenia jak każdy, nie zwracała na mnie , uwagi. Za tydzień, zakończenie roku, a w Piątek jej urodziny. Muszę wygrać dzisiejszy wyścig , może wtedy mnie zaóważy.

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now