43.

2K 112 3
                                    

MARTYNA
-A czym się zjmuje?

TIMON
-Kilkoma inwestycjami. Importuje żywnośc za granicę. Ma kilka sieci domów mody, wytwórnia materjałów budowlanych, i wytarza jakiś surowiec naturalny.

MARTYNA
-Ale jak soś, pódzie nie tak, idziesz na dno ze mną, zrozumiałeś?

TIMON
-Więc zgadzasz się na spotkanie.?

MARTYNA
-Tak. W przyszły tydzień środa, godzina szesnasta tutaj.

Naszą rozmowę przerwała kelnerka. Młoda kobieta, może o trzy lata, starsza ode mie. Wpatrywała się w Timona, jak na ciastko z kremem. Timon jest przystojnym szatynem, o migdałowo-piwnym kolorze oczu, wydatnych kościach polczkowych. Pełnych ustach, nie jest napakowanyale ładnie zbudowany. A ten dopasowany , czarny garnitur, leży na nim doskonale.

KELNERKA
-Dzień dobry. Czy mogłabym , przyjąć państwa zmówiena?

TIMON
-Dzień dobry. Poproszę kawe czarną z mleiem, i murzynka do tego.

KELNERKA
-A, dla Pani?

MARTYNA
-Sok brzoskwiniowy i sernik z owocami.

Dziewczyna zapisała naszej zamówienie i odeszła.

MARTYNA
-Mógłbyś być milszy wiesz. Pieprzony służbista.

TIMON
Kochana, pieprzyć to ja mogę, ciebie.

MARTYNA
-W snach, możesz wszystko. Nie bronie ale chcę byś był milszy.

TIMON
-Dla ciebie wszystko.

Kiedy kelnerka wróciła z naszym zamówieniem, uśmiechnełam się do niej i podziękoałam. Timon przeprosił i również podziękował. Po zjedzeniu zapłaciliśmy wyszliśmy. Chłopak odprowadziłmnie do samochodu. Pocałowałam go w policzek i wssiadłam do samochodu. W drodze powrotnej, do dom zadzwoniłam do dyrektork domu dziecka.

MARTYNA
-Dzień dobry . Z tej strony, Martyna Norynberg, Pani Jordan. Mam pytanie. Czy jest Pani jeszcze w placówce?

PANI JORDA
Witaj Martysiu, takestem. A czy coś sięstało?

MARTYNA
-Tak. Czy znalazła by Pani dla mnie chwilę?

PANI JORDAN
- Oczywiście,wpadadaj kiedy chcesz. Będę dziś miała dyżur z dziećmi, więc ożesz podechać o dogodnej dla siebie porze.

MARTYNA
-Będę za pół godziny, teraz prowadze. Dziękuję i do zobaczenia.

POV. ''TAX''

Cały czas jechałem za ''BILLY''. Co to był, za facet? Jakie spotkanie? Cholera jasna a może Martyna się w coś wpakowała? Jak mam, się tego dowiedzieć? Skoro ona, ze mną nie gada. Z moich rozmyśleń, wyrwał mnie telefon. Odebrałem.

''TAX''
-Słucham?

MARTYNA
-Fajnie, bawić się w szpiega, ''braciszku''? Po co , jechałeś i jedziesz za mną? Goryla ni ochroniarza mi nie potrzeba. Ale jak chcesz wiedzieć, to teraz jadę do domu dziecka. Więc ty, wracaj do siebie. ''BARCISZKU!''- Bolało, tak bardzo bolało mnie, jej ton i to jak nazywa mnie ''braciszkiem''. Sam tego chciałem, sam powiedziałem temu staremu, że tratkuję Martynę jak siostrę. Ale ona, nigdy nie będzie jak siostra.-Nara Zachary.

''TAX''
-''Billy''

MARTYNA
-Słucham? -odpowiedziała, łagodnym tonem-Co, chcesz ode mnie?

''TAX''
-Mógłbym , odwiedzić ciebie później. Moglibyśmy porozmawiać. Proszę.

MARTYNA
-Nie mamy o czym, Zachary.- Nie? Mamy o czym, o mojej miłości do ciebie, o tym że palnołem głupotę.-Jeżeli, chodzi tobie, o tej pocałunek. To uznajmy że nigdy, prze nigdy nie miało to miejsca. Był to tylko sen, piękny sen. Który nie zdarzył się w żeczywistości. Do widzenia Zachary.

ZACHARY
-Proszę, cociaż pięć minut, zależy mi na tej rozmowie.

MARTYNA
-Dobrze.Ale póżniej, dasz mi spokój ? Dojechałam, więc się wyłączam.Pa

Wszystko jest do dupy, tracę dzieczynę którą kocham, obłapiają mnie plastiki, była nachodzą. Ja gadam głupoty. Błagam Boże, zmiłuj się nad takim głupcem, spraw bym ie stracił tej dziewczyny, tej pięknej , mądrej kobiety. Zamiast do domu pojechałem na tor. Tak jak prosił mnie Tomi. Był zdziwiony, że przyjecałem dopiero teraz.

TOMI
-Gdzie się podziewałeś? Myślałem że byliśmy umówieni?

ZACHARY
-Śledziłem i pilnowałem "Billy''

TOMI
-Boże Zachary, aż tak jesteś w niej zakochany?...

MY PASSION, MY LIFE.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz