ROZDZIAŁ.34

717 41 0
                                    

"Wsiadam na motor,
Czuję ten dreszcz.
Bo wiem co za chwile
stanie się.
Poczuję ten łoskot,
pod swymi portkami.
To teraz świat cały
staje prze de mną cały otwarty."

A.O

"Nie straszna mi szybkość,
czy wiatr który targa
mym ciałem na boki.

Nie straszne mi dziury w drodze, czy wyboje.

Nie lękam się korków, ni skrzyżowań zadnych.

Bo gdy teraz zasiadam, na swym jednośladzie.

Świat wydaje się inny,
Dzień staje się ładny"

A.O

" Właśnie teraz , przekręcam kluczyk w stacyjce.

To jest dla mnie, miejsce magiczne.

Ta prętkość, ta szybkość przed którą każdy się lęka.

Lecz ona dla mnie, prze de mną klęka.

Bo nie muszę bać się niczego,
co złe się wydaje obcym.

Jeżeli jestem pewna swej zręczności, i umiejętności jakie posiadam.

A pezde wszystkim, maszyny której dosiadam.

To ona, mjie prowadzi niczym ognisty mustang."

A.O

Pov. Martyna.

Tak właśnie się czuję, gdy dosiadam swą " bestię", kocham tą maszynę bardzo. To ona daje mi wolność i spokój. To na niej czuję, że życie prze dalej. Nie muszę udawać, że się świetnie bawię, bo motor to wszystko czego teraz pragnę. Na starcie czekamy, na znak startera. Grzejemy silniki 1...2...3...i do dzieła. 3 setka na liczniku już po minucie. Teraz czuję się świetnie, pewnie i zrozumiale. Droga prosta przebyta, już jest za nami. W pierwszy zakręt skłaniam się " tej pani", padam na kolano, po minucie do pionu wstaję. Dzieki ci Panie, za to iż przy mnie stajesz. Dzięki wszystkim którzy wierzą w me poczynanie. Z daleka już widać kładkę na wyskok, koło mnie jakiś motocyklista mignął. Teraz w tym momęcie, nie ma już zabawy. W tej chwili chcę tylko być...numerem jeden na mecie. Zebrać wygraną, ściągnąć kask i pokazać się światu. Lecz to jie na ich, uznanie czekam, chcą by rodzina dzisiejszego wieczoru, pałała dumą.

Pov.Conor

Dzisiaj jest organizowany wyścig, oczywiście że się na niego wstawię. I jak zwykle wygram, nie ma tu nikogo dobrego, by mnie pobić. Dobra, dość tego pieprzenia czas się ogarnąć i zmiatać. Szykowanie się zajeło mi, dwadzieścia minut. Powiadomiłem jednak ojca że wychodzę.
Na miejscu, ogarnołem położenie moich ziomków i zatrzymałem się koło nich. Przyjżałem się ich oczywistej rozmowie, buli pobudzeni. Co z tymi przygłupami? Nie ogarniam ich.

Conor
- Siemacie! A wy, co się tak jaracie?

Fin
- Skoro dzisiaj się ścigasz, powinieneś wiedzieć...

Conor
-O, czym? Do jasnej chol...gadaj!

Lu
- Jest trzech nowych zawodników. Dwóch kolesi i jakaś laska. Czaisz baze.

Conor
-A, jakieś szczegóły. Ksywki, maszynki co kolwiek?

Fin
- "Tax", "Billy", "Magnum". A, maszynki....to...sam zobacz. Najnowsze prosto z salonu, po mału dubingu. Ducati 1299 Superelggera, Yamaha YZF-R6, Kawka ZX10RR. Ale znając ciebie i tak wygrasz, swoim monstrum, Carbonin Kawasaki ZX10R.

Conor
-Jasne. Pokarzemy nowym, gdzie ich miejsce. Co nie, chłopaki?

Lu
- Ty, Conor. A czy po drugiej stronie, nie masz przypadkiem, nowych sąsiadów. Widziałem ostatnio, jak pejeżdzałem. Niezłe te laski.

Conor
- Tu, masz rację. Ale możesz po marzyć. W szczególności, nie radzę do nich zażywać, a już tym bardziej do Martyny. Uwierz mi, źle się to dla Ciebie skączy.

Fin
-A co, zazdrosny Conorek?

Conor
-Nie. Miałem już ta przyjemność, zostać zjechany jak szmata. Do słownie i w przenośni przez Martynę, a poza tym ziom, ta panienka ma córkę i faceta.

Lu
- To, ile ona ma lat? Bo wygląda, na góra 18-stke.

Conor
- BINGO!!! Ale dobra, dość z tym pierdo-lamento. Zjeżdzam na start, trzym kciuki za mnie, złamasy.

Fin
-Pogłub koło, platfusie.

C.D.N....

MY PASSION, MY LIFE.Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang