ROZDZIAŁ. 57.

559 31 4
                                    

Rozdział dedykuję 3-em moim czytelnikom/czytelniczkom.

@xvbiedrzyckax @hopeoflife00

***********************************************************************************************

Pov. Martyna

   Niczego nie czuję, wszędzie wokół ciemność. Gdzie, ja tak na prawdę jestem? Chwila moment, jednak coś słyszę, ale tych głosów jest wiele...o wiele za dużo. Przestańcie proszę...ciszej, głowa mnie boli.

Głos

- Szybko! Siostro, stół operacyjny gotowy? Musimy jak najszybciej, wyjąć kulę i zatamować krwawienie...bo inaczej, dziewczyna nam się wykrwawi.

   Jaki stół operacyjny? Jaka kulka? Jak to, wykrwawi!!! To, co się stało? Ah, już pamiętam...przytrzymywanie...ucieczka, Matt...dziadek...John...Marcus...To już wiem.

Pov. Zahary

   Cholera jasna, ile jeszcze można czekać? To, trwa zbyt długo. Muszę...zadzwonię po Margaret i Dakote, Dziewczyny też muszą wiedzieć, co się stało.

Zahary

- Eric, trzeba sprowadzić Margaret i Daki.

Max

- ''Tax'', to chyba...nie najlepszy moment...

Zahary

- Tak, myślisz? Ja wiem że najlepszy. Bo ani Dakota, ani Margaret nie wybaczą mi, jak coś się stanie z Martyną, a One nie będą mogły być blisko.

Tomi

- Zahary, ma rację. Dziewczyny powinny tu być. Martyna by tego chciała.

Pov. Margaret

   To już dzisiaj, powinni odbić ''Billy''. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak składka i nic, się nikomu nie stanie. A, szczególnie tej, szalonej wariatce. Bo inaczej, zatłukę tą jędze. Teraz siedzimy na tyłach domu, w ogrodzie. Nie mogliśmy przecież pozwolić, by taki ciepły wieczór się zmarnował. Ale oczywiście tylko ja, Luck i jego żona, bo dziewczynki wraz z Conorem już śpią. 

Luck

- Margaret, telefon tobie wibruje.

Margaret

- O! Dziękuję...nawet nie zwróciłam uwagi, że przełączyłam na wibracje. Państwo wybaczą.

   Odeszłam trochę, by porozmawiać z...

 ROZMOWA TELEFONICZNA

Margaret

- Siemasz wujku, co jest?

Tomi

- Eric dzwoni, do jednego z waszych ochroniarzy, by was już przywiózł. Mamy już Martynę, ale...

Margaret

-Ale?...Co, się stało? Czy Martyna...nie...tylko nie mów że...

Tomi

- Jeszcze, nic nie wiadomo. Oberwała kulkę, moja córeczka została postrzelona. Teraz trwa operacja, usuwają jej kulkę i muszą...zatamować krwotok.

Margaret

- Matko Boska! Z samego rana, będziemy. Jest już późno, a dziewczynki śpią...ni chcę ich wybudzać. Jak tylko się obudzą, to przyjedziemy pod szpital.

Tomi

- Dobrze, będziemy czekać. Tylko dojedźcie na miejsce, bezpiecznie. Bo Martyna, pourywa nam głowy. Dobranoc ''Magnum''.

MY PASSION, MY LIFE.Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu