ROZDZIAŁ.26.

968 47 4
                                    

Pov. Tomi

Z jakąś godzinę temu, odsłuchałem wiadomość od mojej, małej " Billy". Co prawda, również za nią tęsknię, nudno w domu i na torze bez niej. Teo również, tęskni za synem. Ale tam gdzie są, powinni być bezpieczni. Ale teraz zaczynam w to wątpić, szczególnie że tam jest John. Renata kiedyś, wspomniała mi że on, ma fioła na punkcie toru. Ale co jest z tym torem, że każdy od iks czasu ma na niego chrapkę. Okej, nie należy on do małego źródła zarobku, ale również nie jest ciężki w utrzymaniu. Nie mam pojęcia, czego wszyscy chcą od, naszej własności. A, o swoich przepuszczeniach, będę musiał porozmawiać z resztą. Może oni coś potoczą, a później oddzwonie do Martyny. Może i jest duża, i ma koło siebie Zaharego oraz Margaret i nie jest sama, ale po Johnie można spodziewać się wszystkiego. U nas, dopiero robi się gorąco, bo Marcus nie może zrozumieć że, nie oddam mu swojej własności, bo teraz to tak naprawdę, wszystko należy do Martyśki. Przepisałem na nią wszystko i, w końcu po tylu latach, mogłem uznać ją, jako swoją biologiczną córkę. Tylko, mam cichą nadzieję że " Billy", się na mnie nie zdenerwuje za to.

KARINA
- Hej skarbie. Nad czym, tak myślisz?

TOMI
- Zastanawiam się...Martyna dzwoniła, ale miałem zajęty telefon. Nagrała się i, pozdrawia nas wszystkich, mówiła że tęskni, teraz jest na spotkaniu w firmie. A do tego, w zarządzie zasiada John.

KARINA
-A, kim jest John?

TOMI
-Zakałom. John to, brat " Rene" Renaty, ojciec chrzestny Martyny, i tak jak Marcus, chce tor. Wiesz, musimy chyba bardziej wgłębić się, w historię tego toru. Każdy z gangsterów chce go dla siebie na własność. Czy to nie dziwne? Szczególnie że John, to typ z pod naprawde, ciemnej gwiazdy. Martwie się o córkę, mimo iż wiem że, da sobie rade i nie jest tam sama.

KARINA
- Rozumiem. W końcu jesteś, jej ojcem. Masz prawo się o nią bać. Jak każdy ojciec, to zrozumiałe. Ale zadzwoni gdyby coś się stało, po za tym zawsze możesz zadzwonić do Zaharego i jego ostrzec.

TOMI
-To...ddobry pomysł, zzostaniesz ze mną gdzy, będę dzwonił do "Taxa", a później pojedziemy coś zjeść. Co?

KARINA
- Spokojnie, idę na taki układ. Ty dzwoń, a ja tu ogarne chociaż z twojego biórka, bo " Billy" zabiłaby ciebie za ten bałagan.

TOMI
- Co prawda, to prawda. Jeszcze by mi matkowała. Kiedy ta dziewucha tak wyrosła, jeszcze nie dawno była smarkiem, a teraz proszę... A jestem z niej dumny, jak jasna cholera.

Wykręciłem numer do "Taxa", odebrał po drugim sygnale. Dowiedziałem się że, są z Dakotą i Margaret w sklepie, chcą zrobić Martynie niespodziankę i odświeżyć dom. Więc by nie przeszkadzać mu zbytnio, streściłem mu wszystko i zapewnił mnie, że będzie miał dziewczyny na oku. Nie powiem że się nie bałem ale napewno, odetchnołem z ulgą. No a teraz, tak jak obiecałem...idę ze swoją " dziewczyną" ...jak to brzmi, hahaha stary dziad dziewczyne ma. Okej, idę z moją kobietą coś zjeść. Późniejszym wieczorem zadzwonie do córki.

Właśnie wychodzimy z mojego biura i kierujemy się do samochodu, gdy nadjeżdzają dwa motory. Nie zwracałem uwagi na markę a na kierowców, któż byli ubrani w czarne kombinezony i tego samego koloru kaski, nawet nie zdążyłem zobaczyć twarzy czy oczów napastników gdy rozległy się...

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now