ROZDZIAŁ. 60.

561 34 20
                                    

Pov.Martyna

  Kiedy Max, zabrał Zaharego a tato poszedł po lekarza. Ja zostałam na sali z moją córeczką, wukem Erickiem i jakąś nie znajomą mi, starszą panią. Zaczęłam jej się przyglądać, bo miałam wrażenie że...już gdzieś ją widziałam, ale nie mogłam przypomnieć sobie gdzie. To takie flustrujące, macie też tak czasami. Że widzieliście kogoś, pierwszy raz a czujecie, jakbyście znali ją i widzieli kiedyś, ale nie pamiętacie kiedy i w jakich okoliczniściach się poznaliście. Ja, właśnie tak mam.

Eric
- I, jak tam " śpiąca królewno"? Jak się czujesz po za tym, że wszystko cię boli?

Martyna
- Znakomicie...szczerze powiedziawszy, to chcę wrócić do domu...a co z tym, starym dziadem? I, to tylko kulka więc...

Eleonora
- Proszę, wybacz mi to...to moja wina, gdy by nie ja...Tadeusz by nie strzelił.

Martyna
-A, Pani to? Zdaje mi się, że już gdzieś Panią widziałam, ale nie wiem gdzie?

Eric
-Wybacz...nue przedstawiłem tobie, mojej mamy a twojej...

Martyna
-Babcia?! Pani...ty...babcia Eleonora?

Eleonora
- Tak, moje drogie dziecko. Jestem twoją babcią, a ty moją wnuczką o której nie miałam, zielonego pojęcia. Dowiedziałam się nie dawno, o teoim istnieniu. I, wybacz mi, tą sytuację z Tadeuszem, proszę.

Martyna
- Ależ! Ja nie mam, co tobie wybaczać. To nie ty, strzelałaś...byłaś tam, chciałaś pomóc...nie zostawiłaś mnie w potrzebie. Dziękuję. Teraz wiem...skąd ciebie kojarzę, mam po tobie oczy i kości policzkowe. Chodź bliżej i pozwól że...ciebie wyściskam, na tyle ile rany mi pozwolą.

Eleonora
- Oczywiście, wnusiu...

Eric
-A bałaś się, że ciebie nie polubi.

Eleonora
-To prawda.

Martyna
-Co, proszę? Jak mogłaś, tak pomyśleć babciu...jesteśmy rodziną. Tą jej lepszą stroną, mam nadzieje że...będziemy częściej się widywać. Mamy do nad robienia trochę lat.

Eleonora
- Oczywiście skarbie, kiedy tylko będziesz chciała.

Martyna
- Babciu pozwól że...przedstawię tobie twoją prawnuczkę. Co prawsa nie krew z krwi, ale jest rodziną. Babciu Eli to jest Dakota, Daki to jest, twoja prababcia Eleonora, a moja babcia.

Daki
- Miło mi Ciebie poznać prababciu. Mam na dzieję, że znajdziesz czas by pójść z nami na lody, ciastka, do kina, na spacer i zakupy, prawda?

Eleonora
- Oczywiście, maleństwo. Martyna, muszę przyznać...że masz bardzo miłą, uroczą i bardzo mądrą córeczkę, a ja prawnusię.

Daki
-Dziękuję prababciu.

   Babci zakręciła się łza w oczach i w tym momęcie do sali, weszli...tato i lekarz. Który patrzał na mnie z lekkim szokiem.

Lekarz
- Witam. W końcu z nami, już sam się bałem że się Pani nie wybudzi. Jestem lekarzem prowadzącym, nazywam się Terry Simons. Zadam Pani kilka pytań i zbadam panią. Prosze by państwo na chwilę wyszli, zaraz was poproszę do środka.

  Widziałam jak lekarz rozgląda się po sali.

Lekarz
-A, gdzie jest Pan Zahary? Nie odstępywał Pani ani na chwilę. Myślałem by wezwać już ochronę.

Daki
- Wygoniłam tate do domu, bo śmierdział i brzydko wyglądał. Jak mógł się tak zapuścić? To ja nie wiem.

   Wszyscy się uśmiechneliśmy na słowa dziewczynki, a ja syknełam bo poczułam ból z boku, gdzie mnie postrzelił ten staruch.

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now