CZĘŚĆ II.

1.7K 83 1
                                    

ROZDZIAŁ 1.-4

Tak jak ustaliliśmy, oni pojechali na lody, a ja wtedy pojechalam na tor. Musiałam porozmawiać z ''wujkiem'' znaczy tatą, jeszcze do tego nie przywykłam. Od najmłodszych lat mówiłam do niego wujku, mimo iż wiedziałam kim jest tak na prawdę. Mniejsza z tym, wróćmy do tego że pojechałam na tor, by porozmawiać z tatą. Lecz to co zobaczyłam na własne oczy, przerosły moje oczekiwania. "Lola'' mówiła że z nim jest źl, ale nie aż tak. Nie mogę sobie nawet przypomnieć, kiedy wygląda jak dziad, dosłownie jak dziad. Nie ogolony, cztero dniowy zarost, oczy sine podkrążone, a o jego zapachu nie wspomne i stosie butelek po nie tylko coca coli, tak to ujmę. Boże co on ze sobą robi, cholera jasna wkurzył mnie ten wygląd, nie na żarty.

MARTYNA
-CO TY DO CHOLERY ROBISZ!!!! W tej chwili jedziemy do domu i marsz do łazienki się wykąpać. Śmierdzi od ciebie na kilometr, Tato co robisz? Odbiło tobie do reszty, jaki dajesz przykład? Gdzie ten wiecznie uśmiechnięty, przystojniak, którego nie interesowało nic prucz...

TOMI
-Prócz, córki. Bo interesowało mnie tylko to, czy daję tobie dobry przykład, zajmuję się tobą należycie, mimo iż nie robiłem śniadan bo nie umiałem. Zabrakło ciebie domu, to już nie muszę siedzieć wogólę w domu, myślę o jego sprzedanie. Bo po co mi taki wielki dom? Jestem sam, więc on mi nie potrzebny. Córka mnie nie nawidzi, zostawiła mnie i zabrała adoptowaną wnuczkę, o kogo mam się troszczyć? Nikt już nie wita mnie miłym powitaniem, na dzień dobry. Nie mam kogo pocieszać, czuję się samotny.

MARTNA
-Spopać tobie tyłek? Ile do diabła masz lat, by urzalać się nad sobą. Tak bywa w naturze że gdy dzieci rosną, wylatują z domu niczym ptaki, opuszczające gniazdo. Masz, wytrzyj nos i nie becz jak baba, gdzie ten silny, mężczyzna którego znałam. Nie bądz miękką kluchą, bądż facet z jajami, Odstraszysz Karinę, a ona martwi się o ciebie. Ale już jedziemy do domu, ogarniesz się i pogadamy, nie będę rozmawiał z wycieruchem, brudasem, śmierdzielem. Zapuszczasz się, i dom wraz z torem, a na to mój drogi tobie nie pozwole. Rusz się, na co czekasz!

Patrzał na mnie ze zdziwionom miną, może i jestem troszeczkę za surowa no ale cóż, ktoś musi nim wstrząsnąć. Bo jak nie może tego zrobić kobieta z którą jest, to musi córka która wychowywał. I kto teraz wygląda na dorosłego i odpowiedzialnego człowieka, no ja się pytam kto? Kiedy ojciec się ogarniał, ja zgarnełam puste butelki w worki na śmieci,i wrzuciłam do konteneru na śmieci, zamiotłam podłogę i starłam blat.
Jak można zrobić melinę z takiego miejsca jak tor, zaledwiew cztery dni.
Popatrzałam do okoła i odetchnełam z ulgą, no na reście wygląda normalnie. Odwróciłam się i zaóważyłam że Tomi chce napić się piwa. Podeszłam do niego, chwyciłam za butelkę i roztrzaskałam ją o ścianę. Popatrzał na moją twarz i zmarszczył brwi nic nie mówiąc, tylko burmusząc się jak małe dziecko.

MARTYNA
-Jeszcze ci mało. Do samochodu, ale JUŻ!!!

Kiedy zajechaliśmy pod dom, wysiedliśmy oboję. Tato poszedł do pokoju i łazienki wykąpać się, bo przez ciszę panującą w całym domu, można było usłyszeć szum wody, z łazienki na górze. Ja przez ten czas, poszłam do kuchni zaparzyć bardzo mocną kawe, teraz taka pomoże tacie, i mi się przyda. Przy okazji, wylałam alkohol do zlewu, calusi jaki był w domu. Wyjełam każdą, nawet skamuflowaną buteleczkę alkoholu nawet z kryjówki. Włączyłąm radio i przygotoywałam lunch dla nas i reszty, bo przez ten czas napisałam do nich by wszyscy pojawili się u Tomiego w domu, moim domu. Zahary napisał że za godzinę będą, byśmy się nie śpieszyli.

TOMI
-Przepraszam.

MARTYNA
-I tylko tyle, masz mi do powiedzenia?-Zwróciłam uwagę na to iż tatko, czegoś szuka po szafkach. Doskonale wiedziałam czego szuka. Kac morerca nie ma serca.- Akurat to czego szukasz, nie ma tam, w stałych kryjówkach, nigdzie w okolicy dwóch kilometrów. Trzeba było tyle nie pić, teraz siadaj jedz i pij. Nawet teraz nie prubój się wymigiwać, masz jeść i wypij kawe, musisz się wzmocnić to ważne.

TOMI
-Masz rację, dziękuję za to że jesteś...co teraz będzie z naszymi relacjami? Wiem że zrobiłem źle, zataiłem przed tobą, tak ważną sprawe jaką jest moje ojcostwo. Ale na początku bałem się, nie chciałem bużyć tej więzi między tobą a Alexem.

MARTYNA
-Możesz opowiedzieć mi wszystko od początku. Proszę.

TOMI

-Dobrze. Więc razem z Alexem byliśmy małolatami kiedy, Renata przeprowadziła się wraz z rodzicami. Alex był odemnie starszy o trzy lata, a '' Rene'' tak nazywaliśmy twoją mame była w moim wieku, i zaczeła chodzić do mnie do klasy. Ja cichy spokojny, nieśmiały chłopak wstydziłem zagadać do ''Rene'', dopiero gdzie w połowie semestru za kolegowaliśmy sie, i przychodziła do nas. Natomiast Alex, był nieokrzesanym, zwarjowanym, chłopakiem imponował wielu dziewczynom, zaczął podryać Renate, a ja czułem zazdrość. Ale nie potrzebnie, bo twoja mama powiedziała jemu dosadnie, że nie umawia się z chłystkami i gangsterami. Którzy udają Bad boyów, od siedmiu boleści, nie wiesz jaki byłem zadowolony kiedy wybrała mnie a nie jego. Zaczeliśmy spotykać się codziennie, zaczołem zabierać ją na tor kumpla mojego ojca a twojego dziadka. Tam po raz pierwszy poczułem smak adrenaliny, szybkości i tej nie odpartej wolności którą daje jazda na jednośladzie. Zaczełem brać udział w wyścigach, najpierw juniorów, potem zajełem się tym zawodowo, niepodobało się to twojej mamie, zaczeliśmy się spotykać bardzo żadko, przez brak czasu dla niej. Trwało to przez dwa lata, niby wspaniała szczęśliwa para z nas była, ale brak czasu zabijał to szczęscie. Tej jednej nocy, chciałem naprawić wszystko, co między nami było. Najpierw ugadałem się z właścicielem toru czy mógłby mi wypożyczyć tor, na wieczór bo chciałbym zrobić niespodziankę dziewczynie. Przyżądziłem kolację ze świecami, ustawiłem stolik, krzesełka, i przyniosłem radio by była muzyka, kwiaty, łańcuszek ze znakiem nieskończoności w serduszku. Zabrałem tam twoją mame, i po raz pierwszy w tą noc, kochaliśmy się, ona była moją pierwszą kobietą, ja jej pierwszym mężczyzną. Może to teraz brzmieć śmesznie, ale uwież wtedy to takie dla mnie nie było bałem się, nie wiedziałem co z czym się je, co mam robić, nic. Po tej nocy powiedziała mi że z nami koniec, że było miło ale się skączyło, że zbyt ją skrzywdziłem a mój kochany braciszek ją pocieszał był przy niej, kiedy mnie nie było. Że dołączyła do gangu, byłem wściekły...nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Kiedy byłem rozbity, smutny, zdruzgotany z pomocą przyszedł mi Back, kumpel i właściciel toru, powiedział mi wtedy iż załatwił mi wyścigi, że jak je wygram to na osiemnaste urodziny, da mi taki prezent który posłuży mi na całe życie i będe miał zapewniony start w życiu. Przed dzień mojego wyjazdu, dowiedziałem się o tym iż ''Rene'' jest w pierwszym mesiącu ciąży i że to jest moje dziecko. Byłem w szoku, z jednej strony dziewczyna która ze mnie zakpiła i wybrała mojego brata, i nosi moje dziecko, z drugiej zaś przyszłość moja. Dla tych wyścigów pożuciłem wszystko, dom, gang do którego należałem z Teo, Alexem i Rene. Wyjechałem, przepraszam że nie walczyłem o ciebie, że zostawiłem ciebie z nimi i kłamałem, że wybrałem przyszłość zamiast swojego potomka, no w twoim wypadku potomkini. Nie wiem Martyno czy mi to wybaczysz, ale wtedy czułem się żle, okłamany, wykorzystany a jedyne co mi zostało to...

MY PASSION, MY LIFE.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz