ROZDZIAŁ.33

685 44 0
                                    

Pov. Martyna

Kolacja mineła w miłej atmosferze, po posiłku przeszliśmy do salonu i bez owijania w bawełnę, przeszłam do sedna sprawy. Dopytałam najpierw szczegółów, a później wypisałam odpowiednią kwote na czeku i wręczyłam go dziewczynie.
Najpierw nie chciała go przyjąć, ale później wzieła go ze łzami w oczach. Po wszystkim, porzegnaliśmy się i każdy wrocił do swoich obowiązków. Czyli, ja z Margaret sprzątaliśmy po kolacji, Daki poszła do siebie, Zahary do gabinety zadzwonić do naszych ojców.

Pov.Zahary

Poszedłem do gabinetu, zadzwoniłem do ojca. Troche mnie ten telefon, kosztował nerwów. Dowiedziałem się że, Tomi jest ranny ale nie zagraża nic jego zdrowiu, teraz dochodzi do siebie. Tato przejoł jego obowiązki, a jutro lub pojutrze ma być Max, i będę musiał się z nim spotkać. Teraz zadzwonie do tego kumpla " Billy", muszę dowiedzieć sie czy są dzisiaj jakieś wyścigi. To dobrze nam zrobi, a Margaret? Nie zrobie inaczej, spytam się sąsiadów czy Dakota mogłaby dzisiaj przenocować u Juli. Napewno dziewczynkom, ten pomysł się spodoba. Więc pierwszy telefon.
Pierwszy sygnał...cisza, drugi...tak samo, trzeci...o, jest.

TIMON
- Halo.

"TAX"
- Cześć, z tej strony Zahary. Widzieliśmy się dzisiaj, co prawda. Ale mam pytanie, może wydać się tobie trochę dziwne i nie na miejscu, ale...

TIMON
- Do rzeczy stary. O co chodzi?

"TAX"
- Czy orientujesz się może, czy ty organizowane są wyścigi, czy dzisiaj się odbywają?

Timon
- Tak są, odbywają się za trzy godziny. A co, chętny?

"Tax"
- Bardziej chodzi mi o " Billy" i " Magnum". Ale nie ukrywam że, sam również bym się przejechał.

Timon
- Spoko, będę u was za dwie godziny. Uprzedz dziewczyny, by były gotowe.

"Tax"
- Ma się rozumieć, zaraz im przekaże. Dzięki stary.

Timon
- Spoko, odrobisz w polu. Hahahaha
Do zobaczenia.

"Tax"
- Do zoba..

Dobra teraz drugi telefon.
Nie musiałem czekać długo, już po pierwszym sygnale, usłyszałem głos sąsiada.

Lukas
-Słucham.

Zahary
- Witaj Lulas, z tej strony Zahary, sąsiad z na przeciwka. Mam nie typową prośbę...

Lukas
- Strzelaj, zobaczę czy jestem w stanie tobie pomóc, jakoś.

Zahary
- Czy Dakota, mogłaby dzisiaj u was przenocować. Chciałbym zabrać, starsze dziewczyny, no...na...wyścigi. A wiem, Martyna nie pójdzie jeżeli Daki nie będzie miała odpowiedniej opieki i pomyślałem o was.

Lukas
-Jasne. Przyprowadź ją zaraz po tym, jak się naszykuje. Julia się ucieszy, pytała się mnie dzisiaj, czy możemy wpaść w odwiedziny do was, ale zauważyłem że, mieliście gości i nie chcieliśmy się w praszać.

Zahary
- A to, to nic takiego. Jak będę u was za dwadzieścia minut, to opowiem wszystko w skrócie. Dzieki Lukas.

Lukas
-Nie ma, za co.

Więc teraz przekazać wiadomość Dakocie. Na pewno się icieszy. Poszedłem do pokoju córki, zapukałem i wszedłem.

Dakota
- Cześć tatuś, czy coś się stało?

Zahary
- Zależy jak na to spojrzeć. Weź swój plecak, na szykuj piżamke, szczoteczke do zębów, paste, szczotke do włosów, kapcie i ciuchy na jutro. Oraz co chcesz, będziesz dzisiaj spać u Juli. Jeżeli chcesz, oczywiście.

Dakota
- Taaaaa...aaaaakkkkkm!!! Chcę, a mamusia wie?

Zahary
- Zaraz mamusi powiem. I na pewno się zgodzi.

Dakota
-To ja, zaraz będę gotowa. A ty tatuś, idź powiedz mamie.

No i poszedłem.
Martyna była jeszcze w kuchni. Powiadomiłem ją o wszystkim i czekałem na reakcje swojej kobiety. A ta, ni z tego, ni z owego. Podeszła do mnie i wbiła się w moje usta, składając pełen czułości, porządania, oddania i miłości pocałunek, przez co mój przyjaciel w spodniach dał znać o sobie. Nie! Tak to się bawić, nie będziemy. Co, ta kobieta robi ze mną? To jie zdrowe, tak nie można.
Złapałem ją za tyłeczek, posadziłem na blacie i zaczołem składać pocałunki na szyji, nasze zbliżenie przerwały, słowa naszej córeczki.

" Daki"
- Ej no, moglibyście poczekać, aż będę u Juli, a nie już się migdalicie.  Pamiętajcie TU MIESZKA JESZCZE DZIECKO,WASZE DZIECKO. - zaczeła się zaraz śmiać. - Ale i tak fajnie patrzeć jest, na to jak bardzo się kochacie. To piękne.

Martyna się zawstydziła, a ja z łobuziarskim uśmiechem odprowadziłem córke.

Zahary
- Pamiętaj, abym ja w przyszłości nie trafił, na taką akcję z twoim udziałem. Bo powyrywam nogi z tyłka, temu chłoptasiowi.

"Daki"
-Tatusiu, niech cię o to, głowa nie boli. Pi pierwsze chłopak straci przyrodzenie, a po drugie...nie wiadomo czy przeżyje.

Widziałem jak Martynie w oczach zbierały się łzy, po tym co powiedziała nasza córka.

Zahary
-  Użyjemy wszystkich środków, bu Ciebie wyleczyć, gdyby twój stan zdrowia się pogorszył. I teraz, nie myślmy o tym, żyjmy pełnią życia i cieszmy się nim. Czy moja księżniczka, gotowa?

Dakota
- Oczywiście, tato królu. Możemy iść, do mojej damy dworu.

Po usłyszeniu tych słów, cała nasza trójka wybuchła nie kontrolowanym śmiechem. Ucałowałem Martyne w czoło, i wyszliśmy z małą na zewnątrz. Gdy dochodziliśmy do drzwi frontowych, od domu sąsiadów. One otworzyły się z hukiem i wybiegła, Julia krzycząc, piszcząc a to wszystko z radości. Podbiegła do nas, złapała Dakote za rękę i pociągneła zwracając się do mnie.

Julia
-Dzień dobry Panu, ale porywam Dakote do siebie, mamyswoje sprawy. Więc dziękuję i do widzenia.

I już ich nie było, zaś do mnie wyszedł Lukas, roześmiany kręcąc głową.

Zahary
-Jeszcze raz, dziekuje za pomoc. Jutro z samego rana, odbiore córkę. Po prostu chcę by Martyna trochę się odprężyła. A tylko, ścigając się to zrobi.

Lukas
- Spokojnie, wyświadczysz mi przysługę. Ale mam, jeszcze jedną prośbę. Bo...no...wiesz, Conor też tam będzie, miałbyś na niego oko. Jest młody i głupi, zawsze pakuje się, w jakiś kłopot. Czy mógłbyś, zainterweniować w razie potrzeby. Bo szczerze mówiąc, ja nie wiem jak mam do niego dotrzeć.

Zahary
- Spokojnie. Będę miał go na oku. W razie potrzeby, pomożemy z dziewczynami.

Lukas
- Dziękuję, nie wiem jak wam się odwdzięcze.

Zahary
- Nie ma , za co. Widzimy się rano.

No to czas, przygotować się na wieczór.

C.D.N....

MY PASSION, MY LIFE.Where stories live. Discover now