Dragon - Jikook

1.3K 88 13
                                    

Kategoria: fantasy

Ilość słów: 5748

Jimin poprawił skórzane rękawice, jakie zakrywały mu dłonie. Następnie ułożył golf osłaniający jego szyję. Szedł skalną grotą, gdzie wszędzie paliły się pochodnie. Towarzyszyli mu strażnicy, którzy pilnowali wejścia do zamku. Dużo drobniejszy chłopak mijał ich i nawet nie zwracał już na nich uwagi.

Wyszedł na świeże powietrze i od razu uderzył w niego podmuch mocnego wiatru. Rozwiał ciemne, nieco dłuższe włosy. Jimin spojrzał przed siebie i zwolnił kroku. Wiedział, że będący wokół polany opiekunowie są jak zwykle zlęknieni. Każdy się bał stojącego pośrodku smoka.

Wysoka na trzy metry i długa na sześć metrów bestia budziła postrach wśród wszystkich mieszkańców Smoczej Skały. Miał czarne jak smoła łuski, które były silniejsze od najtwardszych ludziom znanych tworzyw. Długi ogon zakończony był kolcami, a pazury miał ostre i zabójcze. Spojrzenie stworzenia było przenikliwe i pełne złości. Od smoka biła agresja, którą każdy mógł wyczuć i dlatego każdy się go lękał.

Za wyjątkiem jego Opiekuna.

Jimin podszedł do bestii i wyciągnął rękę. Smok nieco się pochylił i czekał na moment, gdy człowiek go dotknie. Chłopak pogładził go po skórze między oczami i zatrzymał tam dłoń. Przymknął oczy i był w stanie wyczuć, jak jego bicie serca równa się z tym smoka.

Jimin nie był kimś zwykłym na królewskim dworze. Posiadał magiczne zdolności i od maleńkości wychowywany był na zamku, aby stać się nadwornym magiem. Jednak wraz z pojawieniem się smoka przejął rolę jego opiekuna, bo tylko on mógł go okiełznać.

Dārilaros ­– wyszeptał smocze imię czując, że bestia jest spokojniejsza. – Spokojnie – dodał lekko otwierając oczy. – Spokojnie, Dārilaros – poprosił.

Smok przysiadł i wtedy Jimin przeszedł do siodła, jakie bestia na sobie miała. Usiadł na nim i złapał się łęku.

– W górę – polecił smokowi, choć nie brzmiało to jak rozkaz, a bardziej jak pokorna prośba.

Zwierzę wzbiło się w powietrze i odlecieli od Smoczej Skały. Doskonale znali swoją trasę i Jimin usiłował panować nad swoim biciem serca. Wiedział, że jego niepokój udzieliłby się bestii, a tego nie chciał. Jednak jak mógł opanować swój strach przed życiem smoka?

Ich królestwo było w stanie wojny z ludami znad Półwyspu. Pustoszyli oni kraj i odcinali kontynent od dostaw towarów zza oceanu. Dlatego zadaniem smoka i jego Opiekuna było dziesiątkowanie wroga.

W teorii było to zadanie bardzo proste. Kto mógłby odeprzeć ataki smoka? Sprawa była niestety znacznie bardziej skomplikowana. Wrogie ludy ukrywały się w nadmorskich jaskiniach i prowadzili koczownicy tryb życia. Ich walka bardziej przypominała podchody, gdzie wygrywali. Do tego posiedli broń śmiertelnie groźną dla smoka.

Zbudowali wielkie kusze, z których strzelali strzałami wykonanych z materiału, który mógł przebić gruby pancerz bestii. Smok nie był zwrotny, więc ciężko mu było unikać ciosów. Jimin nie mógłby dopuścić do tego, aby jego podopiecznemu się coś stało.

Mag zobaczył na horyzoncie wrogie oddziały gromadzące się na klifie. Pogładził smoka po skórze i wziął głęboki oddech. Wlecieli w nisko wiszące chmury, aby zachować element zaskoczenia. Jimin nie musiał wydawać bestii rozkazu. Sam podleciał bliżej obozowiska i nim przeciwnicy zdążyli zareagować, to zionął niszczycielskim ogniem. Przelatywał nad artylerią i ją niszczył. Mag słyszał bolesne krzyki płonących żywcem ludzi. Nienawidził tego dźwięku, który towarzyszył mu od kiedy smok został włączony do walk. Musiał się przyzwyczaić, choć chyba wolałby ogłuchnąć.

X NOTES - One ShotyWhere stories live. Discover now