Like a prayer - Vmin - Smut

4.6K 149 98
                                    

Kategoria: smut

Ilość słów: 2660

UWAGA

Może to urazić czyjeś uczucia religijne!

***

Jimin powoli chodził wzdłuż nawy i gasił kolejne świece. Poprawił uciskającą go koloratkę i nasłuchiwał się w odgłosy burzy. Lubił być w kościele, kiedy padał deszcz. Było tam wtedy coś nieopisanie magicznego i tajemniczego. Park siedział wtedy i przygotowywał się do kolejnych mszy. W Korei katolicyzm nie był popularny, a on był jednym z księży w małej parafii na wyspie Jeju. Proboszcz nie dbał o kościół ani o wiernych, ale Jimin godnie go w tym zastępował.

Ksiądz chciał już wyjść, gdy drzwi do budynku gwałtownie się otworzyły. Wtedy uderzył piorun i Park zobaczył wysokiego mężczyznę, w ciemnym płaszczu. Skapywała z niego na posadzkę woda, a jego włosy był nią przesiąknięte. Wszedł do środka i zaczął przyglądać się kościołowi.

Jimin odłożył Biblię i wyszedł przed ołtarz. Paliły się jedynie pojedyncze światła, ale usiłował przyjrzeć się przybyszowi. Jego oczy był ukryte za włosami, a jego usta formowały się w delikatny uśmiech. Przypatrywał się witrażom, a stukot jego butów niósł się po całym kościele.

- Szczęść Boże, co pana do nas sprowadza? - zapytał przyjaźnie Jimin. Mężczyzna parsknął i udawał, jakby nie słyszał księdza. Parka to lekko poddenerwowało, bo zaczął się wtedy obawiać nieznajomego.

- Ładnie się tu urządziliście. Zawsze dla niego stawiacie takie cuda - powiedział ciemnowłosy. Jimin ścisnął w dłoniach sutannę i zaczął niespokojnie oddychać.

- Czy mogę w czymś panu pomóc? - zapytał Park. Wtedy mężczyzna ściągnął płaszcz i nonszalancko go zrzucił na posadzkę. Przeczesał włosy odsłaniając swoje czoło i oczy. Jimin powinien je był nazwać ślepiami, bo był czerwone i czaiło się w nich coś dzikiego, przerażającego.

- K-kim jesteś? - zapytał niespokojnie ksiądz, a nieznajomy zaczął zmniejszać między nimi dystans.

- Możesz mi mówić Taehyung. Przyszedłem sobie z tobą porozmawiać księżulku - powiedział mężczyzna. Park zaczął się cofać i uderzył plecami o filar. Serce biło mu jak szalone i bardzo się denerwował. Złapał się za medalik z krzyżem, jakby coś mu to mogło pomóc. - Zazwyczaj rozmawiasz o Bogu, prawda? Dzisiaj porozmawiamy o kimś innym. - Znowu rozbłysła błyskawica i Park zobaczył, jak na podłodze oprócz cienia Taehyunga pojawia się zarys pary skrzydeł. - Porozmawiamy o diable.

Nieznajomy oparł rękę o filar i Jimin mógł poczuć na sobie jego oddech. Mężczyzna był przerażający i uśmiechał się szalenie. Park cały dygotał i ściskał w ręce krzyż.

- Czym ty jesteś? Czego ode mnie chcesz? - Taehyung ułożył palec na drżących wargach księdza i aż się oblizał czując ich miękkość.

- Jestem tym, czego tak się boicie. Demonem - mówiąc to rozpostarł skrzydła. Były kawałkami kości z naciągniętą skórą, a na końcach miały ostre pazury. Były krwiste i ogromne. Rozerwały tył koszuli Taehyunga rozrzucając jej strzępy na podłogę.

Do oczu Jimina napłynęły łzy i zaczął mamrotać słowa modlitwy. Nigdy nie wierzył, że ucieleśnienie ludzkich koszmarów pojawi się w jego życiu.

Demon nie zabrał palca z ust Parka i zaśmiał się kąpiąco, gdy rozpoznał szeptane przez niego słowa.

- Myślisz, że on cię przyjdzie uratować? Nie liczyłbym na to. I to też ci nie pomoże. - Taehyung zerwał krzyż z szyi Jimina i odrzucił go w kąt. Park popatrzył na to z jeszcze większym strachem.

X NOTES - One ShotyWhere stories live. Discover now