Kategoria: smut, zombie
Ilość słów: 3765
Taehyung upewnił się, że dobrze zabezpieczył drzwi. Odszedł od nich i wyciągnął z kieszeni paczkę słonych orzeszków. Poszedł w kierunku umywalek, jakie były w szkolnej toalecie i stanął obok Jungkooka, który właśnie pił wodę z kranu.
– Dam ci 10 orzeszków za gryz batona – zaproponował pokazując paczkę. Jungkook spojrzał na niego z uśmiechem, który mógłby być niewinny, gdyby nie kolczyk w wardze.
– Jadłem 5 dni słone, kiedy ty wpierdalałeś sam cukier – odpowiedział.
– Oj no weź. Wolę słodkie, a wyjedliśmy cały zapas z kantorka – powiedział z niezadowoleniem Taehyung.
– Poprawka. Ty wyjadłeś – zaśmiał się Jungkook.
– Słone wypala mi usta – oznajmił Kim wydymając wargi.
– A ja umierałem z pragnienia, jak żarłem słone, a do picia była tylko cola – odparł Jungkook. – Jutro możemy spróbować czegoś poszukać – dodał.
– Gdzie? Na stołówce jest za dużo zombiaków – zauważył trafnie Taehyung.
Chłopaki chodzili wspólnie do jednego liceum w Hyosan. Byli przyjaciółmi ze szkolnej ławki, razem grywali w baseballa i się uczyli. Wiedli zwykłe życie szykując się do egzaminów, gdy w ciągu jednego dnia wszystko drastycznie się zmieniło. Ich szkoła z nieznanych im powodów stała się epicentrum epidemii zombie. Ich znajomi i nauczyciele zmieniali się w martwe bestie, które niosły śmierć kolejnym. Całe miasto zostało odcięte od świata i nie dostali ratunku. Chłopaki trzymali się razem, choć nie zawsze była ich tylko dwójka. Na początku ocalonych było wielu, ale kolejni ludzie umierali. Pogryzieni przez zombie, popełniający samobójstwo.
Jungkook z Taehyungiem stracili nadzieję po dziesięciu dniach. Wiedzieli, że znikąd pomocy i ich dni są policzone. Obaj wtedy się... zmienili. Oni już nie walczyli o życie. Urządzili sobie zabawę i grę przetrwania, jakby wszystko było w normie. Z radością rozbijali zombie głowy metalowymi kijami do baseballa. Szukali jedzenia i to wszystko stało się dla nich świetną rozrywką. Nie liczyło się, czy przeżyją. Chcieli się chociaż dobrze bawić.
– Nie wytrzymam na tych słonych orzeszkach – mruknął Taehyung, a Jungkook się do niego uśmiechnął.
– Dam ci ostatniego batonika, jaki pozostał nam w szkole – powiedział Kook i wyciągnął z kieszeni Snicersa. Tae chciał mu go zabrać, ale Jeon schował go wtedy za plecami. – Ale jutro wychodzimy szukać słodyczy poza szkołą – oznajmił.
– Nie ma szans, żebyśmy wyszli żywi ze szkoły – zauważył trafnie Taehyung, a uśmiech nie zniknął z twarzy Jungkooka.
– No to jutro umrzemy – powiedział dumnie, na co Kim parsknął.
– Spoko – zaakceptował ich plan i wyciągnął rękę prosząc o batonika.
– Łatwo poszło – zaśmiał się Jungkook, gdy Tae zaczął pałaszować słodycze.
– Stary, ile można? Przecież my tu już siedzimy ze dwadzieścia dni. Nikt nas nie uratuje. Latali tym helikopterem, widzieli nasz sygnał SOS i mieli nas w dupie – przytoczył sytuację z początków epidemii, gdy ukrywali się na dachu.
– Mordo, siedzimy tu dwadzieścia pięć dni – poprawił przyjaciela Jungkook. – Ale racja, też mam dość – powiedział i oparł się o ścianę. Spojrzał za wysokie okno, przez które wpadało światło księżyca, a to sprawiało, że w łazience było bardzo jasno.
YOU ARE READING
X NOTES - One Shoty
FanfictionZbiór moich one shotów. Vminkook, Taekook, Vmin i Jikook (może pojawi się kiedyś inny ship) Część to smuty, a niektóre nie. Wszystkie będą opisane. Miłego czytania!