Squid game - Vminkook

1.4K 70 28
                                    

Kategoria: angst, a co kurwa innego

Ilość słów: 459

Jimin przegrał...

Taehyung wpatrywał się w niego ze strachem. Przecież miało im się udać. Pomimo ciągłego strachu przed śmiercią usiłowali walczyć. O własne życie. O siebie nawzajem. I w ostatniej rundzie morderczej rundy Jimin przegrał. Popełnił błąd, za który szło mu popełnić największą cenę.

Tae patrzył na przerażenie skryte w oczach ukochanego. Jak napływają do nich łzy zdradzające strach przed nadchodzącą śmiercią. Przetłuszczone, dłuższe włosy opadały mu na czoło i przyklejały się do skóry pokrytej potem. Jimin był przemęczony, doprowadzony na skraj wytrzymałości. Sińce pod oczami, popękane, pełne usta. Wszystko to pokazywało, jak wiele przeszedł.

Na darmo.

Może lepiej było umrzeć w pierwszej rundzie? Nie walczyć, skoro jedynie cierpiał i żył ze złudną nadzieją.

Jimin podniósł się z klęczek, a jego dłonie drżały. Po policzkach ciekły słone łzy. Nie był gotowy na śmierć, o ile w ogóle da się być na nią gotowym. Był młody, chciał cieszyć się upływającym czasem u boku swojego ukochanego. Chciał całować go we włosy, ściskać za rękę i dawać największe szczęście. Wszystko to prysło i miało się zakończyć.

Jimin spojrzał na Taehyung. Park znał smak utraconej miłości i wiedział, jakie to gorzkie. Dlatego uśmiechnął się do Tae. Do jego księżyca, promyczka, misia, uśmiechu i radości. Łzy sunęły mu po policzkach i wpadały do ust ułożonych w szeroki uśmiech. Nie chciał opuszczać Taehyunga, jak kiedyś jego ukochany go zostawił. Jednak nie miał wyjścia, nie od niego to zależało.

Kim zobaczył, jak jeden z zakapturzonych strażników unosi pistolet i celuje nim w Jimina. W jego uśmiechniętego, zapłakanego Mimi, którego kochał całym sercem.

– Błagam, nie! – krzyknął i zerwał się do biegu. Chciał osłonić ukochanego, przyjąć na siebie jego kulę. Chciał zginą, aby jego miłość żyła.

Poczuł, jak jeden ze strażników złapał go w pasie i mocno trzymał. Taehyung usiłował się wyrwać, ale nie miał takiej siły.

– Błagam, zabijcie mnie zamiast jego. Błagam! – wrzeszczał, gdy histeryczne płakał. Chciał dotrzeć do Jimina, ale nie mógł. Dzieliła ich zbyt duża odległość. Próbował wyciągnąć dłoń, ale nie było szans, aby dosięgnął Jimina.

– Dziękuję, Tae – powiedział drżącym głosem Park usiłując zamaskować swój strach. – Dziękuję za grę, kochanie.

Taehyung krzyknął boleśnie, gdy strażnik wystrzelił kulę. Jimin opadł na podłogę, a jego krew zaczęła pokrywać ziemię. Kim patrzył w jego martwe oczy, które zalewała krew. Miękkie wargi, jakie stawały się czerwone. Delikatne włoski, w których rozprysły jego kości i kawałki mózgu. Patrzył na ciało, w którym zaklęty kiedyś był duch, jakiego kochał, a jaki został wyrwany ze świata ludzi.

Taehyung płakał, a oczy wszystkich strażników były na niego zwrócone.

– Wygrałeś, Tae – usłyszał znajomy szept. To musiały być zwidy, jego ukochanego już nie było. Nie Jimina, tylko tego pierwszego.

Spojrzał na trzymającego go strażnika, który ściągnął maskę. Jego policzki błyszczały od łez, bo nie udało mu się uratować obu jego ukochanych.

– Wygrałeś, Tae – powtórzył Jungkook.  


***

Napisałam to pod wpływem "chwili" i nie, nie oglądałam Squid Game, bo bym we własnych łzach utonęła.

I tak, ryczałam pisząc to.

X NOTES - One Shotyजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें