Painting - Vmin

1.3K 67 8
                                    

Kategoria:

Ilość słów: 826

Jimin siedział na wprost obrazu. Wpatrywał się w jego proste i stonowane kolory. Przełamywała je biel chusty, jaka spowijała twarze całujących się kochanków. Park uwielbiał ten malunek i często przychodził do muzeum, aby móc go oglądać. Nie chodziło nawet o sam jego wygląd, a emocje, jakie w nim budził. Wpatrywał się w niego, kiedy dochodził do jego uszu gwar muzeum. Rozmawiający ludzie, przejeżdżające samochody, jakich odgłosy dostawały się do dostojnego wnętrza z ulicy. Jimin nie zakładał słuchawek, bo lubił otaczające go dźwięki.

Przy obrazie często myślał o jego przesłaniu. O całującej się parze, które zdaje się być ślepa na swoje wady, wygląd. Biała chusta, taka czysta, symbolizująca dobro, owijała ich oczy, a nawet usta.

Czy autorowi chodziło o to, że fizyczność blednie przy wewnętrznym uczuciu? Jimin podświadomie rozpatrywał ten obraz w kategoriach jakiejś żałoby. Malarka była z zachodu, gdzie biały kolor nie kojarzy się z niczym przykrym. Ale w kulturze chłopaka to był kolor związany z pogrzebami, śmiercią.

Czy miłość jest również naszym końcem, ponieważ nasza druga połówka wysysa z nas energię? Poświęcamy całe swoje serce i dusze, aby sprawiać jej szczęście, a ona może tego nie dostrzegać.

Po policzku Jimina popłynęła samotna łza. Znaczyła mokrą ścieżkę na zarumienionej skórze i zabrała z oczu trochę tuszu, jakiego chłopak używał. Wydawała się przez to czarną łzą, która swoją drogę zakończyła na jego pełnych ustach.

Ślepa miłość? Nie widzimy czyichś wad, a może nawet jego emocji? Tworzymy swoje wyobrażenie ukochanego czy ukochanej, bo nasz umysł chce stworzyć kogoś idealnego? Wymyślamy kogoś nierealnego i ubieramy go w naszą drugą połówkę, która jest pełna skaz, ale taką powinniśmy ją kochać?

Może to iluzja? Może kochankowie mają na twarzach białe chusty, bo nigdy się nie pocałują? Bo to jedynie pragnienie zaklęte w nieszczęśliwie zakochanym człowieku? Biały materiał symbolizujący prawdę odcina go od tego snu?

Jimin nie pozwolił popłynąć kolejnej łzie, od razu ją otarł. Patrzył na obraz, który kiedyś odczytywał jako znak prawdziwej, czystej miłości. Takiej, gdzie nie patrzymy oczami, a serce. Z czasem zaczął w dziele odnajdywać więcej bólu, a sam w sobie widział głupca.

Ktoś się do niego dosiadł na ławce. Jimin zawiesił oddech, a serce zaczęło bić, jakby miał zaraz przebiec maraton. Widział, kim jest ten, który znalazł się obok niego. Oczy Jimina błyszczały od tego, jaki chłopak był piękny. Ciemne, kręcone włosy opadające niekontrolowanie na jego czoło. Pełne wargi, spomiędzy których ulatywały niemalże anielskie słowa, bo głos loczka był niski i delikatny. Miał na sobie zielony sweter, jakim zakrywał białą koszulę. Do tego czarne, luźne spodnie i aktówka. Musiał wrócić z uczelni, którą miał niedaleko. Na brzegach paznokci widoczne były brązowe plamki, czyli musiał niedawno malować i jak zwykle nie mógł domyć pigmentu.

Jimin wpatrywał się w niego jak w obraz. Chłopak nie odzywał się, ale widać było, jak nerwowo przełyka ślinę. Czuł na sobie intensywny wzrok Parka, z oczu którego uchodziło coraz więcej łez. Bezgłośny płacz pełen cierpienia zmieszanego z bezgraniczną miłością. Jego ślepym zakochaniem w wyobrażenie, jakie stworzył w swojej głowie. Wydawało mu się, że widział drobne gesty chłopaka wskazujące na to, że również go pokochał. Jak boleśnie się później przekonał, była to iluzja. Jego uczucie odbijało się od ściany.

Stracił przyjaciela i miłość, a to jest najboleśniejsza utrata.

Nagle loczek wyciągnął chusteczkę i odwrócił się szybko do Jimina. Delikatnie ocierał mu łzy, by potem ułożyć dłoń na jego policzku. Patrzył w szklane oczy Parka, który czuł, jak drży mu warga od kłębiących się w nim emocji. Dlaczego na niego tak patrzy? Czemu gładzi mu skórę? Dlaczego sam ma w oczach łzy?

- Przepraszam – szepnął Taehyung i nieznacznie się przesunął bliżej przyjaciela. – Byłem nieczuły i głuchy. Nie słuchałem swojego serca, a rozsądku. Ja, malarz – zadrwił sam z siebie, ale szybko spoważniał. – Pokazałeś mi miłość, Minnie. Pokazałeś jej piękno we wszystkich radosnych kolorach. Gdy cię utraciłem, zobaczyłem, jak bardzo puste jest moje życie. Zawsze byłem egoistą i cieszyłem się, jak o mnie dbasz i jak poświęcasz mi swoją uwagę. Musiałem cię stracić, aby zrozumieć, że nie chcę być egoistą. Każdego dnia chciałem cię przytulić, bo wiedziałem, jak to lubisz. Tak wiele rzeczy robiłem, bo chciałem dać ci dobro, a nawet tego nie zauważyłem. Nie widziałem, jak bardzo cię kocham. Bo cię kocham – powiedział Taehyung, a Jimin w to nie wierzył. Czy to znowu wytworzona w jego głowie iluzja? Czy był w takiej rozpaczy, że wkładał w usta Tae własne słowa?

Ale nie... To nie jego smutek był dłonią gładzącą jego policzek. To nie jego ból patrzył w jego oczy, jakby Jimin był całym jego światem. W końcu to nie echo płaczu wypowiedziało te piękne słowa.

- Też cię kocham – oznajmił nieśmiało. Już raz to powiedział i pogrążył się w ciemnej otchłani. Już raz złamano mu serce. Ale tym razem to nie on pierwszy to wypowiedział. Wtedy jedynie pieczętował ich miłość.

Taehyung się uśmiechnął i objął Jimina w tali. Przybliżył go do siebie, a Park ułożył mu głowę na ramieniu. Trzymali się za ręce wpatrując w obraz, który na nowo nabrał dla nich pięknego znaczenia.

***

Szybki os, którego w sumie nie planowałam wrzucać.

A tutaj obraz, jakby ktoś był ciekawy.
„Kochankowie" René Magritte

„Kochankowie" René Magritte

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.
X NOTES - One ShotyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora