King of Hell and Angel - Vmin - Smut

2.7K 116 21
                                    

Kategoria: smut, fantasy

Ilość słów: 2780

W Niebie można było wyczuć, że dzieje się coś innego. Anioły uciekły na Ziemię albo pochowały się w swoich niebiańskich pokojach. Wiedziały, co nadchodzi, a raczej kto. Niektóre go pamiętały, niektóre nazywały go kiedyś bratem. Teraz był ich największym przeciwnikiem z jakim codziennie toczyły bój. To on był zgubą śmiertelników i on robił wszystko, żeby ściągnąć ich na swoją stronę. Jego wygrana była porażką Aniołów. Do tego znany był z zwzględności i oziębłości w swoich czynach. Chociaż nie był to sam Lucyfer, to i tak nazywano go Królem Piekieł.

I oto najpotworniejszy demon we własne osobie wstąpił do Nieba. Opustoszałego i pozbawionego swoich Aniołów miejsca, z którego przed tysiącleciami został wygnany. Taehyung wyglądał jak zupełne przeciwieństwo Arkadii. Miał na sobie czarny jak smoła strój, w którym zdawał się rzucać cień na całą okolicę. Czarne buty zostawiały po sobie ślady, jakby przed chwilą kroczył po ciemnym piasku. Założył marynarkę, której górę i tak miał rozpiętą. Ukazywało to jego klatkę piersiową, na której ciągnął się tatuaż ukazujący ciernie. Kończył się dopiero na szyi i zdawało się, że ciągle na jego ciele pojawiają się nowe gałązki zakończone kolcami. Na gardle miał srebrny łańcuch, który opinał go również w pasie.

Żaden z Aniołów nie mógł zaprzeczyć, że najpodlejszy kusiciel jest niesamowicie przystojny. Miał ciemne włosy, które widać było, że są jedwabiste w dotyku. Spomiędzy pełnych ust ulatywały najgorsze słowa, jakie zgubiły niejednego śmiertelnika. Spojrzenie było przeszywające i kryła się w nich niekończąca się złość oraz wściekłość. Wszystko czego dotykał umierało, a wszystko na co spojrzał przeszywał przeraźliwy ziąb. Choć sam był rozpalony, to jego dotyk przypominał spotkanie z soplem lodu.

Taehyung szedł powoli po niebiańskich korytarzach uważnie obserwując swój dawny dom. Nic się nie zmieniło, od kiedy jego Stworzyciel go stamtąd wygnał. To on był u boku Lucyfera, gdy ten wzniecił bunt i to razem z nim trafił do piekielnych czeluści.

W końcu przystanął przy drzwiach, które były dosyć skromne jak na resztę Edenu. Białe drewno biło jasnością, która oślepiała przyzwyczajonego do ciemności Taehyunga. Ułożył dłoń pełną pierścieni na klamce i niepewnie ją nacisnął. Popchnął drzwi i na jego twarzy ukazało się coś, co pojawiało się na niej raz na sto lat.

Uśmiech.

Gdy wszedł do środka, jego oczy się zmieniły. Nie było już chęci mordu, czy ludzkiej zguby. Była jedynie miłość do stojącego przy oknie Anioła.

Jimin wiedział, że jego ukochany przyszedł go odwiedzić. Czuł jego obecność, od kiedy ten tylko pojawił się w Niebie. Chciał wybiec mu na powitanie, ale wiedział, że jest to zakazane. Dlatego czekał na niego z niecierpliwością i był podekscytowany słysząc jego kroki.

Spojrzał ze szczerym uśmiechem na Taehyunga, który nie wiedział wtedy, co powiedzieć. Za każdym razem gdy się spotykali, był olśniony pięknem swojego anioła. Jimin był jego przeciwieństwem, w każdym calu. Był nieco niższy i dużo drobniejszy. Włosy miał srebrne, a do tego połyskiwały one od niebiańskiego pyły. Oczy były pełne ciepła i dobroci, jaka wypełniała najmłodszego w Edenie anioła. Policzki miał naturalnie zaróżowione, a pulchne wargi ukazywały najpiękniejszy w całym świecie uśmiech.

– Witaj, Jimin – powiedział niskim i nieco zachrypniętym głosem Król Piekieł.

– Witaj, Taehyung – odpowiedział mu radośnie i melodyjnie Anioł. Oddalił się od okna i wtedy spojrzał na to, co jego ukochany trzymał w dłoniach. Otworzył na to usta ze zdumienia i szybko znalazł się obok Tae. Demon wiedział, na co patrzył piękny chłopak, co go nieco speszyło.

X NOTES - One ShotyWhere stories live. Discover now