Dance - Vmin

1.2K 62 10
                                    

Kategoria: baśniowe

Ilość słów: 1633

Chłopak obrócił się kilkakrotnie na palcach, a następnie wykonał lekki podskok. Uśmiechał się sam do siebie, gdy w jego uszach rozbrzmiewała piękna melodia. Nie wygrywali jej muzycy, nie było tam żadnych instrumentów. Muzyka po prostu była w ogrodzie, w którym tancerz żył. Otaczał go wysoki mur, który pokryty był pnączami. Otaczała go wieczna noc, którą rozświetlały świecące w ogrodzie kwiaty. Liście pokrywały kolumny, jakie ustawione były wokół sceny, jaka była domem tancerza.

Chłopak nie znał swojego oblicza. Widział je jedynie w wodzie wypełniającej fontannę, ale nie było to zbyt wyraźne. Dlatego nie był świadomy swojej pięknej urody. Miał srebrne włosy, jakie układały się niedbale. Oczy były granatowe, niczym ciemne niebo, jakie zawsze mu towarzyszyło. Policzki lekko się różowiły, podobnie jak pełne usta, z których nie schodził uśmiech ukazujący małe dołeczki i nierówne jedynki. Szyję miał smukłą, a ramiona zawsze wyprostowane. Miał na sobie białą, zwiewną koszulę, która wyszywana była srebrnymi diamentami. Do tego czarne spodnie, jakie niezbyt opinały jego ciało. Miał bose, małe stopy, a mimo to nie bolało go stawanie na palcach, które miał doskonale wyćwiczone.

Nie wiedział, kim był albo czym był. Znał jedynie taniec i to nim się czuł. Nie poznał swojego początku, a tym bardziej nie wiedział, gdzie zmierzał. Nie jadł, nie pił, nie spał. Był istotą, jaką jedynie interesował taniec. Jego ciało poruszało się do pięknej melodii, która mu się nigdy nie nudziła. Leciała w kółko i na okrągło, a on dalej do niej tańczył z uśmiechem na ustach. Miał idealną postawę, a jego płynne ruchy były pełne gracji i wdzięku. Lawirował między kolumnami, napawał się zapachem zawsze świeżych i kwitnących kwiatów. Fontanna dodawała przyjemnego szumu, a co jakiś czas obok tancerza przelatywały wróble, które nie wiadomo skąd się brały.

Istota była Tańcem, który kochała. Chłopak nie starzał się, ani się nie męczył. Czuł jedynie radość z tego, co robi. Choć w jego sercu była pewna pustka, jakiej nie umiał zdefiniować. Nie wiedział, czym ona była, ani jak ją można było wypełnić. Uznał ją za zło konieczne, z którym dało się żyć. Póki miał taniec, którym był, nic mu nie przeszkadzało.

***

Taehyung siedział kompletnie znużony na przyjęciu. Był to piękny bal na jego cześć, bo książę skończył dwadzieścia sześć lat, a w jego królestwie hucznie to obchodzono. Jego nie bawiły tańce, sam go nie znosił. Stawiał pokracznie kroki i wystawiał się na pośmiewisko. Dlatego nawet nie wybrał się na parkiet, aby się nie skompromitować. Opierał głowę o rękę i usiłował nie zasnąć. Rozejrzał się po gościach i nikt nie zwracał uwagi na przystojnego, ale odpychającego z charakteru księcia. Dlatego Kim postanowił ulotnić się z balu. Wstał i wyszedł niezauważony z sali. Przeszedł ciemnym korytarzem wzdłuż wielkich okien, przez które oświecał go księżyc. Nagle wydało mu się, że usłyszał miękki, wysoki głos, którego nie był w stanie przypisać do płci. Melodia mu się spodobała, a był zdziwiony tym, że nie była to muzyka grana na balu. Zaciekawiony magicznym głosem wyszedł z pałacu pierwszymi drzwiami. Trafił do ogrodów, w których nie było nikogo, a dźwięk mimo to stawał się wyraźniejszy. Pokierował on księcia do kwiatowego labiryntu, w którym rzadko bywał. Przyspieszył kroku, aby szybciej dotrzeć do źródła czarodziejskiej melodii. Zaczął biec, a jego ciemne włosy lekko falowały. Melodia fleta pięknie komponowała się z głosem, jaki go wzywał. Czuł szybkie bicie serca i rosnącą ekscytację. Dobiegł nagle do końca labiryntu i był pewien, że nigdy tam nie było drzwi. Jednak wtedy ukazały mu się drewniane wrota, a spod nich wydobywało się złote światło. Taehyung niepewnie nacisnął klamkę i popchnął ciężkie drzwi i trafił do miejsca, o istnieniu którego nie miał pojęcia.

X NOTES - One ShotyWhere stories live. Discover now