Angels - Vminkook

2.1K 91 46
                                    

Kategoria: fluff, nadprzyrodzone, fantastyczne

Ilość słów:  2648

Jimin siedział na puszystej chmurce, która służyła za kanapę. Machał nogami i patrzył w przestrzeń pod nim. Spoglądał z góry na miasto, do którego nie mógł zejść. Fascynowało go ludzkie życie i chciał zobaczyć, jak to jest, być na ziemi.

Podniósł wzrok, gdy usłyszał chrząknięcie archanioła. Zeskoczył z chmury i podszedł do wysokiego mężczyzny o srebrnych, podobnych do niego włosach.

– Jimin, właśnie rodzi się człowiek, którym będziesz się zajmować – oznajmił wyższy, a na twarzy anioła zagościł szeroki uśmiech. Wiedział, że jego zadaniem jest opieka nad wskazanym człowiekiem. Dlatego był uradowany, że po długim czasie oczekiwania, wreszcie na świat przychodził ktoś, kogo Jimin miał wspierać.

– Jednak nie będziesz sam – dodał po chwili archanioł, a to zdziwiło niższego. Nigdy nie słyszał o sytuacji, aby człowiekiem zajmował się więcej niż jeden anioł. Wtedy obok jego przełożonego pojawił się przystojny chłopak o ciemnych włosach, które lekko mu się kręciły i opadały niesfornie na czoło. Uśmiechnął się niepewnie ukazując królicze ząbki, a w jego oczach kryła się ekscytacja zmieszana z przyjaznym nastawieniem.

– Hej! Mam na imię Jungkook, miło mi cię poznać...

– Jimin – dokończył niższy i lekko się sobie ukłonili. Kook stanął obok srebrnowłosego, którego uśmiech przyprawiał go o rumieńce.

– Zaraz dotrzecie do szpitala, gdzie się rodzi. Powodzenia – powiedział archanioł i pstryknął palcami. Chłopaki znaleźli się w białej sali, którą wypełniał kobiecy krzyk, przerwany przez płacz dziecka. Spojrzeli na leżankę i bliżej niej podeszli. Kobieta była przepocona i wyraźnie zmęczona, ale bardzo szczęśliwa. Pielęgniarka dała jej dziecko, które od razu do siebie przytuliła.

– Cześć Taehyung – powiedział tata noworodka i delikatnie pogładził go po nosku.

– Taehyung. Ładne ma imię – oznajmił Jungkook.

***

– Czy on chociaż chwile usiedzi na miejscu? – krzyknął rozbawiony Jimin, kiedy razem z Kookiem biegli za 7–latkiem. Chłopczyk miał uśmiech na twarzy, podobnie jak jego anioły. Opiekunowie nie wiedzieli, gdzie zmierza Taehyung, aż dotarli do sadu jego babci. Pośrodku stała wysoka i stara wiśnia. Tae zaczął się po niej wspinać i nie zwracał uwagi na korę, która lekko ocierała mu skórę. Wdrapał się na sam szczyt i wtedy anioły dostrzegły jego kwadratowy uśmiech. Taehyung był bardzo żywym dzieckiem, chociaż umiał czasami znaleźć chwilę wyciszenia. Właśnie taka nadeszła, gdy podziwiał otaczającą go okolicę. Brał głębokie wdechy, aby zaciągnąć się świeżym, lekko owocowym powietrzem. Anioły stały na ziemi i patrzyły, jak chłopczyk zamyka oczy, aby na chwilę odcinać myśli. Niestety wtedy utracił równowagę i zaczął spadać. Upadek mógł się okazać bolesny i mogło skończyć się na złamanej nodze czy ręce, jednak w połowie spadania Jungkook przytulił chłopca i tak upadli. Nie mógł go w pełni ochronić, ale chociaż tyle mógł dla niego zrobić. Trzymał go swoimi silnymi dłońmi, a Taehyung poczuł się bezpiecznie, choć sytuacja była dosyć groźna. Kook miał grymas bólu na twarzy, dopóki nie podszedł do niego Jimin i lekko nie przytulił.

– Niezdara – zaśmiał się Jungkook patrząc na Tae. Chłopczyk otrzepywał trawę i spojrzał na lekkie zadrapania. Na dobrą sprawę nic mu się nie stało, więc złożył ręce jakby do modlitwy z tą różnicą, że mocno zaciskał palce na dłoniach.

X NOTES - One ShotyWhere stories live. Discover now