War - Jikook

1.8K 78 15
                                    

Kategoria: wojna, rozłąka

Ilość słów: 1659

Jimin wszedł do swojego domu, to znaczy czegoś, co nim kiedyś było. Przez jego miasto przeszła wykańczająca wojna i jego ciepłe, pełne radości gniazdko wyglądało potwornie. Pokradzione meble, obdarte ściany, wybite okna. W niektórych miejscach osypały się fragmenty ścian od bombardowań. Pomyślał, że nie był w najgorszej sytuacji, niektórzy zupełnie stracili dach nad głową. On musiał się ukrywać, uciekać, nieraz było blisko tego, aby utracić życie. Miał ledwie dwadzieścia siedem lata, a czuł się jak starzec w kraju usiłującym się podnieść po II wojnie światowej i Wojnie Koreańskiej. Był zmęczony i pusty, jakby stał się jedynie naczyniem.

Jednak musiał żyć dalej.

Zaczął od prozaicznych i przyziemnych rzeczy. Żołnierze nie ukradli środków czystości, więc zaczął zamiatać podłogę. W powietrzu unosił się wlatujący mu do nosa kurz i pył. Po kilku minutach zamiatania sam był pokryty białą warstwą pyłków. Jednak nie przerywał porządków. Łóżko było popsute, ale zostawili materac. Dlatego pozbył się metalowych ram wyrzucając je przez zbite okno. Ścierał kurze, dokładnie wszystko szorował. Chciał odzyskać swoje piękne mieszkanko. Bardzo młodo wyprowadził się od rodziców. To była jego oaza, jaką sam stworzył i pielęgnował. Zdemolowana melina niczym nie przypominała uroczego mieszkania, ale Jimin poczuł się w pewnym stopniu bezpiecznie.

Sprzątanie zajęło mu cały dzień. Nie miał gdzie wypakować rzeczy z małego plecaka, który był jego całym dobytkiem. Dlatego wyszedł z mieszkania i zaczął chodzić po korytarzach.

– Tu mieszkał pan Cho, zginął pierwszego dnia – pomyślał i wszedł do domu nieżyjącego sąsiada. Znalazł tam małą szafkę, więc wziął ją ze sobą. W podobny sposób skompletował sobie jeszcze dwa niepasujące do siebie krzesła, stolik i obraz niebędący w jego guście, ale zawsze to była jakaś ozdoba. Na koniec znalazł cudem ocalały wazon, pęknięte lustro i firanki, którymi dopełnił wygląd swojego mieszkania. Ani trochę nie przypominało jego gniazdka, ale można było powiedzieć, że to był mały zalążek.

Wyszedł z budynku niosąc baniak, do którego nabrał wody ze wspólnej studni. Po drodze wziął ze sobą znalezioną patelnie i garnek. Wrócił do domu i wszedł do łazienki, z której została jedynie wielka bala. Jimin zawsze był czyścioszkiem i słynął ze swojej elegancji. Pozostał taki nawet w czasie wojny. Zawsze miał uczesane i umyte włosy. Dbał o pełne usta i delikatną skórę. Ubierał ładne ubrania, chociaż po latach uciekania były podarte i nadawały się na szmaty. Jednak Park miał poczucie, że nie może pozwolić na to, aby wojna odebrała mu wszystko.

Rozebrał się i spojrzał w pęknięte lustro. Nie pamiętał, kiedy ostatnio przyglądał się swojemu odbiciu. Bardzo schudł, to na pewno. Często głodował, a to odcisnęło piętno na jego ciele. Wystające żebra, niemalże wklęśnięty brzuch. Jego twarz mimo pielęgnacji była zniszczona – gdzieniegdzie były blizny, a do tego miał wory pod oczami. Włosy były niedokładnie przystrzyżone i ciemne kosmyki utraciły dawny blask.

Wszedł do bali i zaczął się myć szarym mydłem, jakie znalazł w swoim dobytku, czyli plecaku. Mył nim ciało i włosy, a woda stawała się biała od pyłu. Jimin najechał na swoje obojczyki i poczuł pod palcami metal. Zaczął go dokładniej gładzić w dłoni i wtedy do jego oczu napłynęły łzy.

Chciał walczyć. Chciał dołączyć do wojska. Jednak on mu zakazał. Mówił, że jest zbyt kruchy i zginie pierwszego dnia. Później Jimin chciał pomóc żołnierzom, ale stchórzył. Nie był takim bohaterem, jak on. Był strachliwy i nie odważył się zaciągnąć. Nie umiał sobie wybaczyć swojej postawy i był na siebie wściekły.

X NOTES - One ShotyWhere stories live. Discover now