Goodbye - Vmin, Taekook

1.6K 65 24
                                    

Kategoria: angst, choroba

Ilość słów: 2658

Jimin wziął kolejnego szota i znowu nic. Ciągle pustka, ciągle nic nie czuje. Chociaż alkohol płynął w jego żyłach i sprawiał, że ciało było coraz bardziej bezwładne, to w jego głowie nic się nie działo. Nie pomógł kolejny szot, nie pomogły kolejne tabletki. Jimin chciał poczuć, ale nie czuł. Oświetlały go klubowe światła, jakie mieniły się milionem barw na jego skórze. Usiłował tańczyć do rytmu muzyki, która już do niego nie dochodziła.

Nawet czysta wódka mu nie pomagała.

Pragnął, aby cokolwiek tknęło jego serce. Aby jakikolwiek bodziec wywołał reakcję w jego mózgu. Nic takiego się nie działo. Niby był w klubie. Niby czuł zapach papierosów i spoconych ciał. Niby co chwile ktoś się o niego ocierał. Niby czuł ostry smak alkoholu na swoim języku, a potem przełyku, który bolał od nadmiernej ilości procentów. Chociaż był atakowany milionem bodźców, to dalej nic nie czuł. Choroba pozbawiła go czucia, zmieniła go w apatyczną papkę mięśni i kości. Depresja zabrała mu wszystko, czego pragnął, ale coraz rzadziej liczył, że to dostanie. Że to odzyska.

Przyszedł do klubu w przypływie jakiejś dziwnej i niezrozumiałej odwagi. Nie było to zbyt mądre, że zamiast zadzwonić i umówić się na wizytę do psychologa, założył jedyne mało śmierdzące rzeczy i poszedł do miejsca, które mogło mu dostarczyć wrażeń. Nawet się nie umalował, chociaż wokół jego oczu był rozmazany tusz. Pomalował rzęsy... tydzień temu? Dwa? A może wczoraj, ale już nie pamiętał. Na pewno nie miał siły zmyć makijażu, więc ten teraz zdobił jego twarz.

Brunatne kosmyki miał przetłuszczone, bo nawet nie mył ostatnio włosów. Zakrył brak kontaktu z prysznicem dużą ilością dezodorantu i perfum.

Jimin nie miał siły stamtąd wyjść. Przyjście do klubu było fatalnym pomysłem, ale gdzie miałby się podziać? Wrócić do domu, gdzie nie ma już prądu, bo nie płacił za media? Z czego miał płacić, skoro oszczędności się skończyły, a on nie umiał wstać zrobić sobie śniadania, a co dopiero iść do pracy. Dlatego pod koszulką formowały się wystające kości, bo nie dostarczał organizmowi odpowiedniej ilości kalorii. Żywił się tanimi zupkami chińskimi, ale nawet przestał mu przeszkadzać ścisk żołądka.

Jakieś dłonie dotknęły jego talii, a potem pośladków. Jimin nie zwracał uwagi na twarz mężczyzny, nie była ona istotna. Może seks obudzi w nim jakiekolwiek emocje? Wiedział, jak to się skończy. Pójdą zaraz do obskurnej toalety, a nieznajomy wykorzysta fakt, że Jimin jest zbyt pijany i go przeleci. Ostro, bez żadnych czułości. Może go przy tym zrani, może poniży. Pewnie pobije. Ale może dzięki temu, Jimin coś poczuje?

Nie mógł już ustać na nogach, które wydawały się być jak z waty. Całego jego ciało było nijakie, nie umiał go kontrolować. Procenty pozwalały zapomnieć, jak bardzo był nieszczęśliwy.

– Tutaj jesteś, wszędzie cię szukałem. – Jimin był pewien, że się przesłyszał. To nie mógł być ten piękny, niski, lekko zachrypnięty głos. Ten który dawał mu jedyne ukojenie, kiedy zaczął spadać na dno. Ten którego odrzucił, gdy już boleśnie o to dno uderzył.

– Nie widzisz, że jest zajęty? – syknął mężczyzna.

– A ty nie widzisz, że jest niepełnoletni? – Czemu głos kłamał? Przecież Jimin miał dwadzieścia cztery lata. To że miał dziecięcą urodę nie znaczyło, że był jakimś nastolatkiem.

– Ja pierdole, nie wiedziałem – mruknął mężczyzna. Puścił Parka, który nie miał siły stać. Zapewne runąłby na podłogę, gdyby nie złapały go silne i duże dłonie. Wpadł w ramiona, w których kiedyś zasypiał i się budził. W nich płakał, choć z czasem stracił też siły na łzy. Zaciągnął się zapachem zbyt mocnej wody kolońskiej, która pachniała taniością, a zarazem bezpieczeństwem.

X NOTES - One ShotyWhere stories live. Discover now