II Rozdział 20 - Drugie oblicze Léona

203 28 131
                                    

Adrien

Mój wzrok powędrował ku górze. Był wyższy. Przełknąłem głośno ślinę, gdy ten zlustrował mnie wzrokiem i zbliżył się.

- Ładnie to tak śledzić innych, blondasku? - spytał, a ja stałem jak wryty.

Roześmiał się na całe gardło i minął zdezorientowanego mnie.

- Léon? - wydusiłem, a chłopak się zatrzymał.

- Czego? - burknął.

- Skąd masz ten zegarek? - oczy nieznajomego zaświeciły się, gdy ten odwrócił się do mnie z niesmakiem na twarzy.

- Nie dość, że mnie śledzi, to jeszcze złodziej - prychnął i odszedł.

Niedorzeczny! Warknąłem cicho pod nosem i szybkim krokiem ruszyłem za nim. Rozejrzałem się dookoła - pustka. A raczej tabun różnych ludzi, bez jakichkolwiek oznak, że gdzieś blisko jest tajemniczy chłopak. Wtem w oddali zauważyłem ciemny, znaczący kaptur i pognałem w jego stronę. Puls mi przyspieszył, a pogoda jakby zrobiła się bardziej dżdżysta. Szaro, ponuro. Czy to możliwe? Być może, będąc przejęty tym śmiechu wartym pościgiem, widzę tylko mój cel, a wszystko inne może zniknąć. Wypuściłem powietrze z ust, oddalając od siebie dokuczliwe myśli. Przyspieszyłem. Byłem już krok od Léona, aż złapałem go za ramię. Postać odwróciła się w moją stronę.

- Niech to szlag - zakląłem pod nosem, uświadomiwszy sobie, że to nie jest moja zguba, tylko ktoś inny. - Przepraszam - dodałem, a chłopak odszedł.

Westchnąłem cicho. Pospiesznie rozejrzałem się po okolicy - znów bez skutków. Jednogłośnie poddałem się i poszedłem w stronę parku. Pogoda jakby ładniała z sekundy na sekundę, odsłaniając zza szarych chmur jasne słońce. Opadłem na pierwszą-lepszą ławkę i zacząłem rozmyślać nad tym, gdzie ten parszywy chłopak mógł poleźć.

- Popracuj nad kondycją, blondasku - usłyszałem za sobą czyiś śmiech.

Co za drań.

- A ty nad kulturą. Nie wstyd Ci? - warknąłem, obróciwszy się. Moje oczy rozszerzyły się, gdy nie zauważyłem chłopaka. - A ty gdzie znów polazłeś?

- Bu - dłoń na moich plecach i cichy rechot Léona przyswoił o jeszcze większy gniew.

- MOŻESZ NIE ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK DZIECKO?! - wrzasnąłem.

Oczy przechodni skierowały się na mnie i czarnowłosego, który stał niebezpiecznie blisko mnie.

- Nie dość, że pedały, to jeszcze drą japy - mruknął jakiś mężczyzna.

- WYPRASZAM SOBIE! NIE ZNAM TEGO GOŚCIA! - broniłem się.

- Jak to nie, blondasku? - spytał Léon. - To ja, twój Léoś - przybliżył się jeszcze bardziej.

W jego oczach widziałem pogardę i chęć upokorzenia mojej osoby. Zaś w moich oczach był gniew. W dodatku taki, że mógłbym go rozszarpać na kawałki.

Niezadowolony mężczyzna mruknął coś jeszcze pod nosem i odszedł. Momentalnie odepchnąłem od siebie chłopaka, a ten znów wybuchł niekontrolowanym, gardzącym śmiechem.

- Co Cię znów śmieszy? - wysyczałem.

- Nic, nic - otarł łzę śmiechu. - Jesteś po prostu żałosny.

- Ż-żałosny?! Mam Ci przypomnieć, przez kogo ludzie myślą coś, czego nie powinni?!

- Oh - palnął. - To Ciebie gazety opiszą. Nie mnie.

Zamilkłem. Usta ułożyły się w prostą linię, a potem lekko zadrżały. No tak. Adrien Agreste, sławny model, syn Gabriela Agreste, nie dość, że kogoś zabił, to spoufala się z kimś... takim, jak Léon.

- Kim ty właściwie jesteś? - spytałem, ochłonąwszy lekko.

- Nikim ważnym - odpowiedział twardo, natychmiastowo.

- Rozumiem - kiwnąłem głową.

Chociaż nie rozumiałem nic.
Może ktoś go zranił i teraz broni się tym, że jest nikim? Nie, to głupie.

Moje oczy skierowały się na lśniący zegarek chłopaka. Ten momentalnie zasłonił go rękawem od bluzy, marszcząc znacznie czoło.

- Fajny zegarek - powiedziałem, a on prychnął.

- Czego ty chcesz ode mnie?

- Nic - wstałem i poprawiłem swoją koszulkę. - Wprawdzie muszę już iść. Diane i babcia na mnie czekają.

Mina czarnowłosego diametralnie się zmieniła. Nie wiem co teraz krążyło mu po głowie. Wyraz jego twarzy nie okazywał nic - tylko pustkę. A może zastanowienie? Ukradkiem patrzyłem na jego twarz, a on, otrząsnąwszy się, mruknął coś niezrozumiałego.

- A tobie co? - spytałem. - Żal Ci, że już idę? - parsknąłem śmiechem.

Ujrzawszy jego kamienną twarz, moja dorównała jemu.

- Coś się stało? - dopytywałem.

- Może tak, może nie - odparł.

Na jego buźkę ponownie wkradł się ten sam, zadziorny uśmiech. Przeszył mnie dreszcz, na samą myśl, że zaraz będzie drwił ze mnie, tak jak ostatnio.

- Na twoim miejscu uważałbym - oznajmił.

- Huh?

- Przykrą masz przeszłość - unikał mojego wzroku, lecz cały czas się uśmiechał, bawiąc się paznokciami. - Co nie, Adrien?

- Skąd znasz moje imię? - spytałem, będąc doszczętnie zdezorientowany.

- Oh, błagam - machnął ręką. - Ten, który jest modelem, szkolnym przystojniakiem, a może... jest zwykłym mordercą?

- S-skąd on wie? - szepnąłem sam do siebie, a moje oczy zaszkliły się.

- Faktycznie - cmoknął. - Jesteś tak głupi, jak Ciebie opisują.

Nie widziałem nic. Łzy napatoczyły mi się do oczu, a ja zerwałem się w bieg. Przemieszczałem się tak szybko, choć nie wiedziałem gdzie.

- Od prawdy nie uciekniesz, blondasku! - dało się słyszeć śmiech Léona.

Mówił prawdę.
Nigdy nie ucieknę od tego, co zdarzyło już się. Nie ucieknę od tak bardzo bolesnej prawdy.
Jestem głupi, skoro przez głowę przeszła mi myśl, że kiedyś się to ułoży. Jestem tak głupi i słaby, że nie mogę przeciwstawić się temu draniowi...

- ADRIEN!

Pisk opon.

Nie widzę nic,
nic nie czuję.
Słyszę tylko głos.
Marinette?






×××

Wróciłam.
Chyba.

Co prawda wszystkie błędy nie są poprawione, ale no... humorek był, to i rozdział jest.

Ferie się kończą, a ja nic produktywnego nie zrobiłam... oprócz gadania godzinami z zacnymi osobami na sky, i takie tam. Pozdrawiam serdecznie~

Przeczytałam ostatni rozdział, jak i kilka poprzednich. Stwierdziłam, że nie są złe. Tak o. Moja samoocena wzrosła, fanfary, fanfary!
Tak, jednym słowem mówiąc - postaram się nie dołować i dokończę tą zasraną książkę. Jeszcze trochę, trochę... i koniec.

Nie chcę pisać już tych szantaży, tych pytań... Jak będziecie chcieli to dacie gwiazdkę, może komentarz... a może pochwalicie się teoriami. Teorie są fajne, Bogdan lubi teorie.

To ten
chyba koniec.
Może dodam jeszcze rozdział, może nie
#BogdanTajemniczyNiczymLełoś

~BogdanIChamówaLełośPozdrawiajo

Cold heart / Soft heart || MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz