Marinette
Po raz kolejny zrzuciłam bombę z jakiegoś budynku.
Po raz kolejny słyszałam rozpaczliwe krzyki.
Po raz kolejny coś podpowiada mi, że ja taka nie jestem.
Po raz kolejny chcę sprzeciwić się i uratować Paryż.
Po raz kolejny poddaję się.
- Dobra robota, Anty Biedronko. - usłyszałam znajomy głos w mojej głowie. - Możesz już skończyć i wrócić do mojej kryjówki.
Posłusznie zrobiłam to, co kazał i ruszyłam w stronę wyznaczonego mi miejsca.
Po chwili byłam już w dobrze mi znanej wieży.
- Co teraz, Panie? - zapytałam.
- Zobaczysz. - na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek, na co wzdrygnęłam się.
Ni stąd, ni zowąd Papillon wziął do ręki swoje berło i magiczną mocą podniósł mnie w górę. Poczułam przeraźliwy ból w głowie i zamknęłam oczy. Czułam, jakby ktoś wyjmował z mojego ciała duszę... To było straszne uczucie. Później z powrotem upadłam na ziemię i straciłam przytomność...
Jakiś czas później.
Mimowolnie utworzyłam oczy i przetarłam je. Ponownie poczułam uciążliwy ból głowy. Z sekundy na sekundę coraz bardziej nasilał się.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłam. Ciemny pokój. Zimno. Ani krzty światła. Chyba wiem gdzie jestem...
Próbowałam wstać, lecz coś przeszkodziło mi w tym. Poczułam dziwny ucisk na moich nadgarstkach. Spojrzałam na nie i okazało się, że przykuli mnie łańcuchem do ściany. Serio? Aż tak mi nie ufają? Przecież i tak nie jestem przemieniona w Biedronkę...
Moment...
Nie jestem przemieniona w Biedronkę?!
- Tikki! Gdzie jesteś?! - zaczęłam rozpaczliwie krzyczeć.
W pewnym momencie zobaczyłam w kącie pomieszczenia prawie że niewidoczne czerwone światełko.
- Tikki! - ponownie krzyknęłam, próbując wyrwać się z objęć łańcuchów.
Światełko powoli zmierzało w moją stronę. Co chwilę opadało na ziemię i wlatywało w powietrze.
- Tikki... co się stało? - powiedziałam, kiedy stworzonko usiadło naprzeciwko mnie.
- Nic takiego... - zapewniała mnie.
- Skoro nic takiego, to czemu wyglądasz... tak? - szczerze powiedziawszy, nie wyglądała najlepiej. Niegdyś radosne stworzonko z wiecznym uśmiechem na twarzy, przerodziło się w osłabione, wręcz bez potrzeby życia...
- Po prostu... - kichnęła. - Kiedy właściciel Miraculum zostanie zaatakowany przez Akumę, Kwami w jakiś sposób musi ucierpieć... - przerwała na chwilę. - Ale nie martw się, nie takie rzeczy przeżyłam. - zachichotała resztkami sił.
- Moja biedna Tikki... - wzięłam ją na ręce i przytuliłam.
Czułam się winna. Tak cholernie winna. To wszystko moja wina... Atak Papillona. Chora Tikki. Zniszczony Paryż. To wszystko to moja wina...
Nawet nie poczułam kiedy z moich oczu zaczęła kapać słona ciecz.
- Nie płacz... - wyszeptała.
Mimowolnie oparłam się o ścianę i zjechałam po niej (Chyba każdy wie o co chodzi >.< dop. aut.). Wypuściłam Tikki z moich objęć i schowałam głowę w wcześniej zgiętych nogach. Ponownie zaczęłam płakać...
YOU ARE READING
Cold heart / Soft heart || Miraculous
FanfictionOn i Ona. Dwa różne światy, połączone magiczną mocą. Byli jednością. A jednak... On był zły. Ona była dobra. On zamienia się w Białego kota. Ona zaś w Biedronkę. Dotychczas wszystko układało się dobrze, gdyby nie... no właśnie co? Przez to coś cały...