Rozdział 24 - Nie wszystko idzie po naszej myśli.

988 98 36
                                    

Marinette

- Weź ten sztylet. - podała mi przedmiot Mia. - I po prostu dźgnij go w serce.

- Łatwo Ci mówić... - burknęłam pod nosem.

- Ale przecież to proste! Dźgniesz go, wyleci Akuma i z powrotem wróci do żywych.

- A co, jeśli nie?

- Jestem na 100 procent pewna, że przeżyje!

- Dobra, wierzę Ci...

Kilka godzin później.

- Tikki, myślisz, że to się uda? - mówiłam, patrząc na głównego bohatera 'zabójstwa'.

- Jasne! Przecież wszystko jest dopracowane, co do milimetra. - odpowiedziała.

- Ale dlaczego akurat w serce?

- Prawdopodobnie Akuma jest w sercu, a jeśli nie to... i tak wyleci.

- Czyli nie macie stu procentowej pewności, że Akuma jest w sercu?

- No właśnie to powiedziałam.

- Czyli nie macie też stu procentowej pewności, że on przeżyje!

- Przeżyć, przeżyje. Nie wiemy tylko gdzie jest Akuma, lecz o nią nie trzeba się martwić.

- Na pewno? - upewniałam się.

- Oczywiście! - upewniła mnie.

- ,,... kolejny atak Książkoholiczki!" - usłyszałam w wiadomościach na żywo. Nie musiałam słuchać więcej, by dowiedzieć się gdzie się znajduje.

- Tikki, chyba pora na przemianę!

- Jesteś gotowa na uratowanie Paryża, jak i Adriena?

Chwyciłam za sztylet i włożyłam go do przenośnej torebki, którą zabrałam ze sobą.

- Tak. - odpowiedziałam z determinacją. - Tikki, kropkuj!

Pod postacią Biedronki przeskakiwałam różnorodne dachy i budynki, w poszukiwaniu kryjówki Książkoholiczki - biblioteki.

W oddali zauważyłam budynek, którego szukam, okrążony przez wojsko przerośniętych, plastikowych żołnierzy.

- Witaj, My Lady. - usłyszałam szept za sobą. Spowodował, że przez moje ciało powędrował nieprzyjemny dreszcz.

- C-czarny kot? - wyjąkałam.

- We własnej osobie. - odpowiedział

- Nic Ci nie dolega? Nie jesteś zły, smutny? - dopytywałam.

- A czemu miałbym być?

- Tak tylko pytam...

A co jeśli już mu się polepszyło? A może tylko udaje?

- A może tak ruszymy się i pokonamy tą Książkoholiczkę? - zaproponował.

- O-okey...

I ruszyliśmy na atak, tak jak kiedyś.

Najpierw zaatakowaliśmy wojsko, otaczające bibliotekę. O dziwo nie zajęło nam to zbyt dużo czasu. Kiedy weszliśmy do środka pomieszczenia naszym oczom ukazała się biblioteka opanowana przez małe żelki. Wyglądały na bardzo małe i niezbyt silne stworzenia, lecz pozory mylą. W mgnieniu oka podniosły nas, a później powaliły i związali liną z parówek. Zaniosły nas do największej sali w bibliotece - czytelni. Jak to czytelnia miała pełno stolików, do których można przysiąść się i poczytać wybraną lekturę. Niestety, ale w tym przypadku do stołów, które są poukładane w wierze, nie można się przysiąść. Podążaliśmy na grzbietach małych żyjątek jeszcze przez dłuższą chwilę, lecz w pewnym momencie zrzuciły nas na podłogę i niefortunnie dałam jej całusa...

Cold heart / Soft heart || MiraculousTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang