Rozdział 25 - Cios przeznaczenia.

997 94 21
                                    

Marinette

Tym razem na prawdę nadszedł ten jedyny dzień. Tym razem to nie będzie żaden głupi koszmar. Tym razem wszystko pójdzie po naszej myśli.

Wraz z Mią umówiłyśmy się na 15:45 obok szkoły, by obmówić plan dotyczący uratowania Chata.
Aktualnie jest 15:30, a ja nawet nie wyszłam. Chyba pora już wyjść.

- Tikki... boję się... nadal. - wyszeptałam pod nosem, ubierając buty.

- Nie bój się, wszystko będzie dobrze. - pocieszała mnie.

Chciałabym...

- Mamo, tato wychodzę! - krzyknęłam, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę szkoły.

Chwilę później.

- Cześć Mia! - krzyknęłam, będąc kilka metrów od niej.

- No wiesz co... Jest 16:00, a ty dopiero się zjawiasz. - prychnęła jasnowłosa.

- Dzięki za miłe powitanie.

- A no właśnie! Cześć. - uściskała mnie. - A teraz chodź usiąść na ławce.

Posłusznie zrobiłam to, co mi kazała.

- Więc jaki jest plan?

Nie odpowiadając, ze swojej podręcznej torebki wyjęła sztylet.

- S-sztylet? - wyjąkałam.

- Nigdy nie widziałaś? - zapytała zdziwiona.

- W-widziałam tylko... miałam koszmar, w którym próbowałam nim uratować Chata, ale nie wyszło i...

- Tym razem wyjdzie. - przerwała mi.

Westchnęłam ciężko.

- Niech zgadnę... mam wbić go prosto w serce?

- Skąd wiesz?

- Tak było w śnie...

Zaniemówiła.

- Co?

- Nic. Po prostu to dziwne, że przewidujesz przyszłość w snach...

- Sugerujesz, że zabije Chata?

- Nie! Nie o to chodzi. Chodzi o to, że w jakiś magiczny sposób przewidziałaś, że zrobisz tak, a nie inaczej.

Nie odpowiedziałam jej.

Nurtowało mnie pytanie "Czy w jakiś magiczny sposób przewiduję przyszłość i zabiję Chata?". Okaże się, gdy Władca Ciem ponownie zaatakuje.

- Dobra, bierz ten sztylet, ale uważaj, żebyś się nie skaleczyła. - dyskretnie podała mi przedmiot, a ja schowałam go do swojej torebki. - Ja już muszę iść, pa! - uściskała mnie i poszła.

Kilka godzin później.

W Paryżu rozpadało się i jest burza. Jak ja nie cierpię takich pogód...

- ,,... Książkoholiczka atakuje ponownie!" - usłyszałam w pewnej chwili w wiadomościach.

Kolejna 'przepowiednia' ze snu spełniła się. Czy to jakiś znak?...

Wstałam zrezygnowana, wzięłam sztylet do torebki i rzuciłam szybkie ,,Tikki, kropkuj!", po czym wybiegłam przez okno.

Jak można było się domyśleć zmierzałam ku kryjówce Książkoholiczki - bibliotece. Po drodze naprawdę zmokłam, lecz nie było mi zimno. Dziwnym trafem kropkowany lateks tak opatulał moje ciało, że było mi wystarczająco ciepło.

Cold heart / Soft heart || MiraculousWhere stories live. Discover now