Rozdział 26 - Czy to już koniec?

974 100 26
                                    

Nie zważając, na to co mówi... zrobiłam to. Wbiłam ten zasrany sztylet w jego serce.

***

Marinette

Zamknęłam oczy. Modliłam się w duchu, by przeżył.

- Mari-nette?... - wyszeptał.

- Chat! Tak się bałam! - powiedziałam, dławiąc się łzami. - Tak bardzo się bałam! - przytuliłam się do niego.

- Auć... - chciał złapać się za klatkę piersiową, lecz dotarł do sztyletu, wbitego w nią. - C-co to jest?!

- Umm... Zamknij oczy.

- Po co?

- Zamknij. - rozkazałam, po czym zrobił to, co mu kazałam. Po chwili w ręce miałam zakrwawioną broń.

Chat spojrzał się na ranę, ale jej tam nie było. Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale jakoś już jej nie było.

- Mam pytanie... - powiedział, po czym wstał.

- Tak?

- Skąd ty się tu wzięłaś? Jest późno w nocy, a ty siedzisz obok mnie.

- Skoro już Ci lepiej, to pójdę... A co do pytania, to dowiesz się w swoim czasie. - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę domu.

Szłam przez ciemne alejki jakieś dobre 15 minut, aż tu nagle...

- Skoro ty się mną opiekowałaś, to może teraz ja się Tobą zaopiekuję i odprowadzę Cię do domu? - nagle blondyn wyskoczył zza jednego budynku. Szczerze... wiedziałam, że prędzej, czy później tak zrobi, ale strasznie się przestraszyłam.

- Prędzej od opieki nade mną to doprowadzisz mnie do zawału. - zachichotałam.

- Przepraszam, My Lady. - pocałował mą dłoń.

My Lady?... Przecież... On mówi tak do Biedronki.

Głupia Marinette, przecież to ty jesteś Biedronką!

- Lepiej chodźmy. - wybełkotałam.

- Boisz się? Spokojnie! Chat Cię obroni. - pokazał swe muskuły.

- To się okaże...

Myślałam, że po tych słowach zapadnie niesłychanie upierdliwa cisza, lecz... Chat od razu zaczął nowy temat, co naprawdę mnie zdziwiło.

- Jak tam w szkole? - zadał pytanie.

- Emm... no spoko. - odpowiedziałam.

- Ach, czyli temat o szkole Ci nie odpowiada. No to może... jak tam sprawy miłosne?

Pokręciłam przecząco głową.

- Czyli to też nie... Może ty coś zaproponujesz?

- Lubisz może croissanty?

I tak zaczęła się nasza jakże długa i nie kończąca się rozmowa...

Przed domem Mari.

- No to... cześć? - pomachałam mu na pożegnanie, złapałam za klamkę i chciałam wejść do domu, lecz coś mi przeszkodziło.

- Zaczekaj! Nie sądzisz, że fajnie nam się rozmawiało?

- No w sumie...

- I przerwać to w takim momencie?

- Sugerujesz coś?

- Ja? Skądże! - zrobił maślane oczka, a ja od razu wiedziałam o co chodzi.

Cold heart / Soft heart || MiraculousWhere stories live. Discover now