II Rozdział 12 - Pomogę Ci

389 52 48
                                    

Adrien

- Kłamiesz. - odpowiedziała niemalże natychmiastowo.

- Skądże. - zaprzeczyłem.

- Mnie nie oszukasz, Agreste. - powiedziała, zbliżając się do mnie niemiłosiernie blisko.

- No dobra! - powiedziałem, poddając się, na co ona uśmiechnęła się triumfalnie i oddaliła.

- Więc w czym rzecz?

- Po prostu... ja... - patrzyłem się na nią nieobecnym wzrokiem, próbując wymówić choć jedno słowo.

Wprawdzie nie wiedziałem co jej powiedzieć. Prawdę? Tą bolesną prawdę, mówiącą o zabójstwie, zdradzie, ucieczce i tchórzostwie? Nie mogłem... Nie zrozumiałaby. Nikt nie zrozumie.

Westchnęła, opadając na łóżko.

- Czyli mi nie powiesz...

- Wybacz, Diane. Ja... ja nie umiem.

- Nie ośmieszaj się. - powiedziała stanowczo, na co ja lekko się zdziwiłem. - Każdy ma swoje problemy, nawet ja.

- Ty? Niby jakie?

- O dziwo nie mam życia usłanego różami. Czasami były chwilę trudne, w których nie chciałam żyć, a czasem było jak w najpiękniejszym śnie.

- Sny to kłamstwa... - westchnąłem.

- Ale w snach można przenieść się do krain nieistniejących. Można spotkać osoby, których już dawno z nami nie ma. Można... można wszystko! - mówiła to z taką radością, jakby dostała nowe buty.

- Mylisz się. - odpowiedziałem niewzruszony.

- Hę?

- Sny to zdradzieckie zjawy, które w niczym Ci nie pomogą. Zatruwają tylko życie, uświadamiając nam, że wszystko jest dobrze. A tak naprawdę wszystko się wali.

- Może one Ci nie mogą, lecz... - zawahała się chwilę. - Ja Ci pomogę.

Po chwilowym zdezorientowaniu, odpowiedziałem :

- Niby jak?

- Nie wiem. Najpierw muszę dowiedzieć się co się stało, a dopiero później rozwiązywać problem.

Ponownie miałem mętlik w głowie...
Powiedzieć jej prawdę? A może skłamać i... i cieszyć się, że dziewczyna się nabrała? A może zwyczajnie rozpłaczę się jak dziecko i po kłopocie?

- Ja... Po prostu... Nie umiem.

- Nie umiesz czego?

- Żyć. Żyć bez niej. - wytłumaczyłem, ledwo hamując łzy. - Za każdym razem, gdy pomyślę o czymś, wszystkie chwile z nią przypominają mi się. Po prostu Déjà vu, które przychodzi ze zdwojoną siłą... Chwile, które były najgorsze, wracają... Nie chcą odejść. - złapałem się za głowę. - Zabijają mnie od środka.

- Była aż tak ważna?

- Tak. - westchnąłem. - Zastępowała mi ojca, matkę... których jako takich nie miałem. A teraz? Teraz nie mam nikogo. Jestem sam.

- Nie jesteś sam. - zaprzeczyła. - Masz przecież przyjaciół.

- Przyjaciół? - zapytałem. - Chodzi Ci o te zdradzieckie osoby, które, dowiedziawszy się o tym, co zrobiłem, stchórzyły i mnie wyśmiały?! Te, które chciały, bym umarł?! O NICH CI CHODZI?! - krzyczałem desperacko.

- Nie, Adrien. Oni nie są twoimi przyjaciółmi. - potwierdziła. - W tej chwili mam na myśli siebie. Jestem twoją przyjaciółką, czyż nie?

Cold heart / Soft heart || MiraculousWhere stories live. Discover now