Shiki - opening 1
– Vivian –
Wini wplątywała w moje włosy niebieską wstążkę – znak czystości i honoru. Kobieta bardzo się spieszyła, jednak mi było obojętne czy się spóźnię. Wesele dopiero jutro, a dzisiejsza uroczystość odbywa się tylko dlatego, że to królewski ślub. Gdyby było inaczej, nikt by nawet nie wspomniał słowem o Ceremonii Błogosławieństwa. Zagryzłam wargę, przyglądając się swojemu odbiciu. Wyglądałam o wiele bardziej elegancko niż zazwyczaj. Moje włosy zostały splecione w warkocz, a na szyi wisiał złoty naszyjnik z czarnym klejnotem – takim samym jaki zdobi mój pierścionek. Mimo moje niezadowolenia stało się tak jak chciał król. Termin ślubu został zmieniony i co najlepsze, żaden z gości nie był tym zaskoczony. Może wiedzieli o tym wszystkim szybciej? Nie wiem. Askalon zabronił służbie i jeźdźcom mówić mi o ważniejszych sprawach. Traktuje mnie jak ozdobę i choć wiele razy z nim na ten temat rozmawiałam, on i tak nie zmienił swojego posterowania. Odpuściłam, widząc, że tylko tracę czas. Jednak zaczęłam słuchać wszystkich o wiele uważniej. Długie języki służek i szepty reszty osób stały się moimi jedynymi opcjami pozyskiwania informacji – nawet tych najmniej istotnych. Jeśli już czegoś się dowiedziałam, nie mówiłam o tym królowi. Wini śledziłam każdy mój krok, więc swoje przeszpiegi musiałam urządzać w momentach, kiedy wychodziła zdać raport mojemu narzeczonemu. Irytowało mnie to wszystko, – nie chciałam żyć w zamknięciu – lecz z każdym minionym dniem, zaczęłam czuć do Askalona coraz to nowsze i nieznane dla mnie uczucia. Nie było to już przywiązanie i nie przypominało mi to miłości, jaką czułam do brata i rodziców. To było coś całkiem nowego. Nie dałam się jednak zwieść temu uczuciu.
– Gotowe! – zawołała blondynka, a ja spojrzałam na efekt jej pracy.
Nie powiem, wstążka była bardzo ładna i dość dobrze komponowała się z moimi jasnymi włosami. Uśmiechnęłam się delikatnie, wstając. Wini położyła mi dłoń na ramieniu, a w jej oczach pojawiły się łzy. Zmarszczyłam brwi. Czyżby coś się stało?
– Tak się cieszę... – wyszeptała wzruszona. – Wreszcie się uśmiechnęłaś, pani – oznajmiła. Mój uśmiech tak na nią podziałał? – Od tamtego dnia na twojej twarzy cały czas widniał smutek. To mnie martwiło.
Wzruszyłam ramionami, kierując się ku wyjściu. Nie rozumiałam jej. Dlaczego ktoś miałby się o mnie martwić? Ja nie jestem nikim wyjątkowym, więc dlaczego? Przed oczami przeleciała mi rozmowa z służką, z mojego domu. Ona mówiła, że jestem dla nich ważna... Z jakiego powodu ludzie się o mnie martwią? Jest im mi szkoda? Czy też współczują mi głupoty? Ech! Zacisnęłam dłonie w pięści, przyspieszając kroku. Czułam na swoich plecach zmartwiony wzrok kobiety. Nie odzywałam się i ona też tego nie robiła. Chyba zrozumiała, że potrzebuję chwili ciszy.
Kiedy znalazłyśmy się na dworze i zimne powietrze zetknęło się z moją skórą, westchnęłam widząc stojącego niedaleko Askalona z Efrisem. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc ukochane zwierzę. Efris... Nie widziałam go tak długo. Z chęcią usiądę na jego grzbiecie, nawet jeśli będzie towarzyszył mi Askalon. Nim jednak zaczęłam zmierzać w ich stronę, obróciłam się do Wini przodem.
– Twoja troska o mnie... – zawahałam się. – Doceniam ją – wyznałam, choć w głębi serca nie byłam pewna, co do prawdomówności tych słów.
Kobieta posłała mi uśmiech.
– Nie ma za co, moja pani... – wyszeptała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Obróciłam się i z zacisnę tymi w wąską kreskę ustami, zaczęłam zmierzać ku swojemu przyszłemu mężowi. Król patrzył na mnie z dziwnymi iskierkami w oczach. Poczułam uścisk w sercu. Tak bardzo chciałabym go przytulić... Jednak nie mogę pierwsza wykonać tego kroku. Jesteśmy skłóceni, a ja na pewno nie mam zamiaru się go przepraszać, bądź zacząć to wszystko łagodzić.
Będąc obok niego, uścisk w sercu wzmógł się, a ja poczułam nagłą chęć rozpłakania się. Z trudem powstrzymywałam łzy. Co spowodowało to dziwne uczucie? Nasza więź czy też kłótnie? Ja... Potrzebuje go dotknąć... Pragnę jego ciepła i ust. A może tak... Nie! Nie mogę pozwolić sobie choćby na chwilę słabości.
– Witaj, Askalonie... – przywitałam się cicho, choć od mojego pojawienie się minęło dobre trzy minuty.
Król potrząsnął głową, a wyraz jego twarzy stał się chłodny. Przegryzłam wargę.
– Witaj, Vivian... – odpowiedział trochę głośniej niż ja.
Wiatr się zerwał, a Efris zaryczał. Służba wokół nas odwróciła wzrok i czym prędzej zaczęła kierować się do zamku. Najwyraźniej wszyscy przestraszyli się, że smok może ich zaatakować. Nasza dwójka nie zareagowała. Patrzyliśmy sobie w oczy i nie byłam pewna, co do tego czy robimy to z nienawiści czy też czegoś całkiem nowego. Bolało mnie serce i nic nie mogłam z tym zrobić.
– Szlag! – syknął król, nagle przyciągając mnie do siebie. Nie zareagowałam. Moje ciało nie pozwoliło mi się od niego oddalić. – Nie wytrzymam już dłużej! – warknął, wpijając się w moje usta.
Oddałam ten pocałunek, a po policzkach zaczęły mi cieknąc łzy. Toczyłam go swoimi ramionami, przyciągając do jeszcze bardziej do siebie. Choć rozum krzyczał, bym go odepchnęła, ja nie byłam wstanie tego zrobić – a może nie chciałam? Potrzebowałam jego bliskości tak jak on mojej.
Askalon oddalił swoją twarz od mojej. Oddychałam bardzo szybko.
– Vivian, może dalej tego nie rozumiesz, lecz robię to wszystko tylko po to by cię chronić! – syknął, po raz kolejny atakując moje usta.
Rozumiałam go, jednak w dalszym ciągu chciałam, by był wstanie znaleźć we mnie oparcie. Może jestem kobietą, lecz nie boję się, wziąć odpowiedzialności za to kim się stanę już jutrzejszego dnia. Chce bym została królową? Nie uśmiecha się mi to, jednak nie ucieknę przed tym. Jeśli jednak mam zostać jego towarzyszką, nie mam zamiaru odwracać wzroku od tego, co wyprawia mój brat. Jeśli chce ozdoby to niech poślubi Elie.
– Chcę walczyć wraz z tobą... – wysapałam pomiędzy pocałunkami. – Pragnę... byś... był wstanie zwierzyć się mi z swoich problemów i zmartwień – wyznałam.
Askalon westchnął.
– Naprawdę jesteś gotowa, nieść wraz ze mną wszystkie te trupy? – spytał, przyglądając się mojej twarzy. – Chcesz by i twoje dłonie zostały zbrukane krwią? Chcesz wiedzieć o grzechach Yinera, lecz czy jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za tę wiedzę?
Nigdy nie będę wstanie stwierdzić, co się stanie jutro. Jednak jednego jestem pewna. Chcę wiedzieć o tym wszystkim. O każdym problemie tego państwa. Ukrywanie przede mną prawdy i nie konsultowanie niczego ze mną, sprawi tylko, że nie będziemy wstanie żyć razem.
– Tak, chcę wiedzieć o tym wszystkim – odpowiedziałam zdeterminowana. – Nie wycofam się, ani cię nie zdradzę, dlatego proszę, polegaj na mnie, Askalonie... – poprosiłam cicho.
Król westchnął.
– Nie wierzę, – mruknął, w moje włosy – jesteś jedyną osobą, której jestem wstanie zaufać, Vivian. Nie zmarnuj tego.
Uśmiechnęłam się, przytulając się mocniej do niego.
– A ty, Askalonie, jesteś jedynym, na którym mi zależy – wyznałam. – Zmieniłeś mnie... Od chwili naszego poznania, moje życie uległo wielkiej zmianie, lecz mimo to chcę stać przy tobie nie jako siostra zdrajcy, a ta która cię kocha – rzekłam, choć dopiero po chwili uświadomiłam sobie znaczenie swoich słów. Czyżbym go kochała? Ja...
Król zaśmiał się, wypuszczając mnie z swoich ramion.
– Widzę, że jesteśmy w podobnej sytuacji – przyznał z rozbawieniem. – Dla mnie też jesteś jedyną, która coś znaczy, a twoje pojawienie się w moim życiu, zmieniło je. Jesteśmy tak różni, lecz chcę wierzyć, że będziemy wstanie wytrzymać z sobą już na wieki.
Zachichotałam.
– Też mam taką nadzieję, królu! – rzuciłam, podchodząc do smoka. – Może powinniśmy już lecieć? – spytałam wesoło. – Chyba nie chcemy, by kapłan musiał na nas czekać?
Czarnowłosy uniósł wyżej głowę. Wreszcie, w jego oczach widziałam jakieś uczucia. Miejsce chłodu zastąpiła radość, ale czułam, że Askalon otwiera się tak tylko przede mną. Ale to dobrze. Przynajmniej żadna kobieta nie zna go tak jak ja – choć nie wiem o nim zbyt wiele.
– Na króla i królową zawsze można czekać! – rzucił, pomagając mi wsiąść na grzbiet Efrisa.
Przekręciłam oczami. Mimo wszystko, straszny z niego egoista. Jednak ja jestem taka sama. By z nim zostać jestem gotowa na wszystko. Nie pozwolę by ktoś inny mi go odebrał. Tak jak ten pierścień jest przywiązany do mojego palca, tak on jest mój.
Smok wzniósł się w powietrze, a ja wtuliłam się w plecy swojego narzeczonego. Mam gdzieś czy bogowie, postanowią nas ze sobą rozłączyć. Będę stać przy nim, choćby oznaczałoby to zagładę całego świata. Wydaję mi się, że to co obecnie czuję, jest nazywane przez innych „miłością".
CDN
Troszkę mraśnie, lecz już niedługo zacznie się prawdziwa akcja! Kolejny już w sobotę!
Ps. Gra ktoś w Royal Quest? Ja mam 23 level - gram trzy dni. Nazywam się Qitria i wybrałam klasę złodzieja, a na 20 levelu skrytobójcy! :D Jeśli ktoś chce to może mnie zaprosić do znajomych :)
(Data opublikowania tego rozdziału: 20.07.17r)