Rozdział 24 Smok - boski omen

6.4K 607 88
                                    

Claymore - Ending Theme

– Vivian –

Widok katedry wywołał we mnie dreszcze. Jej kamienne mury wiele już widziały. Dużo osób uważało, że to miejsce było głównym siedliskiem boskiej pary. Westchnęłam, stawiając krok w stronę żelaznej bramy. Słyszałam o tym miejscu wiele rzeczy; nie tylko dobrych. Mówiąc szczerze, uważam, że większa cześć z nich to zwykłe bujdy.

Kątem oka spojrzałam na króla. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że wizyta w domu świętym wcale się mu nie podoba. Czyżby pomiędzy koroną, a kościołem był jakiś konflikt? Hym... Mam nadzieję, że Askalon przedstawi mi obecną sytuacje państwa. Wierzę, że nie okłamał mnie, mówiąc, że zacznie – trochę – na mnie polegać. Zapewne dalej nie będzie chciał mówić mi o wszystkim, – choć powiedział inaczej – lecz jestem zadowolona z swojego małego sukcesu.

Ludzie wokół nas szeptali. Część z nich chciała do nas podejść, lecz żołnierze skutecznie im to uniemożliwiali. Widziałam na ich twarzach strach, który nie był spowodowany jedynie widokiem króla. Słyszałam ich szepty, mówiąc o tym, że Krwawy Przywódca, zabije każdego, kto mnie obrazi. Bolało mnie to, ale nie mogłam ich winić. Sama zapewne bym tak myślała na ich miejscu. Widziałam jednak, że ich słowa irytowały jego wysokość.

Stanąwszy pod bramą, poczułam, że Askalon mocniej ścisnął moją dłoń. Popatrzyłam na niego zaskoczona. Czy on się denerwuje? Nie byłam wstanie stwierdzić, co tak dokładnie czuje mężczyzna; na jego twarzy znów pojawiła się ta denerwująca maska obojętności. Przekręciłam oczami, a wrota się otwarły. Od razu spoważniałam, wpatrując się w wejście do świątyni. Towarzyszący nam żołnierze i wieśniacy padli na kolana. Chwilę później z wnętrza budowli wyszedł bogato ubrany mężczyzna z długimi czarnymi włosami. Ja... go znam! Czyżby to był... główny kapłan?! Nie mogę uwierzyć, że najważniejsza osoba w całym kościele ma przeprowadzić tę ceremonię! Kątem oka spojrzałam na Askalona. Dlaczego tylko my nie klęczymy?

– Witajcie moi kochani! – krzyknął, unosząc dłonie do góry. – Czas by zaśpiewać hymn naszego ukochanego państwa, ziemi błogosławionej przez Wiecznych Władców.

Moje oczy zabłyszczały. Hymn? Nie minęła chwila, a ludność za nami – kapłan i sam król – zaczęli śpiewać pieść Edgerii. Bez najmniejszego zastanowienia dołączyłam do nich, cicho nucąc.

– ...przepełni mrok, on nadejdzie i zniszczy go. Ludzie padają na kolana przed tym, który opanował czarną bestię, nazwaną również Królem Smoków – śpiewałam cicho pod nosem, równo z resztą osób. – Wszyscy razem jesteśmy siłą i wolą bogów. Stańmy do walki o to, w co wierzymy. Pokonajmy naszych wrogów i odbierzmy im naszą własność. Niech ziemia rozstąpi się od naszego gniewu, a niebiosa zadrżą. Chwała niech będzie tej, która sprowadziła do naszego świata smoki. Niech żyje pan bogów, który pokochał nasz lud. Śmierć niech będzie jego bratu, który się mu sprzeciwił. Boga Nesferczyków wdepczemy w ziemię, a imiona Wiecznych Władców niech po wieczność zostaną w naszych sercach.

Ludzie zamilkli, a kapłan klasnął w dłonie.

– Nasi kochani bogowie są wdzięczni, za to, że o nich pamiętamy! – krzyknął, a na twarzach ludzi pojawiła się radość. Miałam ochotę prychnąć. Tak mało trzeba by ich zadowolić. – Dzisiejszego dnia odbędzie się Ceremonia Błogosławieństwa, która pokaże nam czy wybranka króla, jest godna noszenia tytułu „Królowej Edgerii"! – dodał, a ludzie zaczęli wiwatować na jego cześć. Widać, że mężczyzna ma ich poparcie.

Czułam zirytowanie króla. Przez moment miałam nawet wrażenie, że usłyszałam – w myślach – jak przeklina kapłana. On ewidentnie go nie lubił! Czarnowłosy podszedł do naszej dwójki i wyciągnął w moją stronę dłoń.

AskalonWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu