Rozdział 63 Obrzydliwa

3.1K 363 38
                                    

[NanoKarrin] Umineko no Naku Koro Ni OP - Katayoku no Tori『POLISH』

Nie uważacie, że w tym tygodniu było zbyt dużo rozdziałów? xD

– Vivian –

Wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą. Tak jak każdej nocy miałam nadzieję, że wreszcie dane nam będzie się spotkać. Chciałam go zobaczyć, przytulić, choćby tylko we śnie. Nie wiem, ile tak siedziałam. Westchnęłam, pochylając głowę. Znowu nie przyszedł... Dlaczego cały świat jest przeciwko nam? Jeśli tak wygląda życie pod opieką bogów, to jak ciężko muszą mieć zwykli ludzie? Wiem, że na pewno mają swoje problemy, lecz nigdy nie słyszałam o tym, by czyjś brat oddał część duszę za swoje rodzeństwo i stał się przywódcą. Nikogo z wieśniaków nie porywano, nie wymazywano jego pamięci i nie chciano, by zapomniał swoich bliskich.

Zamknęłam oczy, chcąc się jak najszybciej obudzić i ruszyć w dalszą drogę. Jeśli nie jest dane nam porozmawiać we śnie, to nic nie mogę z tym zrobić. Kelpie wyjaśnił, że nasze połączenie może być przez coś osłabiane. Nie mam jednak pomysłu co do tego. Chyba, że któraś z moich rzeczy... Nie, to chyba mało prawdopodobne, ponieważ pierścionek zaręczynowy dostałam od Askalona, a... Chwila! Naszyjnik od Edena. Całkowicie o nim zapomniałam. Pamiętam, że kiedy go nosiłam czułam chłód. Czy to możliwe, że Loister naładował go swoją magią? Z tego co słyszałam i mi zrobił, muszę stwierdzić, że tak. Jak tylko się obudzę, poproszę Kelpiego o jego zwrot, po czym się go pozbędę.

Poczułam ciepło rozchodzące się po całym moim ciele. Wszystko wydawało się wirować, a mój oddech przyspieszył z podekscytowania. Otworzyłam oczy, zauważając zarysowania drzwi w powietrzu. On tu idzie! Jeśli dobrze pójdzie zaraz go zobaczę. W oczach pojawiły się łzy szczęścia, które prawie, że od razu starłam. Nie mogę przywitać go w ten sposób – skarciłam samą siebie.

Wejście otworzyło się, a moim oczom ukazała się czarnowłosy. Od razu wstałam, lecz nie podeszłam do niego. Widziałam gniew na jego twarzy, a to mogło tylko oznaczać, że w stolicy źle się dzieje. Askalon zauważył mnie prawie od razu, a wtedy jego zaciśnięte pięści rozluźniły się.

– Vivian... – zaczął, nagle milknąc. – Długo się nie wdzieliśmy, nie uważasz? – Jego głos był poważny, a na twarzy widniała maska obojętności, lecz ja wiedziałam, że tak naprawdę bardzo się cieszy z naszego spotkania.

Skinęłam głową.

– Tak, masz rację.

Zapanowała cisza, lecz nie była ona krępująca, wręcz przeciwnie, przynosiła ukojenie. Sam jego widok napełniał moje serce radością. Spokój przerwał on, wyciągając w moją stronę swoją dłoń. Bez namysłu złapałam go za nią, a chwilę później tkwiłam już w jego ramionach. Wdychałam jego zapach. Mruknęłam cicho. To właśnie tutaj jest moje miejsce.

– Coś się stało?

Od razu się spięłam. On wiedział. Nie wiem skąd, ale byłam pewna, że wiedział. A może to tylko gra? Chce mnie przetestować? Chociaż mógł zadać to pytanie tylko po to, by dowiedzieć się jak idzie mi podróż. Cholera! Czasami chciałabym, by Askalon nie był aż tak mądry i tajemniczy.

– Nie, dlaczego miałoby? – Skłamałam, lecz w tamtej chwili było to według mnie najbardziej logiczne rozwiązanie.

Król nie wydawał się zadowolony z mojej odpowiedzi, czułam jego złość. Odepchnął mnie trochę od siebie i stanowczo złapał za podbródek.

– Kłamiesz, – syknął – a ja nienawidzę kłamców. Myślałem, że już to wiesz.

Prychnęłam, odpychając go.

– Sam jesteś kłamcą! – przypomniałam. – Pamiętasz, że ukrywałeś przede mną... – zamilkłam, kiedy jego wargi dotknęły moich. Po ciele przeszły mnie dreszcze.

Wplotłam dłonie w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie bliżej. Nadal byłam zła, lecz nie mogłam sobie odmówić przyjemności, którą niósł za sobą nasz pocałunek.

– Jesteś okropny... – stwierdziłam, posyłając mu złośliwy uśmiech.

– Może i jestem, a może i nie... – wyszeptał. – A teraz ładnie powiedz mi o wszystkim, co się wydarzyło?

Westchnęłam. Nie mam wyboru, choć to dość denerwujące. Dlaczego on i mój brat zawsze muszą być jeden krok przede mną? Jestem aż tak przewidywalna, a może ich obsesja jest tak wielka, że znają mnie lepiej niż samych siebie?

– Napadli nas zbójcy – zaczęłam, wpatrując się w podłoże. – Kelpie i Pait walczyli z nimi, gdy nagle... On chciał zabić Paita, a ja nie mogłam mu na to pozwolić. Mimo wszystko, polubiłam go. – Uniosłam głowę do góry, nabierając powietrza do płuc. Nie mogę się tego wstydzić, choć wielu może uznać to za grzech. – Zabiłam go, odebrałam życie kolejnemu istnieniu, lecz... Nie czuję poczucia winy. Czy coś ze mną jest nie tak? – spytałam.

Askalon przez moment analizował moje słowa, gdy nagle przysunął mnie do siebie, zmuszając do schowania głowy w jego ciele.

– Pytasz się osoby, której ręce są zbrudzone krwią, o to czy brak poczucia winy jest czymś dziwnym? – spytał rozbawiony. – Dla ludzi żyjących w wianuszku szczęścia, dla których największym problemem jest to, co do garnka jutro włożą, twoje zachowanie mogłoby być czymś zły.

Zamknęła oczy. Tak, to prawda. Wszyscy ludzie – a na pewno ich większość – żyjący w moim rodzinnym mieście, nie zrozumieliby. Okrzyknięto by mnie potworem, lecz czy Askalon też tak uważa? Przecież sam powiedział, że jego dłonie zbrudzone są krwią. Wiedziałam to od zawsze, lecz akceptowałam, wiedząc, że nie miał wyboru. Jego towarzysze – nawet Verian – także mordowali, a mimo to Askalon rozmawiał z nimi jak gdyby nigdy nic. Ale może kobieta, która odbiera innym życie, nie jest w jego typie?

Poczułam jego dłoń na swoich włosach. Gładził mnie delikatnie, a ja czekałam aż przemówi.

– Nie podoba mi się to, że kogoś zabiłaś. – Z głośno bijącym sercem czekałam, aż z jego ust wydobędzie się to jedno słowo "obrzydliwa". – Jednak nie sądzę, by było to czymś całkiem złym. Z mojego punktu widzenia, odbieranie życia komuś jest czymś normalnym.

Odsunęłam go od siebie. On powiedział... Czy się przesłyszałam?

– Ale powiedziałeś, że nie podoba ci się to, że... – położył mi palec na usta. Zamilkłam, wpatrując się w jego oczy.

– Masz rację, powiedziałem to – przyznał chłodno, po czym chwycił mnie za podbródek. – Jednak chodziło mi o to, że nie chcę byś zamykała swoje serce jak to obecnie robisz. Jeśli chcesz płakać, krzyczeć, to nie powstrzymuj się. Pragnę, byś przez resztę życia była tą samą wytrwałą, odważną i uśmiechniętą Vivian, która się mi sprzeciwiłam. – Jego twarz była coraz ro bliżej mojej. – Zresztą ty i tak należy do mnie, moja mała wojowniczko... – wyszeptał, a nasze usta po raz kolejny tego dnia się spotkały.

Byłam szczęśliwa. Jego słowa wywołały we mnie dziwne ciepło. Poczułam ukłucie w sercu, rozumiejąc, co tak naprawdę zrobiłam. Jednak nie czułam zbyt wielkiego poczucia winy, wiedząc, że jeśli nie on to Pait.

CDN

I mamy kolejny! Mam nadzieję, że się wam podoba :) Kolejny już we wtorek!

(data opublikowania tego rozdziału: 21.10.17r)

AskalonOnde as histórias ganham vida. Descobre agora