Rozdział 82 Nie ulegaj

2.2K 274 47
                                    

Zostały 3! (^‿^✿)

– Vivian –

Spotkanie z bratem? Yiner zabrał ze sobą jednego z Nefisów? Ale po co... U o czym chce ze mną rozmawiać? Czy... Przełknęłam z trudem gulę, która pojawiła się w moim gardle. Mój brat otruł Askalona, a ja właśnie jestem w jego ramionach. Poczerwieniałam ze wstydu. Czuję się tak, jakbym zdradzała swojego męża. Spróbowałam odepchnąć od siebie mężczyznę, lecz on ani drgnął.

– Ci... Spokojnie, nie szarp się albo zostanę zmuszony, by użyć siły. Nie chciałabym jednak cię skrzywdzić – rzekł, głaszcząc mnie po włosach.

– Dlaczego mi to robisz? Nie możesz zaakceptować tego, że ja już nie jestem małą dziewczynką? – spytałam, delikatnie się trzęsąc.

Jego mięśnie się napięły.

– To nie tak. po prostu sądzę, że jestem strasznie delikatna i tylko ja mogę zapewnić ci ochronę. Może to co robię jest nieludzkie, lecz powinnaś wiedzieć, że już nie jestem w pełni człowiekiem. Jedyne co się dla mnie liczy to ty, Vivian – powiedział znudzony jakby tłumaczył to po raz setny. Może i tak było, lecz nie mogłam tego zaakceptować. Mimo wszystko w dalszym ciągu będę próbować od niego uciec, umknąć jego lepkim dłonią.

– Yiner, jest mi przykro, że zrobiłaś coś takiego. Cieszę się, że żyję, ale za to ty... – zawahałam się. Nie wiem, czy nie wyprowadzę go tym z równowagi. – Ty już nie istniejesz. Osoba, którą nazywałam bratem była tylko cieniem człowieka, który był nim naprawdę – rzekłam pewnie.

Brązowowłosy odsunął mnie od siebie. Zmrużyłam oczy, szykując się na cios. On jednak nie nadszedł. Yiner nie miał zamiaru mnie uderzyć i też nie wydawał się być zły.

– Mylisz się. Straciłem wszystko oprócz twarzy, którą pokazywałem tobie, siostrzyczko. Cały świat widzi tę moją mroczną i pozbawioną uczuć stronę, lecz ty nie jesteś innymi. Jesteś moją siostrą, kobietą, którą... – ugryzł się w język. Co on chciał powiedzieć? – Cenię cię, jesteś moją siostrą, Vivian i nie zamierzam zostawić się z tym człowiekiem.

Mówiąc z tym człowiekiem miał na myśli mojego męża – jestem tego pewna. Zagryzłam wargę. To... Cała ta sytuacja staje się coraz to bardziej denerwująca. Nie rozumiem. Dlaczego ludzie aż tak mieszają się w moje życie?! Po raz kolejny zapragnęłam odepchnąć od siebie Yinera. Niestety, tak jak wcześniej nic to nie dało.

– Przejdźmy do konkretów, dość mam twoich prób oswobodzenia się z moich ramion – oznajmił znudzony.

– Skąd wiesz, że po tej rozmowie, moja opinia o tobie się zmieni? – spytałam cierpko, a z ust mężczyzny uciekł cichy śmiech.

– Oh, nie musisz się tym martwić... – szepnął do mojego ucha. – Jestem pewien, że to ociepli nasze relacje, droga siostro...

Przeszły mnie ciarki. Jego głos jest taki dziwny... Zupełnie nie podobny do tego, który słyszałam chwilę temu. Czy to jest ta jego strona, o której wcześniej mówił? Mroczna i pozbawiona uczuć?

– Jak już zapewne wiesz, twój pożal się boże partner, został przeze mnie otruty.

Wszystko się zatrzymało. Byłam tylko ja i moje szybko bijące serce. Miałam rację, ten sen był prawdziwy. Askalon cierpi, a ja dołożyłam mu jeszcze więcej trosk i bólu, topiąc się. Jestem okropna... Zacisnęłam szczękę, zgrzytając zębami. Jest jednak ktoś, kto jest o wiele gorszy ode mnie. Tą osobą jest mój brat.

– Jesteś tchórzem! – krzyknęłam, uderzając pięścią w jego pierś. – Trucizna? Czy tak walczą honorowi ludzie?! – zawołałam obrzydzona.

Zagranie Yinera było zwyczajnym oszustwem. Czynem pozbawionym honoru – tak twierdziło zapewne wiele osób w tym ja. Jednak... Czy podczas wojny wszystkie chwyty są dozwolone?

– Przykro mi, ale w uczciwej walce nie miałbym z nim szans – stwierdził, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. – Zresztą, ja już nie posiadam honoru, straciłem go igrając ze śmiercią.

Przymknęłam oczy. Dlaczego w dalszym ciągu mi o tym przypomina? Zakaszlałam. Chce wzbudzić we mnie poczucie winy?

– Wiesz, sprzeciwianie się temu, co boskie też jest...

– Przestań! – krzyknęłam, nie chcąc już słuchać tego wszystkiego. Każde jego słowo zostawiało w moim sercu dziwną ranę. – Nie mów już o tym... Ja... To co zrobiłeś, zniszczyło cię. Zabiłam osobę, na której szczerze mi zależało. Mojego brata... Ja... Jestem morderczynią... Muszę coś zrobić, by naprawić swoje błędy... – szeptałam sama do siebie.

Dlaczego aż tak się tym obarczam? Przecież to była jego decyzja! Nie... Nie! Zamknęłam oczy, czując uścisk w sercu. Wszystko jest moją sprawką. Powinnam teraz...

~ Vivian! Nie ulegaj jego manipulacją! ~ Ten głos... To Kelpie. ~ Nigdy, nikt go nie zmuszał do tego, by oddawał swoją duszę. Sam wybrał dla siebie to wszystko!

To prawda, ale...

~ Żadne "ale"! Za nic nie odpowiadasz! Pamiętaj o tym. Jesteś moja panią, Wybraną, która wskaże prawowitego posiadacza Miecza Zapomnianych ~ mówił, a ja miałam wrażenie, że zaczynam budzić się z jakiegoś dziwnego transu. ~ Nie możesz ulec magii tego człowieka.

~ Kelpie... Dziękuję.

Nic mi jednak nie odpowiedziano. Czyżby Kelpie robił coś innego? Ach, no tak. Przecież Yiner mówił, że Nefis ma spotkanie z bratem, czy coś takiego. Zresztą, nie mam teraz czasu na roztrząsanie tego wszystkiego. Muszę się zmierzyć z osobą, która mnie do siebie przytula.

– Puszczaj mnie! – Włożyłam całą siłę w to by go od siebie odepchnąć i w jakimś stopniu się mi to udało; Yiner odsunął się ode mnie nieznacznie, a jego ramiona znikły z mojego ciała. – Jak śmiesz używać na mnie magii?! Czy nie mówiłeś, że pragniesz mego szczęścia, bezpieczeństwa?! Wiesz przecież, że igranie z magią może się źle skończyć.

Yiner westchnął zirytowany. Skrzywiłam się. Jest zły, że jego plan się nie udał? Phi! Chciał, bym była z nim z litości? To jeszcze gorsze niż to jego zagranie z trucizną.

– Myślałem, że załatwimy to bez tego, lecz widzę, że nie mam wyboru – westchnął. – Dam ci wybór. Zostań ze mną albo odejdź do swojego męża.

Prychnęłam. Co za głupi wybór! Przecież logicznym jest, że wybiorę męża. Ale... Ten wybór jest zbyt ryzykowny dla Yinera. Chce mnie, więc nie powinien puszczać mnie z taką łatwością. Na dodatek Askalonu jest pod wpływem trucizny. Tylko on zna na nią adidotum, przynajmniej takie są moje przypuszczenia.

– Jednak jeśli odjedziesz król Edgerii zdechnie, a ty zostaniesz okrzyknięta trucicielką – dodał, uśmiechając się wrednie. Więc o to mu chodziło. Mogłam się domyślić. – Zostań i przysięgnij nie uciekać ode mnie, a podam mu antidotum. Na dodatek obiecam, że go nie zabiję. – Nachylił się nade mną. – Jednak nie mogę zaręczyć za swoich ludzi... – szepnął, a ja przekręciłam oczyma. Mogłam się tego domyślić... – Jaka, więc jest twoja decyzja, siostro? Życie ze mną w zamian za życie tego błazna albo twoja wolność i jego śmierć. Wybór należy do ciebie, Vivian.

Ten jego kuszący głos. Jest taki opanowany. To mnie denerwuje. Powinien okazać chociaż krztę uczuć, a nie zachowywać się jak nieczuły drań. Chociaż czy on nim właśnie nie jest?

CDN

(Data opublikowania tego rozdziału: 26.11.17r)

AskalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz