Rozdział 29 Jeśli ktokolwiek zbliży się do...

5.4K 526 21
                                    

Accelerator AMV - My Demons

– Vivian –

Zakaszlałam, zrywając się z snu. Bolała mnie głowa, a w ustach czułam dziwny ziemny posmak. Zatkałam usta dłonią, rozglądając się. Byłam w wnętrzu jakiegoś wozu, który się przemieszczał. Cholera! Gdzie ten łajdak mnie zabrał? Yiner... Co ty zamierzasz zrobić? Chciałam wstać, lecz skończyło się to upadkiem – jego powodem był nagły podskok pojazdu. Stłumiłam jęk bólu za pomocą swojej dłoni. Pewnym jest, że wokół wozu jest wielu buntowników. Jeśli mnie usłyszą – nie wiem jaki cudem dalej tego nie zrobili – to zapewne powiadomią o tym Yinera i wzmocnią straże. Nie chcę widzieć swojego brata, a co dopiero mieć obok siebie jakąś obcą osobę. Muszę znaleźć sposób na ucieczkę i zdobyć jak najwięcej przydatnych informacji – mogą się one przydać królowi.

Zagryzłam wargę, podchodząc do małej dziury w tkaninie i wyjrzałam przez nią delikatnie. Moje źrenice się rozszerzyły, kiedy spostrzegłam, że wokół wozu jedzie chyba z kilkaset zdrajców. Odsunęłam się od swojego miejsca obserwacji i oparłam się o drewnianą skrzynkę. Mój brat zdołał zgromadzić tylu ludzi? Ale jak to w ogóle możliwe? Czyżby to byli także wygnańcy? Nie... Pokręciłam głową. Wydaję mi się, że jeszcze nie dotarli na tereny wygnania. A więc gdzie ja jestem? Jeszcze raz wyjrzałam przez otwór i zaczęłam obserwować swoje otoczenie. To były równinny, lecz przed nami był jakiś las. Przeszły mnie dreszcze. Mówiąc szczerze, wygląda dość posępnie.

– Słyszałeś? – spytał jeden z nich. – Podobno w tym wozie jedzie żona tego ścierwa! – zawołał do swoich towarzyszy.

W odpowiedzi usłyszałam rechot. Zamknęłam oczy. Moim ciałem wstrząsały dreszcze strachu. Spojrzałam na swoje dłonie. Muszę być silna – powtarzałam w myślach. – Nie mogę okazać strachu. Jestem królową i Askalon nie chciałby, bym zachowywała się jak mała dziewczynka. Wzięłam parę oddechów, słuchając dalej.

– ...ciekawe, czy Pan Yiner, pozwoli nam się z nią zabawić!

Na samą myśl, że któryś z nich dotknął mnie, zbierało mi się na mdłości. Tylko Askalon ma do tego prawo! Nagle usłyszałam dźwięk wyciąganego ostrza. Czyżby ktoś walczył? Nim zdążyłam wyjrzeć przez otwór, usłyszałam dźwięk pękającego materiału i sączenie się krwi. Bok wozu – przy którym się znajdowałam – został obryzgany przez krew jednego z buntowników. Doskonale widziałam, jak czerwona ciecz zabarwia prawie, że idealnie biały materiał.

– Jeśli ktokolwiek zbliży się do Vivian, to przysięgam, że zaszlachtuje jak świnię! – wrzasnął tak dobrze znany mi głos.

Zakryłam usta dłonią, tłumiąc w sobie szloch. To on... Mój brat i Krwawy Przywódca... On jest obok mnie. Dlaczego chce mi się płakać? Z jakiego powodu, nie potrafię wyrzucić go z swojego serca? Przecież odebrał mi on rodziców, więc... Ach! Nie rozumiem samej siebie! Dlaczego...?! Dlaczego...?! Szarpnęłam za swoje włosy. Chcę go nienawidzić! – tak jak było to na samym początku. Co się stało, że nie mogę tego zrobić? Czyżby rzucił na mnie jakieś zaklęcie? Chciałabym, by tak właśnie było. Jednak coś w moim sercu mówiło mi, że brat niczego mi nie zrobił. Ja po prostu dalej nie chciałam wierzyć w to kim się stał. Mimo wszystkiego, co zrobił, dalej miałam go za brata – osobę, dla której byłam wstanie na wiele. Nie mogę tak myśleć. Qitria ostrzegała mnie; jeśli dam się ponieść uczuciom, przegram i skażę męża, i królestwo na marny koniec.

– Dobrze, zrobimy tutaj postój! – krzyknął mój brat. – Rozbijcie obóz i niech dwudziestak z was pilnuje wozu! – rozkazał, a ja poczułam jak pojazd, w którym się znajdowałam, nagle się zatrzymał. Uderzyłam w skrzyknie, a z moich ust uciekło ciche westchnięcie. Bolała mnie ręka. Przyjrzałam się swojemu ramieniu i dostrzegłam, że materiał sukni w tym miejscu został rozdarty i pobrudzony krwią, moją krwią. Przeklęłam w myślach, zauważając małą ranę. Może i jest niewielka, ale jeśli dostanie się do niej zakażenie... Pokręciłam głową. Wolę nawet o tym nie myśleć.

AskalonWhere stories live. Discover now