Rozdział 92 Nie mam teraz czasu

2.2K 282 40
                                    

Jeszcze 2? Dobrze pamiętam? xD

– Vivian –

Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a do środka wszedł Askalon wraz z siedzącą na jego ramieniu Arin. Skrzywiłam się. Kiedy jego wzrok spoczął na mnie, zacisnął szczękę. Wnioskując po jego minie wolałby, bym dalej spała. Co za drań. Yosam i Kelpie oddalili się ode mnie, siadając obok na materacu. Arin podleciała do mnie, po czym uwiesiła się mi na szyi.

– Obudziłaś się! – zawołała, obejmując mnie.

Zachichotałam. Najwyraźniej cała trójka ma słabość do przytulania. W czasie, kiedy złotowłosa otaczała mnie swoimi ramionami, Askalon wziął coś z szafy obok. Nie wytrzymałam. Patrząc na to jak jest obojętny, moja wściekłość sięgnęła zenitu. Wstałam gwałtownie, a Arin zbliżyła się do swoich braci.

– Może się przywitasz? – sarknęłam, a król zaszczycił mnie swą łaską i na mnie spojrzał. – A, zapomniałabym. Jestem zbyt małowartościowa, by zasłużyć na uwagę samego króla – prychnęłam.

Askalon westchnął, odkładając trzymany przez siebie przedmiot na bok.

– O co ci chodzi? Spieszę się na spotkanie, więc jak chcesz rozmawiać, to ustaw się w kolejce. Może zdążysz przed końcem miesiąca – rzekł złośliwe. Tak chcesz się bawić, to proszę bardzo!

– Chłopaki, lepiej stąd chodźmy... – wyszeptała Arin. Kelpie skinął jej głową, zgadzając się z nią. Yosam natomiast uderzył Kelpiego z łokcia w bok.

– Chyba żartujecie! Przecież właśnie zaczęła się zabawa! – zawołał, lecz mimo to został siłą zmuszony do opuszczenia pokoju.

Widząc, że nie ma wokół nas już nikogo, podeszłam do swojego męża i zdzieliłam go po twarzy.

– Nie masz...

Kolejne uderzenie. Ręka zaczęła mnie boleć, lecz nie obchodziło mnie to. Chciałam, by Askalonm poczuł ten sam ból, co ja podczas całej tej podróży. Przygotowałam się do tego, by po raz kolejny zdzielić go po twarzy, lecz mężczyzna zablokował moją dłoń, łapiąc mnie za nadgarstek.

– Bicie króla jest równe śmierci – syknął.

Prychnęłam, wyrywając się mu.

– A więc mnie zabij – nakazałam, uśmiechając się wrednie. – Ach, zapomniałam, nie możesz. Przecież jeśli umrę ty też podzielisz ten los – dodałam złośliwie. Askalon skrzywił się, a jego czoło zmarszczyło się. – Dlaczego zasugerowałeś, że jestem zdrajczynią, kochany? – ostatnie słowo wypowiedziałam z takim jadem o jaki nigdy wcześniej nawet bym się nie podejrzewała.

– Jak mam nazwać królową, która brata się z buntownikami? Podróżowałaś z ludźmi, którzy zagrażali twojemu królestwu! – przypomniał.

Niech mnie ktoś trzyma, bo za chwilę krew mnie zaleję!

– Jak śmiesz...?! – warknęłam. – Znosiłam tak wiele, by do ciebie wrócić. Poświęciłam się, by uratować ci życie! Gdyby nie ja, byłbyś już martwy!

Wzruszył ramionami.

– Nikt cię o to nie prosił, nie musiałaś robić tego wszystkiego. Poradziłbym sobie z trucizną. Jedyną rzeczą, którą powinnaś zrobić i jej nie wykonałaś, był powrót do mnie.

Zazgrzytałam zębami.

– Naprawdę? Więc kto teraz przed tobą stoi? Duch? – spytałam chłodno. – Jesteś kłamcą Askalonie. Mówiłeś, że mnie kochasz, lecz po twoim zachowaniu er szczerze wątpię w te deklaracje. Nie dałeś mi żadnego dowodu tego uczucia i nie masz prawa zaprzeczyć! Co takie zrobiłeś, by sprowadzić mnie z powrotem? By mi pomóc? Nic! Cały czas siedziałeś sobie w stolicy i puszczałeś bąki! Jesteś taki sam jak twój ojciec! Byłeś gotowy mnie poświęcić... – Pokręciłam załamana głową. – Nie poznaję cię. Czy zawsze byłeś takim tchórzem, Czarny Jeźdźcu?

– Więc słyszałaś opowieść o mojej matce. Zapewne opowiedział ci ją twój kochany braciszek – syknął, przeczesując włosy dłonią. – Nie porównuj tego, co zrobiłaś do czynu mojej matki – rozkazał. – Buntownicy nic by nie zrobili, a ją zabito, zginęła w imię królestwa to była piękna śmierć.

Ponownie uniosłam dłoń, lecz tak jak wcześniej Askalon zatrzymał ją nim dotarła do jego policzka.

– Piękna śmierć?! – Gotowało się we mnie. Jak on może mówić coś takiego?! Nie poznaję go! Czyżby podczas mojej nieobecności do reszty zgłupiał? – Śmierć nigdy nie jest piękna, choćbyś umierał pośród kwiatów i bliskich. Jak możesz w ogóle porównywać utratę życia do czegoś pięknego?! Do reszty wypaczono ci umysł?

Odepchnął mnie od siebie. Zachwiałam się, lecz nie upadłam. Nie mogłam sobie pozwolić na coś takiego. Chciałam, by Askalon zrozumiał. On nie wiedział, jak musiała czuć się jego matka. Umierała porzucona i ze świadomością, że jej mąż wolał państwo od niej.

– Nie będę tego dłużej słuchał. Porozmawiamy kiedy indziej. Spieszę się – oznajmił, kierując się do drzwi.

Nie pozwolę mu wyjść. Król nie może odwracać wzroku od czegoś, co mu się nie podoba. Mam gdzieś co mi zrobi, jak mnie ukarze. Nic mnie nie obchodzi, chcę tylko by zrozumiał o jakim bólu mówię.

Nie myśląc długo chwyciłam go za kawałek koszuli i pociągnęłam w swoim kierunku. Czarnowłosy nie spodziewa się czegoś takiego i postawił nieznaczny krok w moją stronę. Posłał mi nieprzychylne spojrzenie, po czym westchnął ciężko.

– Może nie byłam na miejscu twej matki, lecz w jakimś stopniu rozumiem, co musiała wtedy czuć. Kiedy dowiedziałam się, o co mnie oskarżyłeś, byłam wściekła. Czułam się zraniona i porzucona. – Pokręciłam głową. – Dostrzegłam to, że kiedy ja starałam się ze wszystkich sił wrócić, ty zajmowałeś się czymś innym. Zachowywałeś się tak jakby mój powrót był ci obojętny – powiedziałam smutna, a po policzku spłynęła mi łza, którą szybko starłam. – Powiedź mi, co ty tak naprawdę do mnie czujesz? Możesz myśleć, że cię nie kocham, lecz zastanów się. Gdyby tak było, to czy bym tolerowała to wszystko? Zabijałeś ludzi, mój brat robił to samo, może nawet w mniejszym stopniu niż ty. Jednak jego ludzie nienawidzili, a ciebie w większości wielbią. Gdzie pomiędzy wami jest różnica? – spytałam, puszczając trzymany materiał. – Powiem ci, więc. Mój brat robił to wszystko dla kogoś, a ty walczysz dla samego siebie. Twój opór został już raz złamany, pamiętasz? Eren cię pokonał. Nie jesteś więc niezwyciężony, królu. Ta iluzja nie będzie dłużej utrzymywana – syknęłam. – Straciliśmy dziecko, lecz ciebie to nawet nie dotknęło. Nie wiem, więc czym dla ciebie jest ludzkie życie. Nie rozumiem, a bardzo bym tego pragnęła. Wyjaśnij mi, odpowiedź na moje pytania... – przeklinałam samą siebie za to, że pod koniec mojej wypowiedzi o coś go prosiłam.

Askalon odsunął się ode mnie, po czym posłał mi krótkie spojrzenie i skierował się ku drzwiom. Tym razem go nie zatrzymywałam. Miałam nadzieję, że coś powie, jednak najwyraźniej były to tylko mrzonki.

– Nie mam teraz czasu się z tobą użerać. Męcz te swoje małe przytulanki, a nie mnie – nakazał, zamykając za sobą drzwi.

Upadłam na ziemię, zastanawiając się nad tym, co stanie się dalej.

CDN

Askalon buc -.- Możecie chcieć go zabić, ale nie spełniać swoich gróźb! ;P

(Data opublikowania tego rozdziału: 03.12.17r)

AskalonWhere stories live. Discover now