Rozdział 72 Pait ma pecha

2.6K 312 28
                                    

Anna Blue & Damien Dawn- Say Something (official audio)

– Vivian –

Barman wydawał się być przerażony. Zupełnie jakby stojąca przed nim osoba, była zwiastunem jakiegoś nieszczęście. Zmierzyłam wzrokiem nowoprzybyłego. Nie wygląda na złą osobę, ale w tym mieście wszystko jest inne niż zdawałoby się na pierwszy rzut oka.

Zielonowłosy puścił dłoń mężczyzny, a ten od razu przyciągnął ją do swojego ciała. Jego dolna warga zaczęła drżeć, a ja z trudem stłumiłam chichot. Jeszcze moment temu był gotowy mnie uderzyć, lecz sam się boi. Dlaczego większość ludzi zadaje innym ból, nie będąc samemu na niego gotowym?

– Panie Amater, ta kobieta... – zaczął bełkotać, cofając się trochę do tyłu. – Ona... Pan Pait, chciał... – odchrząknął chcąc ukryć swoje zdenerwowanie. – Zarezerwował to miejsce dla pana i kogoś jeszcze – rzekł jakby to wszystko miało wyjaśnić.

W oczach chłopaka pojawił się błysk, a jego usta wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu.

– Skąd wiesz, że ta młoda dama nie jest tą trzecią osobą?

~ Właśnie! Kolejny dowód na to, że ludzie są głupi! ~ dodał szybko Kelpie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam, pochylając głowę. Nefis zawsze odzywa się wtedy, kiedy jego opinia jest niepotrzebna. Na dodatek nieraz jego twierdzenia są dziwne i nielogiczne.

~ Jeśli tak sądzisz, to i ja jestem głupia ~ przekazałam mu z nutą rozbawienia.

~ Ty nie jesteś głupia, a nierozważna ~ zaprotestował.

Zmarszczyłam brwi.

~ Jaka pomiędzy tym jest ró...

~ Zajmij się lepiej swoim wybawcom, a nie filozofujesz! ~ huknął, a ja przekręciłam oczami. Jak zwykle...

Zapanowała cisza, a ja zaskoczona uniosłam głowę do góry. Dlaczego w miejscu takim jak to, jest tak spokojnie? Przecież przed chwilą panował tu istny chaos! Goście krzyczeli do siebie i wołali kelnerki, by te przyniosły im ich zamówienia, a teraz? Widząc, że zielonowłosy trzyma przy gardle barmana sztylet, przeszedł mnie dreszcz. On chyba nie zamierza go zabić, prawda? – pytałam gorączkowo samą siebie. Kelpie mi nie odpowiedział i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Z strachem o życie tego gbura, obserwowałam jak niejaki Amater jeździł ostrzem po jego gardle. Widziałam już dużo śmierci i sama się do wielu przyczyniłam, lecz jeśli jest taka możliwość to chcę ograniczyć ofiary. Ten człowiek nie musi umierać. Mimo, że jego zachowanie jest karygodne, może mieć rodzinę.

W pewnym momencie zrobił mu małą, podłużną ranę, z której zaczęła cieknąc krew. Byłam pewna, że nie jest zbyt głęboka, ale i tak obawiałam się tego, co może stać się dalej.

– Uważasz się za bogacza, więc zachowuj się tak jak ci przystoi – syknął, odpychając barmana na bok.

Mężczyzna zachwiał się, ale nie upadł. Jego dłoń od razu poleciała do gardła. Złapał się za nie, sycząc. Skrzywiłam się, wyobrażając sobie jak musi go to boleć. Chociaż to zapewne o wiele mniejszy ból niż ten, który czułam ja i bliskie mi osoby.

Remartors skinął tylko głową, po czym oddalił się, lecz wzrok młodzieńca tkwił na nim dopóki nie zniknął za jakimś drzwiami. Ludzie posyłali naszej dwójce „ukradkowe" spojrzenia. Amater odchrząknął, a oni od razu zaczęli kontynuować wcześniej przerwane rozmowy. Ten człowiek ma bardzo dużą władzę w tym mieście, muszę na niego uważać.

~ Łysol, mówił wcześniej, że Pait miał się tutaj spotkać z Amaterem. Możliwe, że miał jego na myśli ~ przypomniał Nefis.

Miał rację. Mężczyzna może być przyjacielem Paita. Nie rozumiem jednak, dlaczego chłopak miałby się z nim tutaj spotkać. Obecnie bardzo się nam śpieszy. Nie wydaję mi się, by Pait chciał przedłużać naszą podróż. Nawet on musi być już nią zmęczony.

– Panienko, – poczułam na ramieniu delikatny dotyk – mówiłaś wcześniej, że znasz Paita. Mam podejrzenie co do tego kim jesteś, ale nie mam stuprocentowej pewności, więc... – Pochylił się nade mną, a jego ciepły oddech zetknął się z moją skórą. Poczułam pieczenie na policzku. On jest stanowczo za blisko...

Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej chcąc odepchnąć go od siebie. Niestety, ale nawet nie drgnął. Wydawał się być nawet nieporuszony moim zachowaniem. W momentach takich jak ten żałuję, że Kelpie nie może nic z tym zrobić.

~ Mogę, ale twój kamuflaż może trochę ucierpieć. Znamię się pokażę, ale powinno po minucie zniknąć ~ wtrącił.

Nabrałam powietrza do płuc.

~ Zrób coś... ~ poprosiłam, a chwilę później nie czułam już oddechu Amatera, ani jego cienia.

Mężczyzna siedział obok mnie z zaskoczoną miną. Spojrzałam na niego przerażona, chcąc jak najszybciej odejść od tego stolika. Gwałtownie wstałam, jednak nim postawiłam choćby jeden krok na przód, poczułam wokół swojego prawego nadgarstka. Cholera! Przecież tam jest znamię! Jak mogłam o tym zapomnieć? Zaczęłam się z nim szarpać, szukając pomocy w osobach wokół. Nikt się nawet nie poruszył. Było im obojętne, co się ze mną stanie. Nisaria miała rację... Ludzie w tym miejscu nie dostrzegają bólu innych.

– A więc to jednak ty, Vivian Eriner... – wyszeptał, tym samym sprawiając, że znieruchomiałam. On wie kim jestem. – Proszę uspokój się. Usiądź, nie mam zamiaru już cię straszyć.

Mimowolnie usiadłam na przeciw niego. Jeśli zaczęłabym uciekać, mogłoby się to źle skończyć. Nie mam zamiaru ryzykować, chociaż rozmowa z nim także jest bardzo ryzykowna. Mimo to muszę dowiedzieć się, o co mu chodzi – jestem wręcz pewna, że czegoś będzie chcieć. Chociaż... Zawsze mogę grać, że nie wiem o czym mówi. Ech... Gdybym zachowała się tak wcześniej, zapewne mogłoby to przejść.

– Moje imię brzmi Navivi... – szepnęłam.

Zmarszczył brwi.

– Navivi? To dość dobre, ale o wiele bardziej pasuje do ciebie prawdziwe – odrzekł z miłym uśmiechem na ustach.

Zagryzłam wargę. Atmosfera zgęstniała. Kelpie w mojej głowie przeklinał młodzieńca. Starałam się wyciszyć jego głos, lecz było to dość trudne.

– Czego chcesz? – syknęłam, modląc się by Pait przyszedł tu jak najszybciej. Barman mówił, że Amater jest jego znajomym, więc może pomoże mi z nim coś.

Oczy Amatera zalśniły, a w jego dłoni znalazł się mały nożyk. Zaczął nim podrzucać, a ja z skupieniem obserwowałam to.

– Zapewne wiesz jaką misję ma Pait, ja i jeszcze parę osób też ją mamy.

Rozdziawiłam usta. Amater jest wysłannikiem brata. Jego zadanie jest takie samo jak to Paita. Moje mięśnie napięły się. Jeśli pilnować mnie zacznie więcej osób, nie będę mieć zbyt dużo okazji, by uciec.

– A więc jesteś tu z rozkazu Yinera... – mruknęłam sama do siebie.

Jego wyraz twarzy zmienił się. Radość znikła, została zastąpiona przez powagę. Zaśmiał się nerwowo, chowając swoją broń.

– Naprawdę jesteś jego siostrą. To bardzo źle, że dotarliście tu akurat podczas trwania turnieju. Pait ma jak zwykle pecha.

CDN

Jedna osoba zaproponowała rozdział z perspektywy Yinera. Niestety, ale nie mogę go napisać, bo Askalon został już napisany w pełni. Tak, napisałam go już w całości i teraz tylko czeka aż do końca go opublikuję ;) Kolejny już we wtorek. 

(Data opublikowania tego rozdziału:

AskalonWhere stories live. Discover now