Rozdział 45 Kłódka

3.8K 408 38
                                    

Seirei Tsukai no Blade Dance OP full

– Vivian –

Otworzyłam lekturę na pierwszej stronie z tekstem. Zapoznam się tylko z początkiem – jakoś nie uśmiecha się mi czytać wszystkich czterdziestu stron. Odchrząknęłam, czując zapach świeżości. Moje wcześniejsze przypuszczenia okazały się być prawdziwe. Ta książka została zrobiona całkiem niedawno. Zagryzłam wargę, przenosząc wzrok na ręcznie pisany tekst. Ciągle słyszę kłamstwa... Jest to wkurzające i mam zamiar poznać prawdę, choćby miałaby to być ostania rzecz, jaką zrobię w swoim życiu.

Erwin Eriner, trzynasty doradca króla Nerfersu, Diwisa Loistera. Po jego śmierci stanowisko doradcy przyjął wuj władcy.

Zaśmiałam się bez cienia humoru. Czy oni sądzą, że jestem głupia? To zdanie jest kolejnym dowodem na to, że moje przypuszczenia były słuszne. Gdyby napisano to kiedyś, nie byłoby tu żadnej wzmianki o następcy ojca albo intensywność tuszu byłaby całkiem inna. Chcą mnie oszukać, nie ma innego wyjścia.

Za czasów, kiedy pełnił swoją funkcje w Nerfersie podjęto bardzo wiele ważnych decyzji – jedną z nich była ekspedycja do Zatopionej Wieży, za której królestwo odzyskało fragment legendarnego artefaktu, Miecza Zapomnianych. Wielki bóg, Nerios, naznaczył go znamieniem Zaufanego.

Nie wiem, czy ta ekspedycja naprawdę się odbyła. Kiedy o niej czytam nic nie świta w mojej głowie, a tajemniczy mężczyzna także milczy. Ech... Ta frustracja jest uciążliwa.

Miał narzeczoną, – Tiresę – którą poślubił wieku dwudziestu lat. Nie ma na ten temat pewnych informacji, ale najprawdopodobniej przed ślubem miał jeszcze nałożnicę, ale ta zmarła.

8 Stersa 6852 roku narodził się jego syn, Yiner. Dwa lata później 1 Mistera na świat przyszła jego córka, Vivian.

A więc mój brat miał niedawno urodziny... Ciekawe jak je spędził? Cieszę się, że go przy mnie nie ma. Coś mi się nie uśmiecha składać mu życzenia. Może wspomnienia dnia, w którym zabił naszego ojca nie są za dokładne, ale co do jego winy jestem pewna w stu procentach.

Mężczyzna uznawany był za surowego ojca, dla którego liczą się tylko efekty pracy jego pociech. Mimo swojej oziębłości poddani szanowali go, a jego śmierć bardzo ich dotknęła.

Oziębłości? W moich wspomnieniach ojciec jest osobą, która ciągle ma na twarzy uśmiech i wytwarza przyjazną aurę. Przymknęłam powieki. Ta książka... Ona posiada tak wiele błędów. Ten kto ją pisał, musiał to wszystko wymyślać na szybko – świadczą o tym niepoprawne informacje i coraz to bardziej niedbałe pismo. Zamknęłam lekturę, ciężko wzdychając. Jeśli mieli zamiar użyć tego, by dalej mnie okłamywać, powinni się bardziej postarać. Odłożyłam przedmiot na szafkę obok i powoli wstałam, podchodząc do drzwi wyjściowych. Nieśmiało przejechałam po nim dłonią. To wszystko nie jest częścią mnie. Każda z rzeczy jakie obecnie widzę, jest dla mnie obca. Straciłam pamięć, lecz powinnam coś kojarzyć, tak jak na przykład z głosem tego mężczyzny. Znałam go. Nie rozumiem tylko, dlaczego jego widok wywołał we mnie taki ból... Dotknęłam swojej klatki piersiowej. Byłam szczęśliwa, lecz i zarazem cierpiałam. Coś nie chciało, bym z nim rozmawiało. Tak samo było, kiedy ten miał powiedzieć mi swoje imię. Wyprostowałam się, unosząc podbródek do góry. Poznam prawdę i nic mnie przed tym nie powstrzyma. Nie wahając się już ani chwili, opuściłam komnatę.

Widok złotych ozdób strasznie mnie irytował. Cały ten wystrój był zbytnio przesadzony, przynajmniej dla mnie. Szłam przed siebie, niezbyt przejmując się tym, że mogę się zgubić. Pragnęłam przebadać jak największą część zamku. Może nie będę otwierać każdych napotkanych drzwi, ale zawsze warto się rozejrzeć. Nie wiem ile minęło czasu, ale zaczęłam odczuwać zmęczenie. Oparłam się o pobliską ścianę i westchnęłam. Chodzę już tak długo, lecz nie znalazłam niczego ani nikogo podejrzanego. Wszystko wydaję się być takie normalne. Nie tak powinno być! Nic nie może być tak bardzo idealne jak ten zamek. To klatka wykonana ze złota, której choćby nie wiem jakbym chciała, nigdy nie zdołałam opuścić o własnych siłach – tak właśnie podpowiadało mi serce. To takie irytujące! Nie mogąc już tłumić w sobie złości, uderzyłam pięścią w ścianę. Coś niedaleko mnie spadło na ziemię. Złapałam się za serce, odrobinę przestraszona nagłym dźwiękiem. Rozejrzałam się, chcąc sprawdzić czy oprócz mnie znajduje się tu ktoś jeszcze. Po chwili obserwacji, zaczęłam kierować się ku miejscu, z którego pochodził ten dziwny dźwięk. Uważnie stawiałam każdy krok. Obawiałam się, że może to być coś niebezpiecznego, lecz gdy ujrzałam leżące na ziemi płótno, zmarszczyłam brwi, kucając. Delikatnie je rozwinęłam, a wtedy moim oczom ukazał się obraz korytarza. Dzieło wydawało się być wręcz magiczne. Była to ilustracja namalowana przez człowieka, jednak patrząc na nią miało się wrażenie, że to naprawdę ślepa uliczka w korytarzu. Ale kto i dlaczego namalował to? Przecież to nie ma sensu, chyba że chciał coś ukryć. Szybko uniosłam głowę do góry. Przede mną znajdowały się czarne drzwi przewiązane kłódką tego samego koloru. One tu nie pasują. Są całkiem inne niż to, co widziałam wcześniej. Mrok od nich promieniujący, sprawił, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Przerażały mnie, jednak z drugiej strony coś mnie do nich przyciągało. Nieśmiało wstałam i wystawiłam w ich kierunku dłoń. Wokół kłódki pojawiły się zielone iskierki. Wydały się mi one bardzo znajome. Chciałam dotknąć jednej z nich, a kiedy wreszcie się to stało, przedmiot blokujący wejście rozpadł się. Zamrugałam parę razy zaskoczona, spoglądając na swoje dłonie.

– Jak to możliwe? – spytałam sama siebie, a moje pytanie odbiło się echem po korytarzu.

– Zawsze ci pomogę, droga przyjaciółko... – szepnął ktoś, a ja poczułam jak czyjeś ramiona oplatają moją szyję.

Ten głos... Złapałam się za głowę, czując taki sam ból jak we śnie. Kolejne wspomnienia do mnie powróciły. Polana i spotkanie z Kirimią. Pamiętam, że ten las znajdował się obok miasta, w którym żyłam, lecz nie mogę sobie przypomnieć, jaką nazwę ono nosiło.

– Qitrio! – krzyknęłam odruchowo, odwracając się.

Nikogo jednak nie dostrzegam. Jednak nie to zmartwiło mnie najbardziej. Skąd wiedziałam jak się nazywa? W przypadku tego mężczyzny nie przypomniałam sobie o nim za wiele, choć wydawał się mi być bardzo bliski. Co to ma być? Cała ta sprawa z utratą mojej pamięci staję się coraz to bardziej dziwna i... Zaczynam myśleć, że to nie „zły król" rzucił na mnie zaklęcie czeszące pamięć, a Eden. A może się mylę? Już niczego nie jestem pewna, ale może za tymi drzwiami zdobędę odpowiedź na swoje pytania. Wahałam się, przed naciśnięciem klamki, lecz odwagi dodało mi to, że jeżeli nie wezmę spraw w swoje ręce, to mogę utracić wszystko, co kiedyś było mi bliskie. Zamknęłam oczy, wchodząc do nieznanego.

Kiedy tylko drzwi się za mną zatrzasnęły, poczułam zimno stykające się z moją skórą. Krew moich żyłach zaczęła wrzeć, a ja czas wydawała się zatrzymać. Nabrałam do płuc trochę powietrza, po czym powoli otworzyłam oczy. Byłam w małym, zacienionym pomieszczeniu. Jedynymi rzeczami jakie się tu znajdowały, był kamienny stołek i przedmiot, którego kształtu nie potrafiłam określić. Podeszłam do mebla, lecz nim zdążyłam go nawet dotknąć, coś wystrzeliło do góry. Zasłoniłam oczy, czekając na to, co się stanie.

CDN

No i mamy kolejny! Co sądzicie? Kolejny już w czwartek.

(Data opublikowania tego rozdziału: 12.09.17r)

AskalonМесто, где живут истории. Откройте их для себя