Rozdział 44 Oszukują cię...

3.7K 407 29
                                    

GIRAFFE BLUES - Freyja FULL SONG (no dialogue in the background)

Jadę juro na wykopki :( Z tego względu macie rozdział wcześniej, mam nadzieję, że się wam spodoba ;D

– Vivian –

– Oszukują cię... – szepnął jakiś znajomy mi głos. Niestety, ale nie mogłam sobie przypomnieć, do kogo on należy.

Zaczęłam się rozglądać, lecz nie mogłam niczego dostrzec. Wokół mnie panował nieprzenikniony mrok. Poczułam dziwny chłód. Skrzyżowałam ręce na ramionach i nabrałam powietrza do płuc. Gdzie ja jestem?

– Nie wierz Edenowi i Diwisowi. Wszystko, co mówią ci na temat twojego pochodzenia, życia jest kłamstwem – rzucił właściciel głosu.

– Skąd możesz to wiedzieć? – spytałam, nie mając zielonego pojęcia jak powinnam potraktować jego słowa. – Kim jesteś?

Właściciel głosu zaśmiał się, a z mroku zaczęła się formować jakaś postać. Był to mężczyzna. Widząc jego twarz, zgięłam się w pół, a mój oddech przyspieszył. Dlaczego tak na niego reaguje? Co się dzieję? Patrząc na niego czułam zarazem szczęście jak i ból, niepokój. Coś wewnątrz mnie sprzeciwiało się jego obecności. Zupełnie jakby był dla mnie jakiś zagrożeniem.

– Wiesz kim jestem, Vivian... – szepnął, podchodząc do mnie.

Postawiłam krok w tył, wystawiając dłonie przed siebie. Wszystkie reakcje mojego ciała były odruchowe. Nie panowałam nad nimi. Czarnowłosy nie robiąc sobie nic z mojego zachowania, stanął niecały metr od mojej osoby i chwycił mnie za podbródek.

– Przypomnij sobie – rozkazał zimnym głosem. – Wiem, że wspomnienia, które ze mną dzielisz w dalszym ciągu żyją w tobie, moja Feristero... – mruknął, a ja poczułam dziwnie ciepło rozchodzące się po moim ciele.

To słowo... Ja je znam. Przed moczami przeleciało mi obraz, mnie siedzącej w jakimś ogrodzie. Trzymałam w dłoniach książkę, w której niejednokrotnie pojawiało się to słowo. „...Feristera jest siłą i życiem jeźdźca."– to zdanie zaczęło dźwięczeć mi w głowie. Wydaję mi się, że szukałam tych informacji w celu zrozumienia pozycji w jakiej się znalazłam, ale... pamiętam, że już w tamtych czasie moi rodzice byli martwi. Odepchnęłam od siebie mężczyznę, a w oczach stanęły mi łzy. To nie mój porywacz – którego nawet nie pamiętam – zamordował moich rodziców. Ich zabójcą był mój brat. Zasłoniłam twarz dłońmi. Co tu się do cholery dzieje?! Dlaczego Eden mnie okłamał? Już niczego nie rozumiem... Moja pamięć... Za jej utratą stoi coś całkiem innego niż zwykłe porwanie. Mam wrażenie nawet, że nikt mnie nie przetrzymywał, a dopiero teraz jestem więziona.

– Jak się nazywasz? – chciałam usłyszeć jego imię.

Nieznajomy już otwierał usta, by mi odpowiedzieć, lecz powietrze zostało przecięte przez kobiecy wrzask, a ja upadłam na kolana, łapiąc się za głowę. To tak bardzo boli... Zupełnie jakby ktoś wchodził mi do głowy.

– Vivian...! nie... dziecko... kłamstwa... uważaj... ufaj... głowie... sercu... – głos mężczyzny stawał się coraz to niewyraźny, przez co nie usłyszałam wszystkiego dokładnie.

Niespodziewanie otworzyłam oczy i zobaczyłam swoją komnatę. Obok mnie siedział Eden, który w stalowym uścisku trzymał moją dłoń, szepcząc coś pod nosem. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego.

– E–Eden...? – spytałam cicho, próbując usiąść.

Mężczyzna powstrzymał mnie, mierząc moją twarz spojrzeniem. Zmrużyłam oczy, zaniepokojona jego zachowaniem. To ja powinnam być zła za to, że mnie okłamał. A może to był tylko sen? Czyżby sama sobie wymyśliła to wszystko? Nie... Nie wydaję mi się. Powinnam mu o tym powiedzieć, lecz coś podpowiada mi, że byłaby to najgłupsza decyzja, jaką mogłabym podjąć.

AskalonWhere stories live. Discover now