Rozdział 22 Trzy dni

5.8K 572 55
                                    

Rosario + Vampire Ending HD

– Vivian –

Pokręciłam zrezygnowana głową, naciskając klamkę. Szłam w kierunku jadali, a za mną kroczył Verian i jego przeznaczona. Panowała cisza, która uspakajała mnie. Wyłączyłam myślenie, po prostu obserwowałam otaczający mnie świat. Mijające nas służki i słudzy, widząc mnie zginali się w pół, a rycerze patrolujący zamkowe korytarz, padali na kolana. To wszystko było zasługą strachu jaki zasiał wśród nich mój narzeczony. Nie wiem jednak, co takiego zrobił, ale się dowiem. Nie odpuszczę, dopóki nie posiądę tej wiedzy.

Weszłam właśnie na pierwszy stopnień, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Kątem oka zauważyłam, że to Verian. Na jego twarzy malowało się zdenerwowanie. Zmarszczyłam brwi.

– Coś się stało? – spytałam, dokładnie go obserwując.

– Wejdźmy tamtędy, moja pani – poprosił.

Jego słowa zaskoczyły mnie. Co za różnica, czy wejdę tymi schodami czy też, tymi obok? Przecież obydwie te drogi prowadzą do tego samego miejsca, a na dodatek tędy będzie szybciej! Ech... Czyżby te schody ukrywały coś ważnego? To bardzo możliwe...

– Dlaczego? – strzepnęłam jego dłoń z swojego ramienia, po czym weszłam na kolejny stopień. Obróciłam się w jego stronę. Stojąca za nim Wini patrzyła na mnie z strachem. – Tędy będzie szybciej, – przypomniałam, z cwanym uśmieszkiem – ale jeśli chcecie, możecie wejść tamtędy – rzekłam, wskazując dłonią na schody obok.

Obróciłam się, mając zamiar kontynuować swoją podróż do jadalni. Będąc na czwartym schodu, skierowałam swoją głowę w bok – w stronę okna. To, co zobaczyłam, sprawiło, że moje serce zaczęło bić szybciej, a źrenice rozszerzyły się. Zatrzymałam się jak porażona, a chwile później kątem oka, zauważyłam – stojącego o jeden stopień niżej – jeźdźca. Teraz już wiem, dlaczego nie chcieli, bym tędy szła. Z dołu nie było tego widać, lecz z stąd... Na dachu budynku naprzeciwko, został wbity słup z przymocowaną do niego kobietą. Jej odzienie – na którego podstawie stwierdziłam, że była służką – było podarte, a ciało zdobiły liczne rany. Zasłoniłam usta dłonią, miałam ochotę zwrócić wczorajszą kolacje. Nie mogę jednak okazać takiej słabości... Nie mogę... Połknij to, Vivian! – krzyczałam w myślach, dopingując się w walce z nudnościami.

– Pani, może lepiej... – zaczął Verian, przerwałam mu jednak unosząc dłoń do góry.

Było mi już lepiej, lecz dla bezpieczeństwa nie spojrzałam już w stronę zwłok. Czyżby to rozkazał uczynić Askalon wczoraj? Zabił kobietę, która rozmawiała z tą drugą służącą? Ale! Przecież ona nie powiedziała tego do mnie, a do swojej koleżanki! Ja... Gdybym wtedy nie słuchała tego, co mówiła, ona nadal by żyła... Przegryzłam wargę. Wiedziałam, że na pewno kogoś skrzywdził, ale że aż tak? Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Jednak, mimo to, nie mogę ulec królowi. Może i na moich rękach pojawi się jeszcze więcej krwi, lecz nie mam zamiaru poświęcać się dla dobra osób, których nawet nie znam. Może to egoistyczne, ale i tak nie zmienię swojego zdania.

Z pomocą Veriana zeszłam ze schodów. Stojąca przy pierwszym stopniu Wini, złapała mnie za dłonie.

– Pani, wybacz, że cię nie powstrzymaliśmy – poprosiła.

Pokręciłam głową.

– Nie musicie przepraszać. Sama tam weszłam, chociaż twój mąż zainsynuował, bym tego nie robiła – przypomniałam. – Chodźmy, król już się zapewne niecierpliwi – rzuciłam, choć tak naprawdę nie liczyło się dla mnie to, że na mnie czeka. Chciałam po prostu wyrzuć z swojej głowy to, co zobaczyłam.

AskalonWhere stories live. Discover now