Rozdział 61 Akceptacja i chwila - bardzo krótka - odprężenia

3.3K 340 59
                                    

NanoKarrin] Akuma no Riddle ED 11 - Survival 『POLISH』

Rozdział zostaje dodany wcześniej, ponieważ mam coś wam do powiedzenia. Za chwilę na moim profilu pojawi się profilu pojawią się pierwsze części "Pakt Miłości" i "Wyrok Ostateczny". Proszę was o wejście do obydwu prac i zostawienia pod daną powieścią komentarz o treści "+" jeśli chcecie by ta opowieść była szybciej publikowana. Możecie pisać też inne komentarze, lecz TYLKO komentarze z treścią "+" będą się liczyć jako głosy. Dlaczego tak jest? Ponieważ nie jestem wstanie policzyć dokładnie głosów z poprzedniego głosowania. Mam nadzieję, że wejdziecie na obydwie prace i po przeczytaniu zadecydujecie. 

Ps. Powieści, która przegra zniknie jutro o 18:00, tak więc macie ponad 24 godziny na głosowanie. 

JEST TO ROZDZIAŁ JUTRZEJSZY, PRZEZ CO JUTRO ROZDZIAŁU NIE BĘDZIE! ;D 

– Askalon –

Zabiję... Odrobię głowę... Rzucę psom... Wypatroszę... Oskóruję... Wydłubie oczy... – od ponad godziny jak modlitwę powtarzałem sposoby na wymordowanie ludzi wokół mnie. Ci idioci – inaczej zwani szlachcicami, bądź członkami mojej rady – wymyślili, że mimo obecnej sytuacji powinniśmy obchodzić moje urodziny. Przez ponad godzinę rozkazywałem służbie, chcąc by to wszystko się zakończyło, jednak ci, ci... Ech! Nawet nie chcę o nich myśleć. Mam wrażenie, że wszyscy dzisiejszego dnia się na mnie uwzięli. Mogę im grozić, wysyłać w dyby albo nawet uderzyć, a oni nic! Dalej pajacują. Najwyraźniej będę musiał to wszystko znieść, lecz jeśli ktokolwiek, kto brał w tym wszystkim udział, myśli, że nie wyciągnę konsekwencji z tego zachowania to się grubo myli. Ech... Oparłem się o tron, lekko mrużąc oczy. Już sobie wyobrażam, jak szczęśliwy będzie Tyser, kiedy zobaczy tych wszystkich więźniów. Oh... Już widzę ten jego uśmiech, kiedy pierwszy z skazańców zacznie krzyczeć. Gdyby nie to, że chcę jak najszybciej odzyskać swoją własność, to na pewno bym do niego dołączył. Jednak Vivian jest ważniejsza.

Kątem oka dostrzegłem srebrną obręcz na swoim palcu. Delikatnie pogładziłem metal palcem. Po powrocie z poszukiwań, wypytałem Arin o resztę strażników i sposób w jaki zdołała się skontaktować z swoim bratem. Nefiska powiedziała, że pomiędzy ich trójką istnieje pewnego rodzaju więź, dzięki której są wstanie ze sobą porozmawiać. Jednak taka rozmowa kosztuje osoby związane z nimi bardzo wiele energii, więc nie korzystają z tej metody za często. Podobno w momencie, kiedy miecz będzie kompletny jego właściciel będzie mógł wzywać ich trójkę i korzystać z ich mocy. Dziewczynka opowiedziała mi także, trochę o swoich braciach, mówiąc, że drugi strażnik jest najbardziej wybuchowy z całej trójki.

~ Człowieku, powiedz, dlaczego ludzie są tak dziwnie ubrani? ~ usłyszałem jej cichy głos w głowie.

Westchnąłem, prostując się.

~ Mam dzisiaj urodziny ~ odpowiedziałem, mając nadzieję, że to wszystko jej wyjaśni.

Arin nie odzywała się już więcej, dzięki czemu mogłem powrócić do rozmyśleń na temat kar dla służby. Po upływie kilku minut, kiedy grajkowie zaczęli grać kolejny utwór, westchnąłem ciężko. Moje pomysły nie będą mogły się ziścić nawet w połowie, – gdyby było inaczej, większa część służących skończyłaby martwa – ale i tak znajdę sposób na skuteczne pokazanie im, jak kończą osoby, które zmuszają mnie do czegokolwiek.

Ufis stanął naprzeciw mnie. Ubrany był bardzo elegancko, a na jego twarzy widoczny był uśmiech. Prychnąłem. Nie rozumiem tego człowieka. Jak można się cieszyć, kiedy jego królowa nadal pozostaje na terytorium wroga? Ciekawe jakby się on czuł, gdyby ktoś porwał jego Feristerę... Ech, aż korci, by wydać rozkaz skrzywdzenia jej. Jeździec zgiął się w pół.

– Mój panie, proszę, rozluźnij się. Dziś masz powód do radowania, królu – oznajmił, a ja posłałem mu mordercze spojrzenie.

Radować się? Czym?! Urodziny obchodzić będę jeszcze nie raz, a w obecnym momencie bal to najgorszy z pomysłów na jaki mógłby ktokolwiek wpaść. Powoli wstałem ze swojego miejsca i zbliżyłem się Ufisa. Szlachta nabrała gwałtownie powietrza do płuc, a muzyka ucichła. Wszyscy w napięciu czekali na moją reakcje. Przybrałem beznamiętny wyraz twarzy, a niektóre kobiety zakryły usta dłonią.

– Ufisie, powiedz mi. Czy cenisz sobie życie? – spytałem z udawanym spokojem. – A może jesteś na tyle nim znudzony, by chcieć je stracić? – przechyliłem nieznacznie głowę.

Czarnowłosy napiął wszystkie mięśnie i cofnął się nieznacznie. Nawet on, osoba o charakterze błazna, wiedziała, że lepiej ze mną nie igrać. Ufis ukląkł, nisko chyląc głowę.

– Panie mój, nie chciałem cię obrazić ani zdenerwować – rzekł, a w jego głosie nie było ani śladu dawnej radości. – Uważam tylko, że nawet ty, królu, zasługujesz na choćby chwilę odpoczynku. Nasza ukochana królowa znajduję się obecnie na terytorium wroga, lecz jak wiemy nic jej nie grozi i zmierza w naszą stronę – przypomniał.

Moje dłonie zacisnęły się w pięści. Miałem go dość. Co ktoś jego pokroju może wiedzieć, jak to jest, stracić to, co dla ciebie najcenniejsze? Spojrzałem na wszystkich wokół. Oni wszyscy mnie nie rozumieją... Nie wiem, dlaczego tak się uparli, by świętować moje urodziny. Czy to po to, by poprawić mi humor, a może po prostu chcieli kolejnego balu. To wszystko... Nie potrafię myśleć o rzeczach tego typu. Całą moją uwagę pochłania sprawa Vivian i Miecza Zapomnianych. Może Ufis ma rację? Powinienem odpocząć? Ech... Jeśli dałbym swojemu umysłowi choćby chwilę wytchnienia może ten lepiej by pracował? Ostatnio zrobiłem w jednym z listów karygodny błąd – czy to ze względu na zmęczenie? Rozmasowałem swoje czoło. Dam temu przyjęciu szansę.

– Może i masz rację, wojowniku, ale wiedz, że zamiast balu, wolałbym na urodziny otrzymać swoją żonę z powrotem. – Te słowa nie były skierowane tylko do niego, a do wszystkich obecnych na sali.

Oczy szlachty utkwione były w podłożu, lecz jeden człowiek stał dumnie wyprostowany, nic sobie nie robią z moich słów. Rain... – pomyślałem z obrzydzeniem, widząc, jak mężczyzna zbliża się do mnie. Doradca ukląkł obok Ufisa i patrząc mi prosto w oczy, powiedział:

– Raduje mnie, panie, że zaakceptowałeś trud, jaki wszyscy włożyli w przygotowania. Mimo, iż otrzymałeś już prezent ode mnie i mojej rodziny, chciałbym podarować ci coś jeszcze – rzekł z dziwnym uśmiechem. Wyprostował się, obracając się bokiem do mnie i reszty ludzi.

~ Co on robi? Wydaję mi się, że ma zamiar cię z kimś zeswatać... ~ mruknęła nagle Arin.

Uniosłem wyżej brwi.

~ Skąd ten pomysł? ~ westchnąłem.

~ Nie wiem... ~ przyznała niepewnie. ~ Mam takie przeczucie. Zupełnie jakby za chwilę miało stać się coś, co sprawi, że targać będą tobą bardzo silne uczucia.

Jeśli jej podejrzenia okażą się być prawdziwe, to nie ręczę za siebie. Jest tylko jedna osoba, z którą mam zamiar wieść wspólne życie.

– Moja wspaniała córka, Elie, ma ten zaszczyt towarzyszyć dzisiejszego dnia królowi na balu.

Poruszyłem się. On ze mnie kpi! Siostra Maliorsa jest ostatnią osobą, z którą miałbym zamiar dzisiaj porozmawiać, nie mówiąc nic o spędzeniu wspólnie całego dnia.

– Jesteś śmieszny, Rain – stwierdziłem ponuro. – Aż tak chcesz się pozbyć głowy?

Szlachcic popatrzył na mnie z powagą.

– Królu mój, czyżbyś zapomniał o przysiędze złożonej bogom? – spytał, a moje źrenice rozszerzyły się. Nigdy bym nie przypuszczał, że w takim momencie poruszy coś takiego! Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Jeśli chcę wyjść z tego bez szwanku – Elie na głowie – muszę wszystko dokładnie przemyśleć. Nawet najmniejszy błąd może mnie wiele kosztować.

CDN

No i proszę! Nerwy Askalona są wystawiane na próbę, a jego będą tego skutki? ;P Kolejny już w sobotę, chociaż może jak będę mieć dobry humor to kolejny pojawi się w piątek. Ale to tylko jak będę mieć dobry humorek :) Mam nadzieję, że weźmiecie udział w głosowaniu! ^^

(Data opublikowania tego rozdziału: 18.10.17r)


AskalonDonde viven las historias. Descúbrelo ahora