Rozdział 43 Ostrze Zapomnianych

3.9K 406 41
                                    

07 Ghost OP HD.flv

– Askalon –

Dwa tygodnie – tyle właśnie minęło od dnia mojej największej porażki. Od momentu, w którym po raz pierwszy poniosłem klęskę, wszystko straciło dla mnie wszelką wartość. Potrzebowałem jej, jednak Eden musiał zablokować naszą więź, ponieważ nie jestem nawet wstanie stwierdzić czy nadal żyje. Jestem bezradny, a to jest bardzo uciążliwe. Uderzyłem pięścią w ścianę. Zaczęto już przygotowania do następnej ekspedycji. Ludzie mówią, że poprzednia była dla nas ogromnym zwycięstwem, – schwytano wielu buntowników – jednak dla mnie była to katastrofalna porażka. Eden stał się silniejszy, a ja przez własną arogancje nie wziąłem pod uwagę, że może wykorzystać jakiś artefakt, do wzmożenia swojej magii. Nawaliłem, choć inni uważają, że było to wspaniałe. Jak mogą tak w ogóle sądzić?! Nie odzyskaliśmy królowej, a buntownicy mało mnie w obecnym momencie nie obchodzą. Wariuję. Czuję to, jak z każdym dniem moja psychika podupada, lecz świadomość, że jeśli będę dalej walczyć to ją odzyskam, daje mi siłę na wstanie z łóżka. Dalej nie mogę uwierzyć, że ta niepozorna dziewczyna aż tak zawróciła mi w głowie. Odbiję ją, nie ważne jaka będzie tego cena – to sobie obiecałem tamtego feralnego dnia. Wstałem ze swojego miejsca i wyszedłem na balkon. Kiedy Vivian powróci do mnie, już nigdy nie wypuszczę jej z tych murów. Może mnie za to nienawidzić, lecz skarby powinno się chować przed wszystkimi, wiedząc, że nie będzie się wstanie ich bronić. Nie wiem, co planują ci przeklęci Loisterowie, lecz przeczuwam, że to nie będzie nic dobrego.

– Wspaniały królu... – wyciągnąłem z pochwy miecz i obróciłem się w kierunku głosu. Odruchowo przyłożyłem ostrze do szyi nieznajomego. Źrenice Qitri rozszerzyły się, a ja opuściłem broń, odwracając się od niej. – Jesteś wściekły, ponieważ nie zdołałeś jej uratować, prawda? – spytała, kładąc dłoń na moim ramieniu. Od razu ją strzepnąłem.

– Zamknij się! – syknąłem, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.

Uszy Kirimi delikatnie opadły, lecz na jej twarzy w dalszym ciągu malował się uśmiech.

– Kochasz ją i nie potrafisz zaakceptować, że ktoś inny jest silniejszy niż ty i...

Nie panowałem na sobą. Chwyciłem strażniczkę za gardło i przypiliłem do ściany. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem słaby, że poległem, lecz nie mam zamiaru wysłuchiwać tego od niej.

– Pokonam tę różnice w sile nie ważne, jaką cenę przyjdzie mi za to zapłacić. Zapamiętaj sobie, Qitrio. Askalon Webirides nigdy się nie podda. Będę walczyć i odcinać kończyny Edena ile tylko będzie trzeba, aż wreszcie go zabiję. Będzie cierpieć tak bardzo, że kiedy już trafi do piekła, uzna je za raj! – ryknąłem, puszczając ją. Ciało strażniczki upadło na ziemię, a jej oddech był urywany.

– T-Tego mo-mogłam się-się spodz-spodziewać po tym, który opan-opanował Czar-Czarnego Króla... – wyszeptała, kaszląc.

Spojrzałem na nią jak na idiotkę. Czy ona sądzi, że jeśli choć trochę mnie pochwali, to wróci do moich łask? Pff! Próżne nadzieje. Odszedłem od niej, lecz nagle poczułem delikatne szarpnięcie. Obróciłem się w kierunku irytującej istotki i odepchnąłem ją od siebie.Qitria jednak wydawała się być tym nie poruszona. Ech... Dlaczego w jej oczach odbija się ta determinacja?

– Jeśli chcesz ją odzyskać, musisz zagrać w grę swojego wroga – oznajmiła, nabierając do płuc powietrza.

Opadłem na fotel obok, ciężko wzdychając.

– Powiedz mi coś, czego nie wiem – syknąłem podirytowany.

Qitria zachichotała, podlatując do mnie. Jej dłonie wylądowały na mojej twarzy, a ja poczułem promienujące od nich ciepło. Syknąłem, kiedy do mojej głowy zaczęły napływać różne obrazy. Widziałem Vivian siedzącą obok Diwisa. Nie słyszałem o czym dokładnie rozmawiają, lecz to jedno zdanie doskonale usłyszałem. Słowa Diwisa odbijały się echem w mojej głowie: "Ceną za twoją pamięć, będzie życie istoty, którą w sobie nosisz." Vivian jest brzemienna... Ona... Szlag! Te psy chyba nie chcą, odprawić tego rytuału?! Cholera, cholera i jeszcze raz cholera! Obraz znikł z mojej głowy, a ja odepchnąłem od siebie Kirimie.

– To prawda?

Istotka skinęła głową, a gniew po raz kolejny zasłonił mi oczy. Zeskoczyłem ze swojego miejsca, po czym uderzyłem pięścią w ścianę. Nie zwarzając na to, że zdarłem skórę ze swoich knykci. Na ścianie pojawiły się krwawe ślady, lecz mało mnie to obchodziło.

– Askalonie! – Kirimia doskoczyła do mnie, a na jej twarzy malowało się przerażenie. – Chcesz zostawić to wszystko? Porzucisz Vivian i swoje dziecko? – pytała.

Odwróciłem się w jej stronę, zaciskając szczękę. Jeśli chcę ją odzyskać to przede wszystkim muszę się uspokoić. Wziąłem parę głębokich wdechów z celem uspokojenia się. Minęło trochę czasów nim mój gniew opadł, lecz Qitria cierpliwie czekała na to aż się uspokoję.

– Nigdy – wycedziłem, a ona poklepała mnie po plecach. Posłałem jej mordercze spojrzenie.

– Zamień uczucia w siłę i dobądź ostrza, które zwą Mieczem Zapomnianych – poleciła z błyskiem w oczach.

Uniosłem wyżej brwi. Co ona bredzi? Przecież ten miecz to tylko bajka. Lud, który posiadał o nim jakiekolwiek informacje już dawno wymarł. Zapomniani – ludzie, o których nie posiadamy żadnych większych informacji, a także twórcy legendarnego oręża. Pokręciłem rozbawiony głową. Qitria oszalała.

– Coś ci się w głowie poprzewracało, strażniczko – prychnąłem. – Ten miecz nie istnieje – przypomniałem.

– Skąd możesz to wiedzieć? – spytała złośliwe. – Zaginął wiele tysięcy lat temu, lecz nie można powiedzieć, że go nie ma. Duchy, czują jego energię – wyznała.

– Czują go? – powtórzyłem, a ona skinęła głową.

– Tak, ale jest ona rozrzucona. Artefakt najwyraźniej został podzielony na trzy części. – W jej oczach błysnęły dziwne iskierki. – Wiesz, co to znaczy? Jako król powinieneś znać tę legendę, opowieść o trzech wieżach.

– A więc to w nich mam szukać ostrza? To dość logiczne, ale i uciążliwe. Jedna z budowli znajduje się na morzu, blisko granic Nerfersu... – mruknąłem sam do siebie.

Kirimia stanęła na moim biurku i tupnęła nogą. Wyglądała na zdenerwowaną. Co ona tu jeszcze robi? Powiedziała już, co miała powiedzieć, więc może sobie już iść. Tupała nogą coraz to głośniej, lecz nie przejmowałam się tym, układając w głowie już specjalny plan zdobycia broni Zapomnianych.

– Askalonie! – zawołała z furią, a ja mając już dość jej marudzenia spojrzałem na nią. – Widzę, że odzyskałeś swój zapał, ale czy jesteś gotowy na wzięcie na swoje barki przekleństwo tego miecza? – spytała, zeskakując z mebla.

Czy byłem gotowy? Dla Vivian zrobiłbym wszystko i mało obchodziły mnie konsekwencje. Jeśli chodzi o nią to mogę nawet spalić cały świat, wyzwać bogów na pojedynek czy też zaburzyć równowagę tego wszechświata. Nic nie ma znaczenia, jeśli chodzi o nią i Efrisa. Zmiotę wszystko, co stanie mi na drodze do moich celów.

– Tak, jestem – odpowiedziałem pewnie.

Qitria uśmiechnęła się, po czym dotknęła dłonią podłogi. Spod jej palców wystrzeliły zielone iskierki, które pod wpływem chwili połączyły się., tworząc obraz całej Edgerii.

– Musisz odszukać fragmenty wedle kolejności, w jakiej zostały ukryte – oznajmiła, zaczynając znikać. – Na sam początek udaj się do Wieży Kast, później do Emior, a na koniec do Balis... Dam ci jedną radę, królu. Szukaj ich serce i duszą, a nie wzrokiem...

Mapa – jak i Kirimia – znikła, a ja czym prędzej wziąłem kawałek pergaminu i zacząłem na nim planować sposób w jaki zdobędę wszystkie części. Są ich tylko trzy, więc nie powinno być to takie trudne. Uśmiechnąłem się psychicznie. Na osłabienie nasze więzi też mam pomysł... Ciekawe, co zrobi Eden, kiedy dowie się o wszystkim?

CDN

Askalon ma już plan, lecz czy wszystko pójdzie tak jak należy? Czy to nie dziwne, że Qitria ma udział w prawie wszystkich ważniejszych wydarzeniach w tej opowieści? Co o tym sądzicie? Kolejny już w sobotę.

(Data opublikowania tego rozdziału: 07.09.17r)

AskalonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz