Slytherin...

-potterhead_forever- által

1.1M 54.7K 16.8K

Cały świat staje na głowie. W jej życiu pojawia się ktoś nowy, właściwie to wszyscy są tu nowi. 11-letnia Jes... Több

Nowy początek
A więc to on...
Mój nowy dom
Lekcje
Troll w szkole
Kara
Hogwart - inna strona szkoły cz.1
Hogwart - inna strona szkoły cz.2
Nie najgorszy dzień
Puszek
Uwaga - fragment rozdziału z przyszłości
Zaproszenie
W domu Dracona
Zepsute Święta
Wreszcie odnaleziony
Snape coś knuje
W lesie z Hagridem
Snape znowu pierwszy
W szpitalu
U Weasley'ów
I znowu w pociągu
Nowy nauczyciel OPCM
Zapisy do drużyny
Kłopoty z kotką Filch'a
Mój mecz
Klub pojedynków
Kolejne ofiary
Mój błąd
Walentynki
Kradzież
Porwanie
Komnata odnaleziona
Koniec roku
Wyznania
Wakacje cz.1
Wakacje cz.2
Wakacje cz.3
W pociągu
Wróżbiarstwo
Hagrid nauczycielem
Już jest lepiej
Powrót Dracona
Hogsmeade
Na meczu
Prawda o Black'u
Prezenty
Ich wygrana, nasza przegrana
Wyrok
Egzaminy
Wyjaśnienia
Najlepsze wakacje?
W Malfoy Manor
Wykorzystując każdą sekundę
Nokturum
Naleśniki
Wreszcie do Hogwartu
Coś nowego
"Tymczasowe" rozwiązanie
Goście
Za dużo
...
Wielki spór
Pierwsze zadanie cz.1
Pierwsze zadanie cz.2
Bal cz.1
Bal cz.2
Bal cz. 3
Bez Hagrida to nie to samo
Drugie zadanie
Prawie po wszystkim
To już nie mój dom
Inaczej, ale lepiej
Amorki
Wstyd
Trzecie zadanie
Śmierć początkiem nowego końca

Mistrzostwa świata w quidditchu

13.2K 653 165
-potterhead_forever- által

Wzięłam poranny prysznic... ciekawe, że tak to nazwałam, skoro wiele osób uznaje godzinę 4 za nocną. Wstawanie nigdy nie było moją mocną stroną i nie chcę uchodzić za znawcę, ale to mogło być przyczyną moich wiecznych spóźnień.
Ubrałam już wcześniej uszykowaną sukienkę, którą dostałam od Dracona. Zrobiłam sobie lekki makijaż, żeby podkreślić atuty moich oczu, które swoją drogą naprawdę są ładne. Nie chcę popaść w samouwielbienie, ale tylko one podobają się w moim wyglądzie, są tak intensywnie błękitne, że aż prawie nienaturalne. Nie od zawsze były takie śliczne, musiałam dać im parę lat, żeby uzyskać taki żywy kolor.

Stanęłam przed życiowym wyborem: szykownie czy wygodnie.
Miałam do wyboru koturny, co prawda niewielkie, ale nigdy nie chodziłam w tego typu butach, lub sandały - ładne i wygodne, zapewniają prostotę chodu i przyjemność dla oka, ale nie uzyskam takiego efektu, no i nie dodam sobie centymetrów.
Westchnęłam ciężko i spojrzałam tęsknie na granatowe buty z przepasanymi na krzyż, elastycznymi paskami.

- Trzeba w końcu dorosnąć - szepnęłam do siebie dokonując wyboru.
Mimo, że to tylko trzy centymetry, poczułam się o wiele większa i przede wszystkim kobieca. Zachwiałam się niepewnie i oparłam się o ścianę, udając sama przed sobą, że mój ruch był zaplanowany.
Spojrzałam w lustro wiszące na ścianie. Co z tego, że wyglądałam znośnie, jeżeli z pewnością czeka mnie randka z podłogą, mam tylko szczerą nadzieję, że nie padnę przed Lucjuszem, takiego upokorzenia bym nie zniosła.

Spojrzałam na telefon - 5:30, Draco pewnie też się przygotowuje do wyjścia.
Kiedy przeszłam korytarz, jeszcze niepewnym krokiem, poczułam się lepiej słysząc regularne uderzenia obcasów o podłogę.
Weszłam do jego pokoju, żeby zaprezentować się mu w jego świątecznym prezencie.

Spał. Dzisiaj mistrzostwa świata w quidditchu, a on śpi. To już graniczy z prostactwem!

Nagle poczułam jakąś nieokiełznaną pokusę. Był bezbronny, niczego nieświadomy, mogłam z nim zrobić wszystko. Miałam przewagę. Jednak kiedy tylko podeszłam do niego zacierając chytrze ręce z podstępnym planem rodzącym się w moim chorym umyśle, wymiękłam. Wyglądał tak uroczo kiedy spał, był niewinny i słodki... zupełnie jak nie on.
Westchnęłam ciężko i pokręciam głową rozbawiona swoją litością.
Tak czy inaczej musiałam go obudzić, a kim bym była gdybym nie zrobiła tego w wielkim stylu? Ściągnęłam buty, nabrałam rozpędu i wbiegłam na łóżko, na które upadłam zaraz za nim. Chichotałam dziko. Powrównałam się do Jamesa Bonda, właściwie to już niedaleko mi do niego.
Właśnie w takich chwilach jak te, powiedzenie 'wskoczyć komuś do łóżka' nabiera nowego, nieco mniej zboczonego znaczenia.
Draco nie obrócił się nawet, a jednak z jego ust, stłumionych poduszką, dotarł do mnie jego głos:
- Chciałaś osobny pokój, po to, żeby zakradać się do mnie w nocy?
Trzepnęłam go poduszką.
- Nieee, chciałam cię obudzić.
Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i z oczami przymrużonymi od oślepiającego go światła.
- Zrób mi śniadanie - mruknął, zadowolony, że nie mogę mu odmówić.
W zamian za bilet miałam mu służyć. Na początku krzywo spojrzałam na jego propozycję, ale chęć zobaczenia meczu była silniejsza niż bronienie resztek mojej godności. Jednak nie nadużywał mojej cierpliwości. Oczywiście miał w tym swoje, bardzo romantyczne, a zarazem nie na miejscu, plany, na żadne z nich nie dałam się złapać, chociaż łatwo nie było.
- Nie chce mi się - przeturlałam się z bezsilności po łóżku.
- Możesz tu zostać i patrzeć jak się przebieram - zaśmiał się, ale nie byłam pewna czy nie było w tym odrobinę powagi.
Wstałam w pośpiechu i starałam się ubrać buty i zarazem nie skręcić kostek.
Draco oparł się na łokciach, nadal leżąc na plecach, przyglądając mi się badawczo.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział lustrując mnie wzrokiem.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju, kierując się od razu do kuchni.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy upewniłam się, że żaden z domowników, a w szczególności Lucjusz, nie zaszczycili swoją obecnością na piętrze.

Zrobiłam sobie i Draconowi tosty z dżemem i mlekiem, pan Malfoy nie toleruje nic co wyszło z pod mojej ręki (i lepiej dla niego), a Narcyza nie lubi słodkości.

Czekałam na Dracona w jadalni dobre parę minut, ale zamiast niego pojawił się gospodarz domu, skrzywił się gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały. - Dzień dobry - przywitałam się grzecznie, tak jak wychowali mnie rodzice, mimo, że ledwo powstrzymywałam odruch wymiotny.
Uśmiechnął się kpiąco i kiwnął głową.
Byłam cała spięta. Trzymałam różdżkę pod stołem, zawsze tak robię gdy czuję się zagrożona. Sztywno siedząc na krześle, skubałam zrobione przeze mnie śniadanie.
Lucjusz nie obdarzył mnie już spojrzeniem, nawet jakimś obraźliwym, a jednak odezwał się do mnie:
- Mój syn... zasługuje na kogoś lepszego...
Gdyby nie strach, który opad na mój żołądek jak tonący kamień w wodzie, byłabym wściekła.
Nadal siedziałam na swoim miejscu, wbijając zakłopotany wzrok w jedzenie.
- Pansy Parkinson. Czysta krew. Śliczna. Z przyzwoitej rodziny. Bogata. To ktoś kto ma szansę u Dracona.
Policzki zapiekły mnie od gorąca. Nie wiem jak Draco może znosić jego karcący wzrok, ja nie potrafię i nie zamierzam.
Stanął tuż za mną, wyprostowałam się jakbym kij połknęła.
- Nie jesteś godna nazywać się Malfoy - usłyszałam jego głos tuż przy uchu, ociekał jadem i nienawiścią... do mnie.

Nie wiem co by jeszcze mi powiedział gdyby nie Draco, który zadowolony jak nigdy wparował do jadalni. Posłał mi krótki lecz wesoły uśmiech, który szybko zszedł kiedy tylko wyczuł napiętą atmosferę, która widziała nad nami jak czarna chmura zwiastująca burzę.
- Jess, wszystko...
- Ja już zjadłam - przerwałam mu i odsunęłam od siebie tosta, z którego wzięłam zaledwie kęs.
Spojrzałam przelotnie acz chłodnie na Lucjusza i wyszłam jak najszybciej z pomieszczenia, gdzie cała nienawiść, którą tam wyczułam, była skierowana do mnie.

Położyłam się na łóżku w swoim pokoju i poczułam spływające łzy po moim policzku. Ściągnęłam buty, które mnie już uwierały.
Ma rację, ja nigdy nie będę Malfoy. Zawsze będę gorsza, mimo nieskazitelności mej krwi. Nigdy nie będę tępiła szlam, nigdy nie będę wredna i wystarczająco bogata. Nawet gdybym całe życie obracała się w towarzystwie Parkinson'ów i Malfoy'ów nigdy nie będę tak 'doskonała' jak oni. Jednego tylko nie rozumiem, czemu żeby być prawdziwą Ślizgonką muszę zabiegać o cechy, które ja uważam za złe?

Po moim pokoju rozległo się ciche pukanie do drzwi. Ugryzłam się w język, żeby ból fizyczny mógł przyćmić te wszystkie rany pychiczne, które zadał mi Lucjusz.

Leżałam z głową opartą o materac łóżka, a sama leżałam na ziemi. Byłam zwrócona plecami do drzwi, które otworzyły się cicho. Nie słyszałam kroków, a jednak poczułam delikatny wiatr, kiedy osoba nade mną kucnęła.
- Oh, Jess... - dotknął mnie delikatnie w ramię, jakby bojąc się, że pod wpływem jego dotyku się spłoszę, tak naprawdę tylko dodawał mi siły. - Nie wiem co ci powiedział mój ojciec...
- Prawdę, Draco.
- Pamiętaj, tylko, że on nie może się wypowiadać za mnie i w wielu sprawach się z nim nie zgadzam - czule przejechał kciukiem po moim policzku, ocierając łzy - na przykład w miłosnych.
Uśmiechnęłam się lekko, bardziej do siebie niż do niego.

Lucjusz Malfoy chciał mnie sprowokować... udało mu się.

•••

Szliśmy zaledwie parę minut. Kto jak kto, ale Lucjusz nie odpuści okazji by pokazać swoją wielkość i wpływy, musiał wykupić prywatnego świstoklika, przecież nie zbliżył by się do poziomu Weasley'ów i nie użyłby publicznego środka transportu. Mimo, że to kilkanaście metrów, ciężko mi się chodziło po ściółce leśnej w takim stroju. Jednak słowem się nie zająknęłam.

Stanęliśmy przed starym, zardzewiałym rowerkiem dziecięcym. Uśmiechnęłam się widząc coś tak nie magicznego w tak magicznym miejscu.
Lucjusz skrzywił się. Taki z niego cwaniaczek, a pewnie nawet nie umie określić co to jest.
- Na trzy. Raz, dwa, trzy... - dotknęłam przedmiotu.
Zawładnęło mną uczucie lotu, mocno ściskałam dłoń Dracona. Zamknęłam oczy, bo przez silny wiatr napływały mi łzy. Nagle zaczęłam spadać, a wrażenie boskiego uniesienia znikło. Jakaś siła z powrotem ciągnie mnie w dół i to już chyba nie grawitacja.
Nie wiem jak to się stało, że już chwilę później, stałam na nogach z twarzą zakrytą przez ręce, żeby zamortyzować upadek, którego wcale nie było. Nie pamiętam momentu, w którym moje stopy znowu zjednały się z ziemią, jakbym straciła parę sekund swojego życia.
- Jess, wszystko okej? - zapytał Draco, który cały czas trzymał mnie kurczow w talii, żebym nie straciła równowagi.
Szybko zabrałam ręce z twarzy i rozejrzałam się dookoła.
Byliśmy na wzgórzu, przed nami rozciągał się szereg tysięcy namiotów, które rozłożone były aż do granicy z lasem.
Był wyraźny podział na: czarodziei i bogatych czarodziei.
Lucjusz, rozbawiony moim żałosnym zachowaniem, nie czekając na nas poszedł przed siebie.
- Jessica... - westchnął Draco, idąc powoli za ojcem.
Wbiłam wzrok w plecy Lucjusza. Nie jestem pewna czy ten człowiek bardziej mnie przeraża czy denerwuje.
Złapał mnie za podbródek widząc gdzie kieruje spojrzenie. Nakierował moją twarz, na swoją. Nic nie robił ani nie mówił, poprostu patrzył na mnie zaniepokojony.
Pocałował mnie w czoło i lekko popchnął przed siebie, żebym przyśpieszyła.

Pole kempingowe było ogromne, nie zdołałam go ogarnąć wzrokiem, a gdybym nie trzymała ręki Dracona z pewnością zginęłabym w tłumie, gwar podnieconych rozmów czarodziei całkowicie mnie ogłuszył, wszyscy obstawiali tegorocznych mistrzów świata.
Po placu chodziły wróżki pokroju Sybilii Trelawney, które przepowiadały zwycięzców. Było też bardzo dużo handlarzy, którzy wszelkimi propozycjami chcieli zachęcić bogatych kupców do kupna swoich produktów.

Draco prowadził mnie coraz głębiej w kemping, starając się równocześnie nie stracić ojca z oczu. Ja nie przejmowałam się gdzie mnie ciągnie, tylko uchwycałam wzrokiem wszystko co niezwykłe, czyli praktycznie wszytko. Nigdy nie byłam na tego typu zebraniach, gdzie zgromadziło się tyle tysięcy czarodziejów z różnych stron świata, z każdego kontynentu na tej wielkiej planecie.
- Oh, Lucjuszu! - po raz kolejny ktoś wywołał pana Malfoy'a, chcąc z nim zamienić parę słów. My za to z Draco, mogliśmy chwilę odpocząć.
- Chciałem ci przedstawić bułgarskiego ministra magii - powiedział otyły facet z niemałą desperacją w głosie.
- To jest nasz minister magii, Knot - szepnął mi blondyn na ucho wskazując na gościa, którego przed chwilą nazwałam 'otyłym'.
Ojciec Dracona skinął głową na równie... puszystego mężczyznę w średnim wieku i z pokaźnym wąsikiem.
Czy wszystkich ministrów łączy wielkość brzucha i rozmiar majtek xxl?
Najlepsze jest to, że Bułgar zaczął nawijać w obcym języku, czym kompletnie zbił z tropu pana Malfoy'a. Jednak ten, nadal zachowując zimną krew, szybko wymigał się od rozmowy i ruszył we wcześniejszym kierunku.

Jeszcze parę minut trwało za nim dotarliśmy do bogato zdobionego namiotu, który wyróżniał się na tle innych, spłowiałych wycierusów. Nie dość, że nawet gdyby był normalnych rozmiarów, pomieściłby 6 osób, to zastosowane było zaklęcie zmniejszające-zwiększajęce, dzięki, któremu było 6 pokoi.
Wszystko zdobione w czarnych kolorach. Kanapa obita skórą, najdroższe mahoniowe stoły, kuchnia lepsza niż w niejednym domu i tyle zachodu by przenocować zaledwie trzy osoby.

Mieliśmy sporo czasu i tak wiele możliwości. Kiedy tylko się rozgościłam i przestałam patrzeć na to wszystko z otwartymi ustami, Draco wyciągnął mnie na zewnątrz.
- Gdzie idziemy? - zapytałam.
- Do Zabini'ego - splótł nasze palce i prowadził mnie mniejszymi uliczkami, unikajc tłumów, jakby moje nogi i tak nie miały dość.

Mijaliśmy wiele znajomych twarzy, chodź do większości nadal nie mogłam dopasować imion. W tej sekcji czarodziei, spotykaliśmy głównie uczniów domu Salzara, których zwykle rodzice bogacili się w niezbyt uczciwy sposób i by się pokazać od najlepszej strony wykupowali miejsca najdroższe i najlepsze.

- Blaise! - zawołał Draco, zwracając na siebie uwagę mulata.
Chłopak uśmiechnął się na nasz widok i rzucił się na Dracona udając romantyczne spotkanie kumpli po wielu latach rozłąki.
Spojrzał na nasze dłonie i poruszał sugestywnie brwiami, ja, cholernie speszona, zabrałam rękę i także, chodź trochę mniej czule przywitałam się z chłopakiem.
Z równie ekstrawanckiego namiotu co nasz wyszła piękność, która wzbudziłaby zazdrość każdej napotkanej kobiety. Musiała być matką Blaise'a, bo podobieństwo było uderzające.
- Witaj, Draco - przywitała się grzecznie.
- Dzień dobry.
- Koleżanka? - spojrzała na mnie pytająco.
- Dziewczyna - poprawił ją, całując mnie w skroń, a ja i Blaise unieśliśmy brwi w niemałym zdziwieniu.
- Śliczna - stwierdziła pani Zabini uśmiechając się do mnie mile, ja poslałam jej tylko niewyraźny, speszony uśmiech.
- Porwiemy na chwilę Blaise'a.

Ta 'chwila' nieco się przedłużyła. Parę godzin chodziliśmy oglądając przeróżne fantazje wymyślone na rzecz mistrzostw. Przeszliśmy się przez obóz Irlandczyków, gdzie ludzie bawili się tak jakby jutra nie było. Chodź mecz się jeszcze nie zaczął, byli pewni co do wygranej swojej drużyny. Bułgaria bawiła się nie gorzej, ludzie darli się wymalowani w swe narodowe barwy, ogłaszając zwycięstwo, którego jeszcze nie zdobyli.

Już tylko godzina do meczu, odprowadziliśmy Blaise'a i skierowaliśmy się w stronę naszego namiotu.
Byłam zmuszona przebrać się w coś cieplejszego, bo pomimo najgorętszego lata w historii Anglii, na wieczór robiło się chłodno.

Wszyscy szli już w stronę stadionu, krzycząc hymn narodowy swojego kraju. 
My także udaliśmy się w tamtą stronę, tyle o ile darowaliśmy sobie głośne zachowanie chodź moje podekscytowanie sięgnęło zenitu.

Mieliśmy najlepsze miejsca, na samej górze. Musiałbym służyć Draconowi conajmniej rok, żeby się wypłacić. Gwar jaki tu panował całkowicie zagłuszył moje myśli i słowa. Dopiero kiedy przemówił minister magii, żeby zaprezentować maskotki Bułgarów, zapadła kompletna cisza.
Na środek wyszły piękne kobiety, o długich nogach i ślicznych blond włosach, przy których moje wydawały się być poprostu brzydkie, oraz doskonałych, porcelanowych twarzyczkach. Odruchowo spojrzałam na Dracona, który uśmiechał się do mnie, zamykając sobie uszy, pan Malfoy, zrobił to samo co syn. Do moich uszu dotarł melodyjny głos, dochodzący z perfekcyjnych ust tych ślicznotek. Większość mężczyzn wstała zauroczona ich śpiewem.
- To są wile - wyjaśnił mi Draco, specjalnie muskając przy tym moje ucho swoimi zmysłowymi ustami. - Działają tak na facetów.
Po kilku najdłużych minutach mojego życia, idealne dziewczyny przestały kusić dźwiękiem swoich strun głosowych, co spotkało się z zawiedzionym protestem mężczyzn. Następnie zaprezentowały się maskotki Irlandii, a parę minut później rozpoczął się mecz.

Olvasás folytatása

You'll Also Like

468K 12.2K 193
Kolejny, pewnie nudny instagram w tematyce powieści J.K Rowling - Harry Potter. Wszystkie wykorzystane pomysły są moje, proszę nie kopiować fabuły, a...
10.8K 809 27
Po tragicznej śmierci ukochanej, Brian na nowo układa swoje życie. Po dwóch latach zaczyna wreszcie normalnie funkcjonować. Niespodziewane spotkanie...
14K 1.3K 7
Zbiór krótkich historyjek opartych na świecie Harry'ego Pottera Ps. Nie wszystkie z nich to Drabble, jednak każda jest dość krótka. Okładka mojego au...
106K 4.2K 97
Uczestniczka konkursu Fanfiction2017 Jak myślicie ile może się zmienić w jedne wakacje ? W dwóch słowach : CAŁE ŻYCIE... #284 miejsce w f...