Kradzież

12.4K 709 220
                                    

Jestem głupia, to nie musi być prawda. Wiele chłopców w naszej szkole może mieć podobne do siebie pismo.
Prawda jest taka, że chciałam dostać od niego walentynkę, a teraz poprostu widzę to, co chcę.
- Co masz taką minę, Jess? Ktoś się podpisał? - zapytała Milicenta.
- Nie.
- No nie zgrywaj się, daj tą kartkę - próbowała mi ją wyrwać z rąk.
- A ty... nie dostałaś czasem czegoś od Blaise'a?
Spiorunowała mnie wzrokiem. Wiem, jestem straszna. Powiedziała o Zabinim tylko mnie, a ja wyglądałam się przed dziewczynami, ale musiałam odwrócić jej uwagę.
- Ty i Blaise? - zdziwiła się Tracey.
- On się w tobie podkochuje? - dopytywały się Dafne.
- Poczekaj, bo uwierzę - prychnęła rozbawiona Pansy.
- Nie - odpowiedziała Milicenta jednym słowem.
Jest wkurzona, i to bardzo.

Poszłyśmy na dziedziniec, bo atmosfera w dormitorium zrobiła się tak gęsta, że można ją było nożem kroić.
Jeden z amorków właśnie śpiewał Harrem'u walentynkę:

Ma oczy zielone jak pikle z ropuchy
Jego włosy są czarne jak tablica. O, gdyby moim został, bohater mych snów, służyłabym mu jak diablica.

Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem, zresztą nie ja jedna. Harry był cały czerwony że wstydu, nie dziwię mu się, zbierał właśnie książki, które wypadły mu z plecaka. Pomogłam mu. Draco, który akurat przechodził, podniósł z ziemi dziennik Toma Riddle'a. Pokazał książkę Blaise'owi.
- Oddaj mi to, Malfoy - wycedził Harry przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie, Potter, tylko sobie poczytam - uśmiechnął się kpiąco.
Widziałam już jak Gryfon sięga po różdżkę, więc postanowiłam zainterweniować
- Draco, proszę, daj mi to - powiedziałam.
Wyciągnął rękę, żeby wręczyć mi dziennik, ale zaraz ją cofnął.
Wahał się jeszcze chwilę, ale w końcu rzucił książkę Potter'owi, a mnie złapał za rękę i pociągnął za sobą w stronę błoni.
- Draco, do cholery, gdzie idziemy? - zapytałam.
- Na spacer.
Nie rozumiem go: albo się na mnie gniewa, albo mnie porywa.
W ciszy dotarliśmy do jeziora, Draco usiadł przy jego brzegu, więc ja zrobiłam to samo.
- Przepraszam za to co ci powiedziałem - powiedział nagle. - Nic się nie... właściwie to dlaczego chciałeś dostać ode mnie walentynkę, założyłeś się o coś z Blaise'm?
Widziałam jak się spina.
- Nie. Nie chciałem dostać walentynki, tylko chciałem, żebyś ty chciał mi ją dać - chyba czegoś tu nie zrozumiałam.
Unikał mojego spojrzenia jak ognia.
Popatrzyłam na niego jak na ostatniego kretyna.
- Eh, nie ważne - burknął, widząc otępiały wyraz mojej twarzy.
Widziałam jak się zmieszał, zresztą ja też.
- Wybrałaś już przedmioty do 3 klasy? - zapytał.
- Nie, jeszcze nie.
- Ja olewam tylko mugozolarstwo i numerologię i może astronomię - stwierdził.
- Nie, proszę, tylko nie astronomię, dobrze wiesz, że sobie nie radzę, a rodzice każą mi ją wybrać - powiedziałam.
- Co będę miał z tego, że wezmę sobie dodatkową lekcję?
- Wynagrodze ci to jakoś, tylko nie wasz mi się zostawiać mnie na tym samą - pogroziłam mu.
- Jestem pewny, że Potter ci pomoże, przecież Cud-Chłopiec jest genialny z każdego przedmiotu - udawał zachwyconego jego osobą.
- Draco... poprosiłam ciebie.
- No, dobra, astronomia też.
Pocałowałam go w policzek. On tylko uśmiechnął się triumfalnie.

Następnego dnia mieliśmy mecz z Puchonami. Dosłownie pałałam optymizmem, jeżeli wygramy następny mecz z Krukonami, a za tydzień Gryffindor przegra z Hufflepuff'em to zdobędziemy 1 miejsce!
Już się nie stresowałam, teraz tylko chciałam wygrać, nawet za cenę ponownego rozbicia się na miotle.
Flint zmiażdżył dłoń kapitana Puchonów, tak na przywitanie. Po czym rozległ się gwizdek, a my rozpoczęliśmy grę.
Musiałam wbić jak najwięcej bramek, bo szukającym Hufflepuff'u jest Cedrik Diggory, nie to, że nie wierzę w Dracona, tylko wolę się ubezpieczyć.

Dosłownie zjechaliśmy Puchonów - 410:80. Nawet Lee Jordan nie wiedział co powiedzieć.

Poszliśmy świętować zwycięstwo do pokoju wspólnego. Wszyscy mi gratulowali i schlebiali. Ja wypiłam z 10 piw kremowych.
- Byłaś świetna, Jess - powiedział Draco zabierając, mój jedenasty, napój z dłoni i wypijając łyka.
- Ty też byłeś niesamowity - przyznałam. - Właściwie myślałam, że Cedrik w ostatniej chwili cię przegoni.
- Fakt, jestem niesamowity - przyznał, a ja przewróciłam oczami.
- Jessica Watson - zawołał jakiś piątoklasista.
Cały pokój umilkł, a ja spojrzałam pytająco na chłopaka.
- Gryfon do ciebie - uśmiechnął się kpiąco.
Kilka osób zaśmiało się cicho, a reszta szeptała coś sobie na ucho. - Jess, dzisiaj to my świętujemy - burknął Draco. - Nawet mi się nie waż tam iść.
- Tylko na chwilę - zapewniłam go.
Wyszłam z salonu na korytarz gdzie czekał na mnie Harry.
- Co jest? - zapytałam.
- Ktoś włamał się do mojego dormitorium i ukradł dziennik Toma Riddle'a.
Upóściłam piwo, a szkło rozbiło się, brudząc podłogę moim ulubionym napojem.
- To musiał być ktoś z Gryffindor'u - stwierdziłam po cichu.
Harry przytaknął skinieniem głowy.
W drzwiach pojawił się Draco.
Spojrzał pytająco na oblany piwem korytarz. Poczym obrzucili się z Harrym nienawistnymi spojrzeniami.
- Porozmawiamy później - oznajmiłam i zaciągnęłam Dracona z powrotem na imprezę.
Ja postanowiłam się przespać, a raczej tak powiedziałam Draconowi, ale chciałam w ciszy pomyśleć o dzienniku i o tym, kto mógł go ukraść.
Ale po godzinie patrzenia w sufit, nie wytypowałam ani jednego podejrzanego. Przecież wszyscy Gryfoni, których znam, są mili i dobrzy.
Drzwi do dormitorium otworzyły się. Myślałam, że dziewczyny skończyły imprezować, ale to był Draco. Nadal leżałam patrząc się w sufit, więc on usiadł obok mnie.
- Bezsenna noc? - zapytał.
Ja tylko kiwnęłam głową.
Pogłaskał mnie po policzku, co sprawiło, że odwróciłam wzrok od tego nadzwyczaj ciekawego sufitu i spojrzałam mu w oczy.
- Co ci powiedział bliznowaty? - zapytał.
Uśmiechnęłam się lekko. Chyba nigdy nie powie do Harre'go po imieniu.
- Nic ważnego.

Faktycznie, skradzenie dziennika, który zabiera ludzi do przeszłości to nic ważnego.

Harry mówił mi jak ta książka go wciągnęła (taka gra słów xD). I, że Riddle, który był w swoim dzienniku, pokazał mu wspomnienie, w którym było wyraźnie pokazane, że to Hagrid wypóścił 50 lat temu potwora. Poszli z Ronem do Zakazanego Lasu, gdzie spotkali BFF Hagrida - Aragoga, który powiedział, że gajowy jest niewinny i postanowił ich zjeść. Gryfonów ostatecznie uratował samochód, który rozbili na początku roku.

Gdzie ja przez ten czas byłam? Oczywiście z Draconem, a on zarzuca mi, że nie mam dla niego czasu.

- Przecież możesz mi powiedzieć - głaskając mnie czule po policzku.
- Ale obiecujesz, że nikomu nie powiesz? - upewniłam się.
- Obiecuję.
Wszystko mu powiedziałam, dosłownie wszystko.
- Riddle? Z czymś mi się kojarzy te nazwisko - stwierdził.
- Mi też. Draco... tylko nie wygadaj się przed Harrym czy Ronem - zaczerwieniłam się. - Nie darują mi jak dowiedzą się, że wszystko ci powiedziałam.
- No, jasne.
Do pokoju wpadły dziewczyny. Śmiały się i zataczały kółka jakby w bezalkoholowym piwie kremowym mogły być jakieś procenty.
Umilkły jak zobaczyły Dracona w pokoju.
Chłopak zaśmiał się na widok ich zawstydzonych min, a ja razem z nim.
Milicenta przybrała purpurowego koloru.
- Ja już idę - powiedział Draco.
Spojrzał mi w oczy.
- Dobranoc, Jess - szepnął poczym pocałował mnie w czoło.

Tylko, że teraz już nie zasnę...

--------------------------
Zapomniałam się zapytać czy podoba się wam nowa okładka 😉

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz