Zapisy do drużyny

12K 653 115
                                    

Dzisiaj zapisy do quidditcha. Cholernie się stresowałam, w przeciwieństwie do Dracona, który był pewny, że się dostanie.
- Jess, wyluzuj, jesteś świetna, dasz radę - powtarzał.
Milicenta też startowała, ale jako obrońca.

Wzięłam Nimbusa i poszłam razem z przyjaciółmi na boisko. Flint - kapitan naszej drużyny - od razu rzucił nas na głęboką wodę. Podzielił wszystkich na dwa zespoły. Byłam z Milicentą, a Draco był w przeciwnej drużynie. Większość uczniów nawet nie radziło sobie z kontrolowaniem miotły, wpadali na siebie i już po 5 minutach, 2 uczniów trafiło do Skrzydła Szpitalnego. Ja wbiłam trzecioklasiście, który startował na obrońcę, 11 goli. Draco złapał znicz w 8 minut, a Milicenta niezbyt sobie radziła na pozycji obrońcy, poza tym Flint zajął już sobie tą pozycję, więc moja biedna przyjaciółka nie ma szans.

- Crabbe i Goyle zostaliście nowymi pałkarzami - oznajmił Flint po treningu. - A ty, Malfoy, jesteś szukającym - przestał bazgrać w zeszycie i spojrzał na nas. - A wy - zwrócił się do reszty. - Byliście beznadziejni.

Przewróciło mi się coś w żołądku. Nie dostałam się...

- Aaaa! - przypomniał sobie kapitan. - Watson to nowy ściągający.

O kurde, a jednak.

- Mamy ćwiczenia w weekend, nie spóźnijcie się - dodał.
Ludzie się rozeszli, a ja przytuliłam Dracona.
- Wiedziałem, że się dostaniesz - stwierdził - to było oczywiste.

Musiałam chyba wieki czekać na ten weekend. Rozmawiałam tylko z Draconem i tylko o quidditchu, chyba bałam spojrzeć przyjaciołom z Gryffindor'u w twarz. O ile oni uważają mnie jeszcze za swoją przyjaciółkę.

W końcu sobota!
Poszliśmy na boisko, pech chciał, żeby zjawili się tam Gryfoni.
- Dzisiaj my zajmujemy boisko - warknął Flint do Wood'a (obrońca i kapitan drużyny Gryfonów) machając mu kawałkiem papieru przed twarzą. - Pisemko od Snape'a.
Oliver Wood porwał kartkę, przeczytał i zapytał:
- Masz nowych pałkarzy, szukającego i ścigającego?
- Tak - oznajmił, poczym zaprezentował mnie i chłopaków.
- Poza tym dostaliśmy nowe miotły - pochwalił się Flint. - NIMBUS DWA TYSIĄCE JEDEN.

Tak, ojciec Malfoya, gdy usłyszał, że jego syn dostał się do drużyny, zafundował wszystkim nowe miotły, ja wolałam zostać przy swojej.
Draco uśmiechnął się zgryźliwe.
Na boisko przyszli Ron i Hermiona pytając się o to całe zamieszanie.
- Do naszej drużyny nikt nie musi się dokupywać - warknęła Hermiona. - Wszyscy mają talent.
- Nikt cię nie pytał o zdanie, szlamo - syknął Draco.
Oboje przegięli, Draco może trochę bardziej, ale Hermiona też nie jest bez winy.
Flint ledwo zasłonił Dracona przed atakiem Freda i George'a, Alicja się oburzyła, a Ron... wyciągnął różdżkę i krzyknął:
- Żryj ślimaki, Malfoy!
Powiedział zaklęcie, jednak różdżka Rona jest nadal połamana i zaklęcie odbiło się prosto w niego.
Weasley upadł na ziemię.
- Nic ci się nie stało? - zapiszczała Hermiona.
Chłopak nic nie powiedział tylko zwymiotował ślimakami - najobrzydliwszy widok w moim życiu.
Ślizgoni dosłownie płakali ze śmiechu (oprócz mnie). Gryfoni stanęli wokół Rona, tak, żeby zasłonić widok gapiom.
- Zaprowadźmy go do Hagrida - zaproponowałam.
Pomogłam Harrem'u i Hermionie postawić wymiotującego ślimakami Rona na nogi.
- Jess...
- Cicho, Draco, później przyjdę - ucieszyłam chłopaka.
- Mamy teraz trening - przypomniał mi Flint.
- To mnie wywal - warknęłam i poszłam razem z przyjaciółmi.
- Idź tam, masz trening - stwierdził Harry.
- Przeżyją beze mnie - oznajmiłam.

Weszliśmy do chatki gajowego. Podał Ron'owi miskę na ślimaki.
- Lepiej je wypluwać niż łykać - oświadczył wesoło Hagrid. - Kto cię tak załatwił, Ron?
- Mam złamaną różdżkę, ja sam... - wytłumaczył w podczas przerwy na kolejną serię ślimaków.
- A na kogo miał rzucić czar? - zapytał zaciekawiony.
- Na Malfoya - oznajmił Harry. - Nazwał Hermionę... szlamą?
- Nie wierzę, nawet Malfoy by tego nie powiedział - powiedział zbulwersowany gajowy.
Harry nie bardzo wiedział co oznacza to słowo, więc Hermiona, ze łzami w oczach, wytłumaczyła mu.
Ciężko mi było oglądać smutną Hermionę, ale Draco nie ponosi CAŁEJ winy.
Otwierałam już usta, ale Ron mi przerwał:
- Nawet nie próbuj go bronić!
- Ale...
- Jess, zamknij się!
- Przestańcie - poprosiła Hermiona.
- Nie, powiedz Ron, co ci leży na sercu, no dalej! - warknęłam.
- On jest... - przerwał, bo wypadło mi z buzi parę ślimaków, ale zaraz kontynuował - zakochanym w sobie dupkiem. Nie jest wart nawet na ciebie patrzeć. Fred i George powiedzieli mi jak się całowaliście!
- Nie znasz go! Nienawidzicie się, bo jesteście z różnych domów i nie masz prawa go oceniać! Poza tym ty też nigdy nie byłeś dla niego miły i też go obrażasz!
Łzy zaczęły mi lecieć jedna po drugiej. Nie wiem czemu musi zachować się jak kopia moich rodziców.
- Twierdzisz, że mam go polubić?- zaśmiał mi się prosto w twarz.
- Nie, chcę, żebyście przestali o nim mówić w moim towarzystwie - mówiłam.
- To nie chodź w naszym towarzystwie!
Auć.
- Ron! - oburzyła się Hermiona.
- Jess, on nie chciał!
Wiem, że chciał, tylko przez ten cały czas nie miał tyle odwagi, żeby mi to powiedzieć.
Wyszłam z chatki całą zalana łzami. A więc to koniec naszej przyjaźni.

---------------------------------------
Jadę na obóz (2 tygodnie), więc dodam wszystkie rozdziały, które już wcześniej napisałam, od razu. Do zobaczenia za 14 dni 😉.

Slytherin... Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα