Zepsute Święta

16K 772 207
                                    

Niby przeprosiłam rodziców po tej całej awanturze, ale i tak gdzieś głęboko w sobie czułam do nich irytację i żal. Kocham ich, ale to ode mnie zależy z kim się przyjaźnie, a Draco jest dla mnie kimś naprawdę bliskim, zdałam sobie z tego sprawę kiedy pomyślałam, że będę musiała się z nim rozstać. On już stał się kimś zbyt ważnym, żeby tak z dnia na dzień, poprostu zerwać kontakt.
Kolację Wigilijną spędziliśmy u naszych mugolskich sąsiadów. Przynajmniej była tam Alice. Cały czas omijałam jej wzroku jak ognia, wstydziłam się, ale nie chciałam spędzać świąt sama z rodzicami, nie po tym co się wczoraj wydarzyło, zbyt głęboko chowałam urazę... Mimo wszystkich kłótni i nieprzyjemności ostatnich dni, złożyłam im życzenia i zabrałam się do prezentów. Ze względu na to, że byliśmy w gościach u mugoli, rodzice ograniczyli się do książek, płyt CD i itd., ale wiedziałam, że w domu czekają na mnie akcesoria do quidditcha, magiczne gry i inne rzeczy.
- Piękna bransoletka - zauważyła Alice, miałam cholerne szczęście, że akurat przestała się ruszać. - Też na święta?
Wiedziałam, że rodzice podsłuchali już moją rozmową i pewnie także się zastanawiają nad tym drogim prezentem, może nawet już wiedzą od kogo jest, ale ja nie mam zamiaru się z tym kryć.
- Można tak powiedzieć, dostałam ją od Dracona - odpowiedziałam.
Tata zgromił mnie surowym spojrzeniem, ale ja się nim nie przejmowałam, mówiłam im, że Draco nadal będzie moim przyjacielem. Poza tym, są święta, ludzie dają sobie prezenty. Ja też dałam Draco prezent, Daisy - moja sowa - poleciała z nim dziś rano, była to broszka że znakiem Salzara Slytherina. Nie łatwo było ją zdobyć, cena też była kosmiczna, ale sprzedawca trochę mi odpuścićł.
- Jest wspaniała - uśmiechnęła się krzepiąco Alice.
Tak, naprawdę jest. Chyba nawet rodzice nie dali mi czegoś tak cudownego, ale mniejsza o to, nie spodziewałam się, że będzie o mnie pamiętać... A Pansy?! Jaka ona była wściekła... No i Draco powiedział jej wprost, że nigdy nie będą razem.
- Jutro jadę do szkoły. Zobaczymy się dopiero na kolejne święta - wyrwała mnie ze wspomnień Alice.
Zrobiło mi się strasznie ciężko na sercu.
- Wiem. Już tęsknię.
Przytuliłam ją.

O 22.00 wróciliśmy do domu, atmosfera była tak gęsta, że można by było ją nożem kroić. Ani tata, ani mama słowem już nie wspomnieli o branzoletce. Jednak ja poszłam do swojego pokoju, żeby się spakować. Chciałam już wrócić do Hogwartu, mimo, że zostało mi jeszcze parę dni przerwy. Wolałam być tam wśród przyjaciół niż tu, wiecznie skłócona z rodzicami.
Ciekawe jak im powiem, że nie mam ochoty spędzać z nimi reszty świąt.

Powiedziałam im to już następnego ranka. Wkurzyli się, pokrzyczeli, ale po wielu prośbach i błaganiach, zgodzili się.
- Przynajmniej Malfoya nie będzie. Zostaje do końca świąt w domu - mruknął ojciec.

O 11.00 byłam na peronie. Sama. Nikt tak wcześnie nie wracał do Hogwartu, więc byłam jedynym wyjątkiem.
Połowę podróży przegadałam z Alice, która nielegalnie używała telefonu podczas lekcji, a drugą na czytaniu nowej książki.
Kiedy doszłam do momentu, w którym Katniss miała właśnie zjeść razem ze swoim "ukochanym" trujące jagody, pociąg zatrzymał się. To już Hogwart.
Na dworze było ciemno, ale, ku mojej uldze, przywitał mnie gajowy z latarką. Pomógł mi z walizkami. W Wielkiej Sali przywitały mnie Tracey i Dafne, które zabrały pół-olbrzymowi moje torby i wniosłyśmy je do lochów.
Ręce mi odpadały, bo prezenty obciążyły moje walizki. Na szczęście z pomocą przyszedł Blaise.
- Hej, Jessica, jak tam Święta? - zapytał zabierając mi torbę z rąk.
- Chyba gorzej być nie mogło - stwierdziłam.
- Byłaś u Dracona? - dopytywał się.
- Nic nie mówiłaś - powiedziała Dafne oskarżycielskim tonem.
- Nie ma czym się chwalić. Jego rodzice mnie nienawidzą, a moi nienawidzą jego. Mam zakaz spotykania się z nim, poza tym przyszła Parkinson ze swoją rodziną i wtedy rozpoczęła się prawdziwa wojna...- mruknęłam.
Chyba zauważyli, że zakaz był dla mnie ciosem poniżej pasa, bo zaczęli się nade mną rozczulać.
- Nie martw się Jess - próbowała mnie pocieszyć Tracey. - Draco na pewno nie pozwoli... on cię naprawdę lubi.
- Ja też go lubię - mruknęłam.
Blaise nie odezwał się aż stanęliśmy przed wejściem do salonu Ślizgonów. Powiedział nowe hasło:
- Szlamy to zło.
Spojrzałam na niego z rozbawieniem.
- Kto to wymyślił? - zapytałam.
Przewrócił oczami, uśmiechnął się i oznajmił:
- Ktoś niewiarygodnie mądry.
Zaniósł moje walizki aż do pokoju.

- Jess - zaczął cicho Blaise, tak, żeby nikt nas nie usłyszał. - Rodzice Dracona też zabronili mu się z tobą spotkać, ale on powiedział mi, że nie będzie przejmować się zakazem. On się pyta czy ty... no wiesz... też chcesz...
- Tak, chcę - nie mogłam uwierzyć! Draco... on postawi się rodzicom? Dla mnie, żeby ratować naszą przyjaźń?
- Dobra, powiem mu.
Tracey i Dafne właśnie weszły do pokoju, a Blaise wyszedł.
- Pansy będzie wściekła jak wróci- oznajmiła Dafne.
- Przyłapała nas jak Draco dawał mi prezent - stwierdziłam zadowolona odtwarzając w głowie jej bezbłędną minę.
- Co dostałaś?! - zapiszczały mi do ucha dziewczyny.
Pokazałam im węża poruszającego się na mojej dłoni.
- Piękna - stwierdziły.
- A wy co dostałyście? - chciałam odciągnąć ich od tematu Dracona.
Co prawda, ucieszyłam się kiedy Zabini powiedział, że Draco nie przejmie się zakazem rodziców, ale kiedy to dokładniej przeanalizowałam, mam wrażenie, że... niszczę ich rodzinę i zarazem swoją.

Zasnęłam słuchając rozmowy koleżanek.
Śnił mi się tata, który powtarzał w kółko, że Draco wykorzysta mnie do poznania tajemnic naszej rodziny.
Obudziłam mnie także przez rozmowę dziewczyn. Zdegustowana ich głośnym zachowaniem i moim chorym snem, ubrałam się w świąteczny strój i zeszłam na śniadanie, bo mój brzuch domagał się czegoś konkretnego.

Nie doczekałam się jedzenia, bo na swojej drodze spotykałam Harre'go i Rona. Przytuliłam chłopaków.
- Jak wam się udały święta? - spytałam.
Chłopcy zaciągnęli mnie w ustronne miejsce i zaprezentowali nowy prezent Potter'a - pelerynę niewidkę.
Zasypałam ich falą pytań, ale oni nie mogło na większość odpowiedzieć.
Kiedy mój brzuch zaczął burczeć na tyle głośno, że Ron zareagował śmiechem, zdecydowałam, że już najwyższa pora, żeby coś przekąsić.

Pomyliłam się, okazało się, że w Wielkiej Sali czekało na mnie coś ważniejszego niż jedzenie.
- Mówiłem ci Potter, żebyś się od niej odwalił! - warknął Draco, który właśnie szedł w naszą stronę.
Od rzucenia się na Harre'go powstrzymywał go jedynie Blaise.
Fala gorąca przeszła przez moje ciało. Nie wierze, że tu jest. Rzuciłam się Draconowi w ramiona, a on odwzajemnił mój uścisk, całkiem zapomniał, że miał dowalić Potter'owi, był teraz ze mną. Nikt nam nie przeszkadzał. Łzy zaświeciły w moich oczach. On odgarnął moje loki z twarzy i otarł łezkę z mojego policzka.
Nie wiem dlaczego, ale czułam się najszczęśliwsza na świecie.
- Wróciłeś - szepnęłam.
- Tak, słyszałem, że pokłóciłaś się z rodzicami i...
Nie dałam mu dokończyć, znowu się w niego wtuliłam.

*Draco*

Pokłóciłem się z ojcem, definitywnie zabronił mi spotykać się z Jessicą, ale nic nie poradzę, że mnie do niej ciągnie.

Kiedy Blaise wysłał mi sowę z listem, w którym napisał, że Jess jest w Hogwarcie, co więcej, także pokłóciła się z rodzicami, ale nadal chce się ze mną przyjaźnić, poczułem ulgę. Postanowiłem, że od razu wrócę do szkoły.
Kiedy zobaczyłem ją z bliznowatym to dostałem szału, mimo to, Jessica... przytuliła mnie. Dopiero teraz poczułem jak blisko było, żebym ją stracił...
- Wróciłeś - szepnęła.
Zacząłem jej coś tłumaczyć, ale ona znów się we mnie wtuliła, nie powiem, przyjemne uczucie.
Wróciliśmy razem do pokoju wspólnego.
Zaraz zapomnieliśmy o nieprzyjemnych relacjach naszych rodzin i zaczęła mi opowiadać o wszystkim, a zarazem o niczym. Przyglądał się jej jak zaczarowany, ona jest taka... cudowna.

-------------------------
Piękny mecz, szkoda, że przegraliśmy 😢, ale jestem dumna z naszych piłkarzy!

Slytherin... Where stories live. Discover now