W domu Dracona

16.1K 795 99
                                    

Czekała mnie poważna rozmowa z rodzicami, nie wiedzieli o moich relacjach z Draco, musieli się czegoś domyśleć, ale chcę im dzisiaj to powiedzieć wprost.
Jak co dzień o 7.00 rano jedli śniadanie, przysiadłam się do nich.
- Mamo, tato - zaczęłam dosyć niepewnie. - Bardzo zależy mi na dzisiejszym spotkaniu z Malfoy'ami.
Rodzice popatrzyli na mnie jak na ostatnią kretynkę, a potem wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- My z Draco się przyjaźnimy i zależy mi na nim - zaczerwieniłam się, bo moja wypowiedź była bardzo niejednoznaczna.
Tata odchrząknął głośno po czym zapytał lekko zirytowany:
- Przyjaźnisz się z Draconem?
- Tak.
- To nie jest towarzystwo dla ciebie, słonko - wtrąciła się mama. - Oni są... ze Slytherin'u, Draco na pewno nie jest dla ciebie dość dobry...
- Oceniacie go po kilku spotkaniach i plotkach?! Poza tym chcę wam przypomnieć, że ja też jestem ze Slytherin'u - podniosłam głos. - Znam go lepiej od was. Chciałam tylko powiedzieć, żebyście wypadli dobrze przed jego rodzicami!
- Znamy Malfoyów bardzo długo...
- O nie, nie, nie. Znacie państwa Malfoyów, nie znacie Dracona, nie wiecie jaki on jest!
- Może być sobie kim chce - przerwał mi ojciec. - Lucjusz narzuca mu swoje prawa i na pewno nie pozwoli swojemu synowi na przyjaźń z tobą, Jessico - jego głos stał się nieco spokojniejszy. - Przykro mi.
- Nie kłam! - krzyknęłam, a oczy zaszkliły mi się od łez. - Nie jest wam przykro, jest to wam na rękę, bo ich nienawidzicie, ale Draco jest inny!
Wyszłam z jadalni i zamknęłam się w swoim pokoju. Nigdy nie kłóciłam się z rodzicami. Zawsze uważano ich za mądre i rozsądne osoby, liczono się z ich zdaniem, dostali pracę u Św. Munga jako lekarze, dlatego zawsze uważałam, że ich słowo jest święte, nigdy nie podważałam ich zdania, aż do teraz. Nie mają prawa oceniać Dracona.
Nie miałam ochoty spędzać z nimi kolejnych paru godzin pod jednym dachem. Wzięłam niebieską sukienkę, którą przygotowałam już wczorajszego wieczora i wyszłam z domu.

Moja przyjaciółka Alice mieszka na tej samej ulicy co ja, więc od razu skierowałam się do jej domu.
Codziennie, przez te kilka miesięcy spędzonych w Hogwarcie, dzwoniłam do niej składając raporty z każdego dnia. Alice wie o wszystkim - Draconie, Pansy, karze u Snape'a, Harrym, dosłownie o wszystkim, ale zarazem o niczym, bo musiałam omijać w swoich opowieściach wszystko co magiczne.
Znała dokładnie także moją sytuację z Draconem.
Pomogła mi dopasować idealny, niezbyt mocny makijaż i fryzurę.
- Wyglądasz nieziemsko - stwierdziła Alice. - Ten Draco padnie jak cię zobaczy.
Zaśmiałam się nerwowo.
- Nie martw się tak - pocieszała mnie. - Jesteś wspaniała i jeżeli oni tego nie zauważą, to są ślepi.
- A moi rodzice? - zapytałam, teraz naprawdę potrzebowałam wsparcia przyjaciółki.
- Kochają cię. Nie pozwolą, żebyś była nieszczęśliwa. Chcą cię chronić, no wiesz... jak to rodzice.
- Dziękuję - przytuliłam ją. - Chyba bym bez ciebie zwariowała.
Długo rozmawiałyśmy... długo? Cholernie... aż pół dnia! Z tego przejęcia nie zdałam sobie sprawy jak czas szybko zleciał, dopóki usłyszałam głos mojej matki:
- Jessica, musimy już iść.
Pożegnałam się z Alice i zeszłam na dół.
17.30! Za 30 minut mamy być u Malfoyów! Teleportowaliśmy się aż pod ich... dom? Nie, raczej pałac, ale jakiś mroczny. Był to bogato zdobiony budynek, który, nie wiedzieć czemu, napawał mnie lękiem. Do środka zaprosił nas skrzat domowy. Był strasznie wychudzony i smutny, wzbudzał we mnie litość, więc uśmiechnęłam się do niego krzepiąco, wyglądał na zdziwionego. Poprowadził nas do jadalni gdzie czekali na nas Malfoy'owie.
Nasi rodzice bezskutecznie próbowali nas od siebie odseparować lub chociażby odciągnąć. Draco zachowywał się naprawdę nienagannie. Przesunął mi krzesło, był miły, odnosił się z szacunkiem do moich rodziców, ale oni chyba nie starali się, a właściwie nie chcieli, tego zauważyć.
Później Draco zaprosił mnie do swojego pokoju, poszłam za nim.
To pomieszczenie było najmniej ponure ze wszystkich jakich widziałam w tym domu.
- Nie mówiłaś mi, że przyjaźnisz się z mugolką - był nieco rozczarowany, zdziwiłam się, myślałam, że będzie się śmiać, albo no nie wiem...
- Nie jest moją przyjaciółką, kiedyś ją poznałam, rodzice mi kazali - skłamałam, nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale czuję do siebie obrzydzenie.
Nie wiem, może bałam się, że mnie znienawidzi jak się dowie o Alice?
Podszedł do komody i zaczął czegoś szukać, znalazł. Wyjął mały pakunek i dał mi go.
- Prezent na święta - wyjaśnił.
Otworzyłam go. W środku była bransoletka w kształcie węża, która się poruszała.
- Ale Draco... ja... ja jeszcze nic dla ciebie nie mam - zarumieniłam się.
- Najważniejsze, że przyszłaś.
- To na pewno jest strasznie drogie - stwierdziłam.
- Nie cena się liczy. Podoba ci się?- zapytał.
- Jest piękna.
- Tak jak ty, wyglądasz naprawdę cudownie - oznajmił.
Ponownie przybrałam czerwonej barwy.
Do pokoju weszła Pansy, wściekła się, kiedy zobaczyła jak Draco zakłada mi na rękę bransoletę. Zrobiła niezłą awanturę i rzuciła paroma brzydkimi słowami.
- Jesteś idiotką - warknęła Pansy.
- Zamknij się - uciszył ją Draco.
- Nie broń jej, nie widzisz, że ciągle staje między nas?! - syknęła Parkinson.
- Jakie NAS? - Draco chyba naprawdę się wkurzył.
Parkinson wyglądała na oburzoną i poniżoną.
- Ale Draco, przecież MY...
- Nie ma żadne MY!
Nie dane im było dokończyć kłótni, bo mama zawołała mnie na dół, była wściekła, zresztą jak tata. Państwo Parkinson też wyglądali jakby przed chwilą wyszli z siebie. Malfoy'owie uśmiechali się kpiąco.
- Wychodzimy - oznajmili rodzice. - Teraz.
Nie pozwolono mi nawet pożegnać się z Draconem, poprostu wyciągnęli mnie z domu, teleportowaliśmy się do nas, a to co rozpętało się w domu, można było nazwać piekłem.
- Zakazuje ci się z nim widywać! - wrzasnął tata. - Dowiem się jeśli chodź spojrzysz na niego w szkole.
- Nie zabronisz mi! Jest moim przyjacielem - odkrzyknęłam.
- Jest zdrajcą, potworem i oszustem jak jego rodzice - wtrąciła się mama.
- Wcale, że nie!
- Wykorzysta cię, Jessico, bawi się tobą - przestrzegał mnie matka.
- On jest dobry!
- Jeśli usłyszę, że się z nim spotykasz, to będziemy musieli zmienić szkołę.
- Nienawidzę was!
Wybiegłam z domu, już po raz drugi tego dnia. Mogę się założyć, że Draco miał podobną pogadankę z rodzicami. I tym sposobem święta zamieniają się w koszmar.

Slytherin... Where stories live. Discover now