Coś nowego

12.1K 633 63
                                    

Dzióbałam widelcem sałatkę, nie wiem czym zawiniła ta biedna zielenina, ale pomagało - skupiłam się bardziej na niej, niż na Draconie. Usiadłam na tyle daleko, żeby nie móc z nim rozmawiać, ale na tyle blisko, żeby na niego patrzeć. Tylko, że jego widok wywoływał smutek... i teraz właśnie tym się karmiłam, własnym cierpieniem.
Rozejrzałam się nieprzytomnym wzrokiem po sali. Wszyscy szczęśliwi i beztroscy... tylko ja dostaję takiego kopa w dupę od życia.
Na krótką chwilę zapragnęłam być dementorem... chciałam wyssać ich szczęście i sama się nim cieszyć, jednak szybko odrzuciłam tę egoistyczną myśl.
Powróciłam do jedzenia, poćwiartowanego na drobne kawałki. Westchnęłam ciężko i odsunęłam talerz i, z braku konkretnego zajęcia, spojrzałam na mojego Ślizgona. Pansy i Astoria usilnie próbowały nawiązać z nim konwersacje, jednak on nie był taki skory do rozmowy.
Po chwili złapaliśmy kontakt wzrokowy, poczułam jak wszystko w żołądku mi się przewraca i to wcale nie było dobre uczucie, tylko raczej nienasycenie jego osobą, ale takie bolesne. To on odwrócił wzrok, co zabolało jeszcze bardziej.
Przysunęłam ponownie talerz z zieloną breją i dla wyładowania, znowu się nad nią pastwiłam.

*Draco*

Nie potrafiłem znieść moment, w którym to ona się odwraca, czułem się wtedy zdradzony i odtrącony, dlatego ja zrobiłem to pierwszy. Wiem, że ją zabolało, ale im bardziej będzie cierpiała, tym szybciej zrozumie, że jej upartość nic tu nie da. Ja nie mam zamiaru słuchać się ojca i jeśli ona się o to martwi, to naprawdę nie ma podstaw, bo to co się dzieje za zamkniętymi drzwiami w moim domu, można nazwać piekłem. Ojciec wcale nie jest taki opanowany jak przed innymi to pokazuje, łatwo wybucha, nie trudno go zdenerwować, a ja to robię często. Pewnie gdyby nie Jess, byłbym jego odzwierciedleniem, byłbym dobrym synkiem, ślepo wykonującym jego polecenia.
Mimo wszystko jest moim ojcem i kocham go, a on kocha mnie. Ciągle myśli, że robi dla mnie jak najlepiej, ale odkąd poznałem mojego blond anioła, mam trochę inny pogląd na to co robię i jak się zachowuję. Oczywiście, że nie stanę się jakimś pieprzonym Gryfonem, ale nie jestem już takim Ślizgonem, jakiego oczekiwałby Salzar Slytherin.
Astoria gadała coś o moim ojcu, a ja patrzyłem na moją piękność. Była smutna, a ja zapragnąłem ją pocieszyć, zrobić coś co wywoła uśmiech na jej twarzy, a tym czymś zapewne byłaby moja obecność.
Wstałem od stołu, przerywając Greengrass swój monolog. Przeszedłem na drugą stronę, okrężną drogą, ani na chwilę nie tracąc mojego skarba z oczu. Stanąłem nad chłopakiem, któremu już od godziny zazdroszczę miejsca jakie sobie wybrał.
- Zjeżdżaj - chłopak, bez słowa, uciekł, a ja zająłem miejsce obok Jess. Usiadłem okrakiem tak, że nogi miałem po obu stronach ławki, a twarzą byłem skierowany do niej.
Patrzała na mnie, a ja na nią. Nie potrafiłem oderwać wzroku od tych hipnotyzujących oczu. Chyba nie wytrzymała presji i po raz kolejny uciekła mi spojrzeniem.
Za wszelką cenę chciałem zwrócić na siebie jej uwagę...
Poprawiłem jej pasemko włosów, specjalnie dotykając kciukiem jej twarzy. Wzdrygnęła się i popatrzyła na mnie z pretensją i tęsknotą.
- Zjedz coś - poprosiłem.
Prychnęła tylko i jej wzrok znowu zaczął błądzić bez celu po sali.
Po jakimś czasie potrawy zniknęły, a staruch przemówił po raz kolejny:
- W tym roku szkolnym.... nie będzie rozgrywek quidditcha - w sali rozległy się głośne protesty i zażalenia, Dumbledore uciszył wszystkich surowym spojrzeniem... żałosne... - na rzecz czegoś innego - kontynuował. - ... ciekawszego wydarzenia, a mianowicie Turnieju Trójmagiczego.

Ja wiedziałem o tym od dawna, ciekawiła mnie tylko reakcja Jess. Kiedy tylko na nią spojrzałem, ona odwróciła wzrok, zażenowana, że ją przyłapałem, w żadnym wypadku mi to nie przeszkadzało, ale nie wiem nawet czy usłyszała wzmiankę o nowej atrakcji w szkole.
- Będziemy mięli zaszczyt gościć uczniów i uczennic z Durmstrangu i Beauxbatons. Turniej ma na celu uściślić więzi między szkołami, mam nadzieję, że tak właśnie się stanie. Niezależny sędzia wybierze zawodników, którzy są gotowi podjąć tego ryzyka. Zgłaszać się mogą tylko kandydaci, którzy ukończyli lat 17.
Ponownie zapanowała wrzawa i hałas.
Kretyni. Mi nie potrzebna jest chwała i pieniądze, ja to wszystko mam, niepotrzebne ryzyko. Inni muszą walczyć by być zauważonym. Ktoś taki, pokroju Weasley'a, musi się bić o pieniądze i dziewczyny. Ja to wszystko mam.

Slytherin... Where stories live. Discover now