Wielki spór

10.2K 574 69
                                    

Przeminął czas imprez i zabaw, nadeszła pora na naukę. Mimo, że każdy mówił o turnieju i uczniowie w głowach mięli tylko to, nauczyciele nie dali się porwać w rytm muzyki i twardo stali przy narzuconych uczniom zasadach.
Z czasem życie szkolne znów zaczęło tętnić, a nienawiść między domami wzrosła, wręcz osiągnęła punkt kulimanacyjny. Krukoni zostali dotknięci tym, że jako jedyni nie mają reprezentanta, Puchoni twierdzili, że Cedric jest najlepszy, bo najstarszy, Gryfoni mówili, że Harry jest wybrańcem i wpasowuje się idealnie do sytuacji w jakiej postawiła ich czara, a Ślizgoni przypominali, że nawet w hymnie szkoły napisane jest, że dom Salazara skazany jest na chwałę i wielkość. Każdy bronił jak mógł swojego domu. Nie widziałam sensu w tym sporze. Każdy z nich ma podobne szanse, co prawda jeden wygra, ale to rozstrzygnięte będzie dopiero pod koniec roku, jak ma właśnie tak wyglądać najbliższe 9 miesięcy to może się kiepsko zakończyć.
Draco zachowywał się jakby już wygrał, nie dziwi mnie jego zachowanie i nie zdziwi mnie jak się przeliczy.

Bardzo mi ulżyło jak wyznałam mu co do niego czuje, teraz jestem z nim chociaż po części szczera. Spotykamy się codziennie po dwie godziny. Zaczęło mi bardzo przeszkadzać, że jest w centrum zainteresowania, teraz nie tylko dziewczyny z Hogwartu zaczynają zwracać na niego uwagę, ale także z Beauxbatons. Od czasu do czasu widzę go z jakąś ponętną blondyną w niebieskim, ale staram się chociaż zachować pozory, jeśli nadal mamy grać w tą jakże śmieszną zabawę "Parkinson - dziewczyno mojego ukochanego".

Któregoś pięknego, niezwykle ciepłego dnia wychodząc z Harrym i Hermioną na błonia zauważyłam, że większość uczniów nosi plakietki, przez chwilę pomyślałam, że korporacja Hermiony pod nazwą WESZ dostała należne sobie 5 minut chwały, ale kiedy ją o to zapytałam powiedziała, że oprócz nas zapisali się tylko Erni Macmillan oraz dwóch pierwszoklasistów z Gryffindoru. Wszystko się szybko wyjaśniło, podszedł do nas pewien Ślizgon z piątej klasy i pochwalił się nowym nabytkiem, który świecił ostrym czerwono-neonowym światłem DRACO MALFOY KRÓLEM!
- Podoba ci się, Potter? - zaśmiał się Draco, który właśnie nadchodził z całą ekipą.
Westchnęłam ciężko, wiedziałam, że z tego będą kłopoty.
- Poczekaj, to nie wszystko... - przycisnął swoją plakietkę i ukazał się nam neonowo-zielony napis POTTER CUCHNIE.
Na widok miny Harrego, Draco i parę osób, które go otaczało ryknęli śmiechem.
- Bardzo śmieszne - przewróciła oczami Hermiona.
-Chcesz jedną, Granger? - zapytał po odsuwając jej odznakę pod nos. - Tylko mnie nie dotykaj, dopiero co umyłem ręce i nie chcę cuchnąć szlamem.

Czułam jak Harry się gotuje z wściekłości. Sięgnął po różdżkę i wycelował ją w Malfoya, Ślizgon nie pozostał mu dłużny. Oboje mierzyli w siebie bronią.
- Harry! - Krzyknęła desperacko Hermiona.
- No dalej, Potter, śmiało! - kusił go, Draco. - Moody'ego tu nie ma. Nikt cię nie ochroni.
Patrzyli sobie w oczy przez dłuższy czas, a potem jednocześnie...
- Furnuculus!
- Densaugeo!
Z obu różdżek wystrzeliły promienie, które się od siebie obiły i zmieniły tor lotu. Promień Harrego trafił w Goyle'a a promień Dracona we mnie i Hermionę. Obie nas odrzuciło na ziemię. Zęby Hermiony zaczęły rosnąć w zastraszającym tempie, ale mnie nic nie było. W duchu się cieszyłam, że nie wyglądam tak jak ona. Klęknęliśmy przy niej, żeby ją zasłonić, ja, Ron i Harry.
- Jess, wszystko... - Draco próbował grać teraz łagodnego i kochanego, zawsze tak robi, nie dam się nabrać.
- Jess, lepiej ty też się schowaj - poradził mi Ron.
- Co?! - czy on mi właśnie powiedział, że jestem brzydka?
- Noo twoje ucho - szepnął Harry.
- Co z nim nie... - dotknęłam owej części ciała. Tak. Miałam słoniowe ucho! Zasłoniłam je rękami.
- Jessica...
- Cicho bądź - uciszyłam Dracona. Przecież ja go rozszarpie!
- Kocha...
- Zostaw mnie!
Ucho rosło coraz szybciej, tak jak zęby mojej przyjaciółki. Obie skierowałyśmy się do Skrzydła szpitalnego, a za nami Ron, Harry, Draco i cały tłum uśmianych uczniów.
Przez następne parę dni słowa z Draconem nie zamieniłam, chociaż ten bardzo się starał nawiązać jakąś konwersacje na historii magii, ale bez skutecznie. Udawałam, że nie istnieje.

Kiedy już trochę emocje związane z turniejem opadły, pojawiła się ona... Niska, krótko-noga, platynowa blondyna z kędziorami na głowie, nosiła kwadratowe okulary, które gryzły się z owalnym kształtem jej głowy, niezbyt pełne usta przejechane zostały czerwoną jak krew szminką, ubrana była w zielony żakiet skompletowany ze spódnicą w tym samym kolorze, kilku centymetrowe szpilki nie dawały jakiegoś szałowego efektu jeśli chodzi o jej wzrost. Nosiła ze sobą czarną torebkę, a koło ucha latało jej samopiszące pióro, którego używała do przeprowadzenia wywiadu z ofiarami... Znaczy kandydatami. Nazywała się Rita Skeeter.

Do pokoju wspólnego, w którym właśnie byłam, wpadł zasapany pierwszoklasista:
- Draco Malfoy ma się stawić na zdjęcia do Proroka Codziennego - powiedział chłopak, wyraźnie dumny, że to on dostał tą jakże ważną misję.
Draco spojrzał na mnie i uniósł parę razy brwi w zalotnym geście. Przewróciłam oczami, jak widać foch mi nie minął.
Podszedł do mnie i zapytał:
- Buziak na szczęście?
- Kopa mogę ci dać - prychnęłam.
Zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
- Kocham cię - powiedział.
Ja tylko skrzyżowałam dłonie na piersiach i posłałam mu bardzo chłodne spojrzenie.
Westchnął tylko ciężko w geście udawanego rozczarowania i skierował się do wyjścia, w drzwiach jeszcze przystanął, żeby się uśmiechnąć i zniknął, aby rozgłaszać swoją sławę. 

*Draco*

Na błoniach byli już wszyscy reprezentanci, czekali tylko na mnie. Paskudna kobieta w potterkowych okularach, którą bardzo dobrze znałem przedstawiła się jako najsławniejsza dziennikarka gazety jaką znał Hogwart i nie tylko. Mój ojciec jak chce coś ogłosić w Proroku to sowicie jej płaci za wywiad, więc o mnie na pewno dobrze napisze.
Zrobiono nam grupowe zdjęcie. Rita wybrała mnie jako pierwszego na przesłuchanie. Wzięła mnie w odosobnione miejsce, czyli w sumie do kantorka. Usiadłem na murku, a ta od razu przeszła do konkretów:
- A więc Draco Malfoy, syn znanego i bardzo wpływowego urzędnika Ministerstwa Magii został piątym reprezentantem turnieju trójmagicznego... Wytłumacz mi... Jak to się stało? - każde jej słowo notowało to głupie pióro, które mnie nieco rozpraszało.
- Jestem tuuu... Dla dziewczyny - odpowiedziałem zgodnie z prawdą z zainteresowaniem wpatrując się w ten debilny samopiszący przedmiot, który notował każde moje słowo.
- Sprawy miłosne! Niezwykłe! Kazała ci? Szantażowała? Groziła?
- Co? Nie - popatrzyłem na nią z lekkim zdenerwowaniem. - Dyrektor powiedział, że zależało mi na czymś bardziej niż na sławie i pieniądzach, a czara to wyczuła.
Czułem niewiarygodne zażenowanie kiedy o tym mówiłem. Rozczulałem się jak jakiś Puchon.
- Więc teraz zwróciła na ciebie uwagę?
- Zawsze zwracała, ale nie tak jak chciałem.
- Jak się nazywa twoja wybranka?
- Nie mogę powiedzieć, jest nieśmiała - zbyłem ją, ojciec będzie to czytał.
- Coś chciałbyś dodać?
- Że ją kocham.

Slytherin... Where stories live. Discover now