Lekcje

29.5K 1.1K 884
                                    

Pierwszy dzień, oczywiście zaspałam. Ani Pansy, ani Milicenta, ani żadna inna dziewczyna z pokoju nie raczyła mnie obudzić.
Szybko przeczesałam włosy, ubrałam się i wybiegłam z lochów szukając sali transmutacji, na szczęście nie byłam jedyną sierotą, wiele pierwszorocznych gubiło się w nowej szkole.
Z pustym brzuchem, spóźniona i zirytowana trafiłam na swoją pierwszą lekcję.
- Panna Watson, spóźniona - zawyrokowała McGonagall.
- Tak, bardzo przepraszam - mruknęłam.
- Usiądź, dziewczyno.
Prawie wszystkie ławki były zajęte, do tego mieliśmy lekcję z Puchonami, nie miałam zamiaru stać jak kretynka na środku sali. Znalazłam jedno wolne miejsce... z Pansy... to może jednak sobie postoję?
Chcąc, nie chcąc dosiadłam się do znienawidzonej dziewczyny.

Naprawdę nie mam pojęcia jak przetrwałam tą lekcję. Parkinson dokuczała mi cały czas, więc gdy tylko usłyszałam dzwonek, wybiegłam z klasy.
- Jessica, zaczekaj - usłyszałam głos. To był Draco...
- Co?! - warknęłam.
- Może usiądziesz ze mną na eliksirach? - zapytał.
Trochę złagodniałam.
- Nie wiem czy Pansy ci pozwoli - droczyłam się z nim.
- Naprawdę, mało mnie obchodzi co ona powie. To co, mogę?
Chwila zwątpienia.
- No, dobrze - zgodziłam się.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- To super.

Przegadaliśmy z Draco całą przerwę.
Mina Pansy gdy przyszliśmy razem na eliksiry i usiadliśmy w jednej ławce - bezcenna.

Eliksiry mieliśmy razem z Gryfonami. Odniosłam delikatne wrażenie, że Snape faworyzuje Ślizgonów.
Profesor zaczął upokarzać Pottera przed całą klasą.
- Zabieram Gryffindorowi 1 punkt - oznajmił Snape.
- Panie profesorze - zaczęłam, trochę by odwrócić uwagę Snape'a od Harre'go, a trochę nie mogąc słuchać chichotu Dracona, Pansy, Crabbe'a, Goyle'a i innych Ślizgonów. - Mogłabym się przesiąść? - zapytałam.
Mina Malfoy'a zrzedła, a po klasie przeszło ciche "uuuuuu"
- Gdzie, panno Watson?
- Gdziekolwiek, np. do Nevill'a.
Poczułam, muśnięcie czyjejś ręki, pewnie Dracona, ale byłam szybsza. Po prostu wstałam i usiadłam obok Longbottoma.

*Draco*

Czemu ja zawsze wszystko muszę psuć?! Właśnie zaczęła się do mnie odzywać, nawet ze mną usiadła. Jestem idiotą. Usiadła obok tej życiowej ofermy i zaczęła mu coś tłumaczyć, gdyby nie moja głupota, to byłaby teraz ze mną.
Wpatrywałam się w nią całą lekcję jak kretyn. Ignorowałem Blaise'a, który się ze mnie nabijał. Nie ma co, cholernie zazdrościłem Longbottomowi.

*Jessica*

Co ja sobie wyobrażałam? To Malfoy i nic tego nie zmieni! Wybiegłam z klasy równo z dzwonkiem. Omijałam go szerokim łukiem, a na lekcjach udawałam, że nie czuje na sobie jego wzroku. Każdą kolejną przerwę spędziłam w towarzystwie Gryfonów. Poznałam bliżej Harre'go i Ron'a, opowiedzieli mi trochę o sobie, ja też podzieliłam się z nimi historią mojego życia.

Tak właśnie minął mój pierwszy dzień. Tyle ile mogłam opowiedziałam Alice przez telefon, a rodzicom wysłałam sowę, którą nazwałam Daisy.

Do dormitorium wpadły Dafne, Milicenta i Trecey. Chichotały w dziwny, nienaturalny sposób.
- Pansy chyba podrywa twojego chłopaka - zarechotała Dafne.
Nagle straciłam cały dobry humor, nie byłam pewna czy dlatego, że nazwały Draco moim chłopakiem, czy dlatego, że Parkinson go podrywała.
Położyła się na łóżku i nawet się nie poruszyłam kiedy do naszego pokoju weszła jakaś obca dziewczyna. Jednak podeszła do mnie z kwiatami w rękach.
Czy ona zamierza mi się oświadczyć?! Jak mam jej powiedzieć, że wolę chłopców?!
Wstałam z łóżka, a dziewczyna podała mi róże i liścik, wyszła bez słowa.
Milicenta i reszta dziewczyn zaraz mnie otoczyły, pewnie w poszukiwaniu nowej, miłosnej sensacji.
Wsadziłam kwiatki do wazonu i przeczytałam liścik:
"Głupio zachowałem się na eliksirach, nie wiedziałem, że tak zareagujesz. Jeśli dalej masz ochotę to możemy usiąść razem na jakiejś innej lekcji ~ Draco"
Uśmiechnęłam się, dziewczyny zaczęły piszczeć i pytały się czy się zgodzę.
- Nie, nie zgodzę.
- Czemu!?
Czemu?! Czemu?!... właściwie to sama nie wiem.
- Lepiej na niego uważaj - ostrzegła mnie Dafne. - Jest przystojny, dużo dziewczyn się w nim podkochuje, zaraz znajdzie sobie inną.
- Tym bardziej - prychnęłam, ale szczerze wkurzała mnie ta myśl.
Do pokoju weszła Pansy, strasznie wkurzona. Spojrzała na dziewczyny zebrane wokół mnie, czerwone róże i liścik w moim ręku. Posłałam jej triumfalny uśmieszek.
Wściekła się, rzuciła się na mnie, ale Milicenta i Trecey ją powstrzymał.
- Pansy! Mamy żyć 7 lat w jednym pokoju, do tego czasu się pozabijacie!

Nawet nie wiem kiedy zleciał ten pierwszy tydzień w Hogwarcie. Dużo czasu spędzałam z Harrym i Ronem. Oczywiście Ślizgoni byli oburzeni moim zachowaniem. Lubiłam rywalizację, ale to co działo się pomiędzy naszymi domami to lekka przesada.
Dracona omijałam przez cały tydzień. Próbował mnie namówić na wspólne siedzenie na lekcji, ale byłam jeszcze za bardzo wkurzona tą całą akcją z Harrym.

Jednak dzisiejszego dnia już nic się nie liczyło. To miał być wyjątkowy moment w moim życiu - pierwsza lekcja latania. Żałowałam, że pierwszoroczniacy nie mogą wziąść że sobą swojej miotły. Mieliśmy latać na starych, szkolnych Kometach.
Podekscytowani poszliśmy na boisko do quidditcha, pierwsza lekcja latania z Gryfonami.
- Pokażemy im jak się lata - warknął jakiś Ślizgon.
- Pfff, jasne, mogą sobie zajmować łóżka w Skrzydle Szpitalnym - dodał inny.
Ron był już gotów im przywalić, ale powstrzymaliśmy go z Harrym.

Po jednej stronie stali Ślizgoni, a po drugiej Gryfoni. Stałam obok Dracona, czysty przypadek. Każdy po swojej lewej miał miotłę. Ja przywołała swoją od razu, Draco i Harry też. Hermiona dopiero po którymś razie (co przyjęłam z satysfakcją), a Kometa Rona walnęła go w nos.
Ślizgoni zaśmiali się głośno. Widziałam jak Malfoy dusił w sobie śmiech, ale nawet nie parsknął (pewnie ze względu na mnie). Uśmiechnęłam się pod nosem.
Nevill odleciał zanim pani Hooch gwizdnęła. Widać, że nie kontrolował miotły. Zaczął krzyczeć. Rozbił się w końcu o mury Hogwartu. Pani Hooch stwierdziła, że ręka Nevill'a jest zwichnięta, zabrała go do Skrzydła Szpitalnego i ostrzegła, że jak ktoś wejdzie na miotłę, zostanie usunięty ze szkoły.
Draco podniósł przypominajkę, którą chłopak dostał niedawno od babci.
- Patrzcie co ta oferta zostawiła - zaśmiał się Malfoy.
Poczułam jak żołądek mi się skręca z wściekłości, a ja byłam wstanie mu wybaczyć!
- Oddaj to, Malfoy! - powiedział cicho Harry. Wszyscy zamilkli.
Proszę, Draco... oddaj ją, oddaj ją.
- Chyba ją tutaj gdzieś zostawię, żeby Longbottom mógł ją sobie znaleźć... Na przykład... na drzewie.
- Oddaj ją! - ryknął Harry.
Draco wskoczył na miotłę i odbił się od ziemi.
Zachłysnęłam się powietrzem.
- No to weź ją sobie, Potter.
Harry też wszedł miotłę mimo protestów Gryfonów.
Dracon rzucił szklaną kulką, a Harry poleciał za nią. Malfoy zszedł na ziemie, a ja miałam ochotę go udusić.
Potter złapał przypominajkę w widowiskowy sposób.
Tłum Gryfonów przyjął jego powrót i zwycięstwo nad Malfoyem z niesamowitym aplauzem. Na boisko wkroczyła profesor McGonagall.
- Potter, do mnie! - krzyknęła.
- Ale to nie jego wina - bronił przyjaciela Ron. - To Malfoy!!!
- Do mnie, Potter - powtórzyła głośniej.
Harry posłusznie ruszył za nauczycielką.
Byłam wściekła. Wróciła pani Hooch i oznajmiła, że reszta dzisiejszej lekcji jest odwołana.
Wyszłam, specjalnie szłam wolna, żeby Malfoy mógł mnie dogonić, chciałam mu wszystko wygarnąć.

*Draco*

Widziałem jak odchodzi. Pierwszą moją decyzją było pobiegnięcie za nią. Dogoniłem ją, chyba się mnie spodziewała, bo zaciągnęła mnie do pustej klasy.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzeszczała. - Jesteś największym idiotą jakiego w życiu poznałam.
Auć, to bolało.
- Nie chce cię znać, wolę przyjaźnić się z Potter'em, a nie z tobą.
Cios prosto w serce. Ale co ona myślała?! Przecież nie zrobiłem tego dla zabawy! Już dawno myślałem nad zemstą dla Potter'a. Cały cholerny tydzień spędziła tylko z nim.

Była urocza jak się wkurzała, jej blond loki spadały jej na twarz, a ona z wściekłością odrzucała je.

- Nienawidzę cię - syknęła.
Wyszłam z sali zostawiając mnie dobitego całą tą rozmową.

Slytherin... Where stories live. Discover now