W lesie z Hagridem

15K 755 166
                                    

Slytherin dostał -40 punktów, a Gryffindor... -150, to musiał być dla nich wielki cios. Ślizgoni już triumfują kolejną z rzędu wygraną o puchar domów, nie skarżyłam się, bo lubię wygrywać, ale to co Harry i Hermiona musieli przeżywać było naprawdę podłe: z całej szkoły tylko ja i Ron się od nich nie odwróciliśmy. Z Draconem nie rozmawiałam, chociaż bardzo chciałam, on chyba jest na mnie zły... teraz wiem jak się czuł, kiedy to ja się obrażałam, bardzo dołujące uczucie.

Rano dostałam przypomnienie o karze. Miała się odbyć dzisiaj o jedenastej.
Pomyślałam, że może podczas aresztu Draco nie będzie miał wyjścia i w końcu ze mną porozmawia.

Cały dzień przesiedziałam z dziewczynami w dormitorium. Opowiedziałam im o karze, nie wspominając o smoku, zadzwoniłam też do Alice i pochwaliłam się aresztem.

- Czemu jesteś taka smutna? - zapytała przyjaciółka, jak ona mnie wyczuła przez telefon?
- Bo jestem dziwna i nie skacze z radości na myśl o karze - prychnęłam.
- Nie o to chodzi. Rodzice nadal nie pozwalają ci się z nim spotkać?
- Nie, Alice, to ja... chyba ja... to zniszczyłam - oczy nieprzyjemnie zapiekły.
- Oh, Jess. Dasz radę, nie ważne co zrobiłaś, on na pewno ci wybaczy - oznajmiła.
- No nie wiem, chyba jest na mnie zły - stwierdziłam.
- Czemu?!
- Pamiętasz jak opowiedziałam ci o Harrym? On... nie za bardzo lubi się z Draconem, a ja chyba za dużo czasu poświęcałam jemu zamiast Draconowi...
- Czyli jest zazdrosny? To chyba dobrze - podsumowała Alice.
- Byłoby dobrze gdyby się odzywał.
Spojrzałam na zegarek.
- Za 30 minut zaczyna się moja kara, zadzwonie jutro.
Pożegnałam się i szybko zeszłam w umówione miejsce, gdzie czekał Filch, Harry, Ron i Hermiona. Zaraz po mnie przyszedł Draco.
- Za mną - warknął woźny.
Wyprowadził nas aż do chatki Hagrida.
- Kara u Hagrida? - zdziwił się Ron. - Nie może być tak źle.
Draco tylko prychnął.
Gajowy trzymał w ręku kuszę, a obok niego stał Kieł, drugi pies Hagrida, ten przynajmniej ma jedną głowę.
- Idziecie do Zakazanego Lasu - oznajmił Filch, chcąc zobaczyć nasze przerażone miny.
Z początku nie uwierzyliśmy, ale kiedy Hagrid nie zaprzeczył...
- Nie można tam wchodzić - protestowałam. - Hagrid?!
Gajowy wycierał nos, mruczał tylko coś o Norbercie.
- Ja tam nie idę - zapiszczał Ron.
Gajowy puścił wszystkie uwagi mimo uszu.
- Szukamy rannego jednorożca - oznajmił. - Podzielimy się na trzy grupy...
- Jess...?
Widziałam kątem oka jak ręce Dracona zaciskają się w pięści.
- Przepraszam, Harry, ale... chciałam z Draco... - na twarzy wyskoczyły mi rumieńce, a Draco wyraźnie się rozluźnił, właściwie to bardziej był zdziwiony, zresztą jak Harry.
Wyszło na to, że ja i Draco bierzemy psa, Harry, Ron i Hermiona idą razem, a Hagrid sam.
Niepewnie weszliśmy do lasu i rozdzieliliśmy się.
Coś zawyło, a ja zbliżyłam się do Dracona i złapałam go za rękę, nie póścił mnie, co oznaczało postęp, nawet uśmiechnął się lekko, ale chyba bardziej był rozbawiony moim strachem.
- Jesteś na mnie zły? - zapytałam nagle.
- Zły? Nie. Wściekły, tak to dobre określenie - stwierdził blondyn.
- Dlaczego?! To przecież ty rzuciłeś się na Rona. To ja powinnam być zła.
- Nie przyszło ci przez chwilę do głowy czemu to zrobiłem?!
- Więc czemu?! - zapytałam mimo, że spodziewałm się odpowiedzi.
- Domyśl się.
- Draco...
Nie odezwał się już.

*Harry*

- Widzieliście jego minę? - zapytałem Rona i Hermionę. - Jaki był zadowolony. Skrzywdzi Jessicę, nie jest dla niej dość dobry.
- Harry, są w jednym domu, nie powstrzymamy jej - oznajmiła Hermiona.
- Wiem, ale można odstraszyć od niej Malfoya. Zmusić go... - zaproponowałem.
- No nie wiem.
- Malfoy to dupek, martwi się tylko o siebie, zagrozimy mu czymś i zostawi Jess w spokoju - powiedziałem. - Nie zależy mu na niej, to nie będzie problem.
- Mogę się założyć, że przyjaźni się z nią tylko po to, żeby nas wkurzyć - dodał Ron.
- Nie możemy pozwolić, żeby Jessice zaczęło zależeć na tym tlenionym blondasku - stwierdziła Hermiona z niepodobną do niej zgryźliwością.

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz