Nie najgorszy dzień

20K 896 332
                                    

Nasze relacje z Draco pogłębiły się. Lubiłam go, inaczej niż Potter'a, Ron'a czy kogokolwiek.
Z Pansy za to było coraz gorzej, cały czas skakłyśmy sobie do oczu.
Poznałam też bliżej Blaise'a, pewnie gdybym nie był najlepszym przyjacielem Dracona, nawet nie zwróciłabym na niego uwagi.
Poza tym polubiłam dziewczyny z mojego dormitorium (oprócz Parkinson).
Trochę oddaliłam się od Ron'a, Hermiony i Harre'go, ale tak to już chyba działało, jeśli lubisz Gryfonów to nie możesz przyjaźnić się ze Ślizgonami.

Mimo to, i tak życzyłam Harrem'u wygranej. Zabrałam ze sobą Dracona i skierowaliśmy się do gabinetu Snape'a. W drodze do lochów mijaliśmy tłumy uczniów z transparentami, czapkami z godłem domu, na który się kibicowało i innymi wymyślnymi rzeczami. Weszliśmy do klasy eliksirów, gdzie czekał na nas profesor.
Obdarował nas chłodnym spojrzeniem.
- Mam nadzieję, że wiecie dlaczego się tu znaleźliście.
Przytaknęliśmy i przeprosiliśmy za swoje naganne zachowanie.
- Ja, jako opiekun jednego z grających domów, mam obowiązek być ma trybunach...

Niemożliwe! Czyżby pozwolił nam iść na mecz?! Nie wierzę...

- Więc przypilnuje was pan woźny...

I dobrze, że nie uwierzyłam.

Zza rogu wyszedł Filch.
- Wyczyścicie toalety na 2 piętrze.
Ehhh, spodziewałam się tego typu zadania.
- Zostawiam was... w dobrych rękach - uśmiechnął się uszczypliwie.
Snape odszedł, a Filch zaprowadził nas do toalet. Otrzymaliśmy środki dezynfekujące, a różdżki nam odebrano, żebyśmy nie mogli wspomagać się magią.
Zabraliśmy się do roboty. Doprawdy zabawnie było oglądać Dracona męczącego się z czyszczeniem umywalek.
Ja też nie byłam zadowolona z roboty jaką zadał nam Snape, ale po cichu wiedziałam, że ta kara jest odpowiednia - upokorzył mnie, tak jak ja jego. Tyle, że jak sobie pomyślę, że wystarczyłoby jedno machnięcie różdżką, żeby posprzątać cały ten syf...
Filch jednak nawet przez chwilę nie spuścił z nas wzroku. Chyba nawet starał się nie mrugać.

Zaśmiałam się kiedy Draco męczył się z wykręceniem szmatki. Przeklinał na mugolskie sprzęty.
- Daj, pomogę ci - zabrałam mu z ręki i wykręciłam zręcznie mopa.
Zaczęłam szorować podłogi, wiedziałam, że on by zrobił to niedokładnie. Poza tym to powinna być tylko i wyłącznie moja kara. Dałam mu chwilę odpoczynku.
- Czemu tak dobrze znasz się na mugolskich przedmiotach? - zapytał przyglądając mi się uważnie.
Zrobiło mi się gorąco. Czemu teraz się o to pyta?!
- Nie są zbyt skąplikowane - tłumaczyłam się.
Nie ciągnął dalej tematu, ale nie przekonałam go swoją odpowiedzią.

Dałam mu prawie godzinę wolności. Filch nic nie mówił, najwyraźniej wystarczało, żeby tylko jedna osoba sprzątała.
Draco chyba przysypiał, więc chlapnęłam go wodą. To była chyba najgorsza decyzja w moim życiu, już kilka minut później byłam cała mokra. Filch z początku na nas krzyczał, ale po chwili sam musiał uciekać, żeby nie dostać.
Pech chciał, żeby na naszych wodnych zabawach nakrył nas dyrektor.
Spojrzał na zalaną łazienkę, mieliśmy ją posprzątać, a wygląda gorzej niż przed naszym "sprzątaniem". Czekaliśmy aż powie o dodatkowej karze, ale on tylko się zaśmiał, oddał nam różdżki i posprzątał łazienkę jednym zaklęciem.
- Nie mówcie o tym profesorowi Snape'owi - poprosił Dumbledore.
- Tak jest, panie dyrektorze - podziękowaliśmy i pobiegłyśmy na stadion, gdzie ukończył się mecz. Harry właśnie... ehh... połknął znicz, to znaczy prawie. Zapewnił Gryffindorowi pierwszą wygraną. Byłam z niego dumna, ale po cichu liczyłam, że to mój dom wygra...

- Harry był świetny! - mówił mi Ron. - Jest strasznie szybki, Ślizgoni pewnie nie spodziewali się, że pierwszoroczny może być tak dobrym zawodnikiem, więc chyba nie brali go na poważnie - tłumaczył mi Ron.
- Ich strata - zwróciłam się do Harre'go. - Żałuję, że mnie tam nie było - skłamałam, zależało mi na tym meczu, ale z Draconem wcale nie było źle.
- Będzie jeszcze wiele okazji - stwierdził Harry, ale był wyraźnie rozczarowany.
Przytuliłam chłopaka, na pocieszenie.
- Odczep się od niej, Potter - usłyszałam głos Dracona.
Właśnie szedł w naszą stronę, był wściekły.
- Draco...
- Ona nie jest twoja, Malfoy - warknął Harry.
- Lepiej uważaj do kogo mówisz - syknął. - Obiecuję, że jeśli jeszcze raz cię z nią zobaczę to...
- To co? - wtrącił się Ron. - Naślesz na nas swojego ojca? - prychnął Weasley rozbawiony.
- Ron! Draco! - powiedziałam na tyle głośno, żeby zwrócić ich uwagę.
- Przetestuje na tobie zaklęcia niewybaczalne - zagroził.
- Draco! - powiedziałam po raz kolejny jego imię. Jak on mógł tak powiedzieć, może mieć przez to kłopoty.
- Idziemy dzisiaj do Hagrida, idziesz z nami, Jess? - zapytał Harry nie zważając na towarzystwo Dracona, właściwie zrobił to właśnie ze względu na Dracona.
Posłałam Potter'owi karcące spojrzenie.
- Nie żyjesz! - syknął Draco i już wyciągał różdżkę.
Złapałam go za rękę i powoli wyjęłam broń z jego dłoni.
- Pogadamy później -warknęłam na Harre'go. - Chodź, Draco.
Blondyn posłusznie ruszył za mną. Ostatni raz łypiąc groźnie na moich przyjaciół.
- Co to miało być? - zapytałam.
- Nic - odpowiedział omijając jak ognia mojego wzroku.
- Przestań. Wiesz, że Harry to mój przyjaciel.
- No i co, to nie znaczy od razu, że ja mam go kochać. Poza tym ten twój wspaniały Potter'ek też nie jest bez winy - krzyknął chłopak.
Po raz pierwszy w jego platynowych oczach zauważyłam coś czego jeszcze nie rozszyfrowałam?
Przytuliłam go, nie chciałam, żeby poczuł się gorszy od Harre'go.
On też mnie przytulił, ale chyba to nie poskutkowało.
- Leć do tego swojego Potter'ka, bo ci ucieknie - burknął, chodź nadal był smutny.
- Zachowujesz się jak dziecko, chyba nie muszę poświęcać ci 100% mojej uwagi - syknęłam.
- Nie...
Odeszłam, nie chciałam wysłuchiwać pogadanek na temat Potter'a. I tak więcej czasu poświęcała jemu, niż komukolwiek innemu.

Zostały mi dzisiaj dwie lekcje: transmutacja i historia magii.

Całą transmutacje byłam naburmuszona. Wkurzył mnie Harry, specjalnie wtedy sprowokował Dracona i miałam mu to za złe. Do Malfoy'a też się nie odzywałam, chociaż parę razy próbował do mnie zagadać, jednak skończyło się to odebraniem 10 punktów dla naszego domu.

Całą następną przerwę spędziłam w kantoru woźnego, nie wiem co mi strzeliło do tego pustego łba... po prostu nie chciałam nikogo widzieć. Wiem, mogłam wybrać coś oryginalnego.

Historia Magii, przez chwilę myślałam nawet o przesiadce, żeby wystarczająco ukarać Dracona. Ale profesor właśnie drzemał sobie na fotelu. Czy wspomniała kiedyś, że nauczyciel historii jest duchem?
Profesor obudził się kilka minut później. Kurczę, właściwie to gdzie jest Draco?!

Nauczyciel tłumaczył nam w jakim stopniu trolle przyczyniły się do wygranej bitwy w 1418 roku. Draco nie przeszedł na lekcję, co jeszcze bardziej pogłębiło mój gniew.

Notowałam każde słowo, mimo, że lekcja była wyjątkowo nudna, i słuchałam tylko ja, Hermiona i parę innych osób.
Jeszcze tylko parę minut do przerwy. Na mojej ławce znikąd pojawiła się karteczka. Rozwinęła ją. Był na niej chłopak (chyba Draco), który klęcząc, wręczał dziewczynie (możliwie, że to ja) kwiaty. Oczywiście wszystko się ruszało.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Niech sobie nie myśli, że złość mi przeszła... właściwie to jak dostałam tą karteczkę, jeśli Dracona nie ma na lekcji?!

Rozległ się dzwonek. Wyszłam z klasy, gdzie czekała na mnie miła niespodzianka. Na korytarzu stał Draco... z różami w ręku. Ślizgon z kwiatami wzbudzał sensację wśród uczniów, ale Draco nie przejmując się tłumem rozchichotanych i rozmarzonych dziewcząt wpatrujących się w niego zachłannie, podszedł do mnie. Uklęknął, jak na obrazku, i wręczył mi kwiaty.
- Jesteś straszny - zaśmiałam się.
- Zachowałem się jak ostatni kretyn - przyznał, chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak przejętego. - Chciałem cię przeprosić.
Przyjęłam bukiet i rzuciłam mu się na szyję.
Wokół nas rozległy się gwizdy, wiwaty i oklaski.
Mimo to usłyszałam głośne prychnięcie. Z początku myślałam, że to Pansy, lecz się pomyliłam, to Harry. Ale spokojnie, Pansy też się wkurzyła.

Tłum się rozszedł, a ja zostałam z Draconem. Złapał mnie za rękę. Często chodziłam za rękę z Harrym czy Ronem, ale z Draco było czymś bardziej... osobistym, ale za razem chciałam, żeby wiedzieli o tym wszyscy. Jeśli chodziło o blondyna to miałam wiele sprzecznych emocji.
Jednak nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy przez moje całe ciało przeszła fala gorąca.

Poszliśmy na błonie. Tam czekali na mnie Harry, Ron i Hermiona. Poprosiłam Dracona, żeby poczekał, a sama poszłam do przyjaciół.
- Coś nie tak? - zapytałam widząc ich naburmuszone miny.
- Miałaś być tu 10 minut temu - zauważył Ron.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedziałam o co im chodzi.
- Mieliśmy iść dzisiaj do Hagrida - przypomniała mi Hermiona.

No, tak. Zapomniałam!

- Chyba nie zapomniałaś? - zapytał Harry.
- No co ty, pamiętałam. Straciłam tylko poczucie czasu - skłamałam.
- Wolałaś się obściskiwać z Malfoyem - skrzywił się Ron.
- Idzie sami - warknęłam patrząc ozięble na rudego chłopaka.
- Nie! Proszę, jesteś nam potrzebna - zatrzymał mnie Harry.
- Dobra, ale jeszcze jeden taki tekst... Draco to tylko przyjaciel - dodałam, żeby się usprawiedliwić.
Powiedziałam Draconowi, żeby na mnie nie czekał i poszłam z przyjaciółmi do Hagrida...

Slytherin... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz