Wyrok

11.6K 629 102
                                    

Draco nie odzywa się do mnie już trzeci dzień, mimo wszystko nie cierpię na brak atrakcji. Jest Black, kot morderca, martwy Parszywek, jednym zdaniem: żyć, nie umierać, to znaczy nie w przypadku szczura Rona.
Fakt faktem, że chciałam go sprowokować, ale nie liczyłam się z konsekwencjami, a teraz żałuję. Oczywiście zbyt unoszę się dumą, żeby go przepraszać, ale tęsknię.
On chyba nie. Świetnie się bawi w towarzystwie Pansy i Alastorii i daje mi o tym znać na każdym kroku. Wie gdzie uderzyć, żeby zabolało.
Ale gdyby spojrzeć na to obiektywnie... zrobiłam dokładnie to samo. Tyle o ile nie obnosiłam się tak towarzystwem George'a, wręcz przeciwnie, kryłam się z tym. A może to jeszcze gorzej?

Siedziałam w Wielkiej Sali na śniadaniu popijając herbatę i bacznie obserwując Dracona, który też co chwila mnie zerkał.
- Jessica - poczułam lekkie szturchnięcie w ramię. Obróciłam się i zobaczyłam Harre'go.
Złość Dracona chyba już sięgnęła zenitu, bo blady z wściekłości opuścił pomieszczenie.
- Cześć - rzuciłam niedbale, nadal obserwując oddalającą się sylwetkę blondyna.
- Możemy porozmawiać?
Posłusznie odeszłam od stołu i spojrzałam na niego beznamiętnie.
- O czym?
- Jest wyjście do Hogsmeade, jeśli...
- Nie idę, Harry - przerwałam mu. - Nie mam ochoty.
Gryfon lekko się speszyła, ale nie ciągnął dłużej tematu tylko odszedł, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.

Minęły kolejne dni, a pomiędzy mną i Draco atmosfera nadal była napięta. Było wyjście do Hogsmeade i... nie zaprosił mnie. Myślałam, że może... gdyby się zapytał to z pewnością bym się zgodziła. Ja cały czas czekałam.

Spędziłam te parę kolejnych godzin z Nevill'em w bibliotece odrabiając z nim zadanie z OPCM, podczas gdy reszta uczniów świetnie się bawiła w mieście.
Mam nadzieję, że chociaż ktoś o mnie pomyślał i kupi mi piwo kremowe.

Harry wrócił do szkoły trochę wcześniej niż myślałam, ale nie zdążyłam z nim słowa zamienić, bo zjawił się Snape i go zabrał.
Jakieś 10 minut później pojawił się Ron, ale też mnie wyminął w drzwiach. Eh... przyjaciele.
Dopiero później zrozumiałam powagę sytuacji, kiedy chłopcy poinformowali mnie o ich wybryku na Draconie, czego wcale nie pochwalałam.
Ostatecznie Harry został oczyszczony z zarzutów, ale profesor Lupin był zmuszony odebrać mu Mapę Huncwotów, o której tyle mi opowiadał.

- Harry, Ron, Jessica! - zawołała nas Hermiona.
- Przyszłaś nam prawić kazania?- syknął Ron.
- Nie - stwierdziła lekko urażona dziewczyna. - Uznałam, że powinniście wiedzieć... Hagrid przegrał. Zabiją Hardodzioba.

Nie czekając dłużej poszliśmy na błonie, gdzie zapuchnięty od płaczu Hagrid stał zamyślony patrząc w dal.
- Hagrid?
- Oh, to wy - mruknął, wycierając nos.
- Nie martw się, pomożemy ci. Będziemy apelować...
- To nic nie da, Ron - stwierdził ponuro gajowy. - Ta cała komisja siedzi w kieszeni Malfoya. Teraz to już nie ważne. Chcę, żeby Dziobek był szczęśliwy w swoich ostatnich dniach życia.
Nie był w stanie dłużej z nami rozmawiać, zakrył twarz chustką i odszedł płacząc donośnie.
- Spójrzcie na tego frajera! - zaśmiał się Draco.
Nawet na mnie nie spojrzał, a we mnie zaczęło się gotować.
- Taki debil ma nas uczyć?! Prawie żałuję, że namówiłem do tego ojca.
Harry i Ron pobiegli do niego rozwścieczeni, ale Hermiona była szybsza. Walnęła go z liścia w twarz.
- Jak... śmiesz... tak o nim mówić!
Gryfonka wyciągnęła różdżkę i wycelowała w blondyna. Zrobiłam pierwsze co mi na myśl przyszło. Wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam w nią.
Draco uśmiechnął się triumfalnie, ja za to byłam przerażona swoim zachowaniem. Zresztą Gryfoni wyglądali jakby dementora zobaczyli.
Zawstydzona, powoli opuściłam różdżkę i stanęłam pomiędzy Hermioną, a Draconem.
- Jess - powiedział Harry, patrzył na mnie pełnymi bólu oczami.
- Nie chciałam, żebyś miała kłopoty, Hermiona - próbowałam się tłumaczyć, ale to już nic nie da.
- Jessica - zawołał mnie Ron trochę twardszym głosem.
Poczułam dotyk Draco na swoim biodrze, a później nasze ręce się splotły.
Więc już się nie gniewa... wiem dlaczego to robi, chce, żebym nie zmiękła.
- Jessica! My albo on, wybieraj.
Stałam w miejscu z otwartymi ustami. Siedziałam, że w końcu dojdzie do takiej sytuacji, ale nie sądziłam, że aż tak szybko.
Spojrzałam na Dracona, on też oczekiwał ode mnie wyboru.
- Dobra... Harry, Hermiona, chodźcie, ona już wybrała.
- Jessica - szepnęła Hermiona z nadzieją w głosie.
Nadal nic nie mówiłam. Ron pociągnął ją za sobą i za nim się obejrzałam zostałam sama z Draco.
- Jessica...
Nie będę po nich płakała. Wrócą, jak zawsze. To już trzeci raz jak zrywają naszą przyjaźń. Idzie się przyzwyczaić.
- Jessica...
- Czy naprawdę uśmiercą Hardodzioba? - zapytałam.
- Tak, ale nie myśl sobie, że nie próbowałem powstrzymać ojca - dodał szybko. - Starałem się, Jess. Kiwnęłam tylko głową.
- Chodź, spóźnimy się na numerologię - pośpieszył mnie.

Slytherin... Where stories live. Discover now